Anna Zalewska, szefowa MEN, obiecywała rodzicom niepełnosprawnych dzieci zmianę niekorzystnego przepisu. Tymczasem historia pani Eweliny i jej syna pokazuje, że urzędnicy Zalewskiej słowa nie dotrzymali.
Anna Zalewska, szefowa MEN, obiecywała rodzicom niepełnosprawnych dzieci zmianę niekorzystnego przepisu. Tymczasem historia pani Eweliny i jej syna pokazuje, że urzędnicy Zalewskiej słowa nie dotrzymali. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Ewelina w związku z rozpoczęciem roku szkolnego poszła z dzieckiem do Poradni Szkolno-Pedagogicznej nr 10 w Warszawie. Ale zamiast radości, były łzy. Usłyszała, że jej syn "ma uczyć się w domu, nauczyciele będą przejeżdżać do niego. W szkole ma się nie pojawiać".
Sprawdził się czarny scenariusz, którego tak obawiali się rodzice dzieci niepełnosprawnych. Weszło w życie rozporządzenie rządu Prawa i Sprawiedliwości, który uznał, że dzieci mogą korzystać z indywidualnego nauczania wyłącznie w domu. Odbierano im możliwość nauki w szkole. Resort edukacji obiecywał zmianę przepisów, ale historia pani Eweliny pokazuje, że nie dotrzymał danego słowa.
Pani Ewelina podkreśla, że tę formę edukacji doradził jej synowi psycholog. Według niej była to słuszna decyzja, chociaż wymagała wielu wyrzeczeń. Musiała dowozić dziecko na zajęcia z Izabelina do Warszawy, czyli ponad 20 kilometrów w jedną stronę. – Mimo swojej niepełnosprawności jest normalnym chłopcem, który ma w swojej klasie przyjaciół i dla którego grupa rówieśnicza jest bardzo ważna, spędza z nimi każdą przerwę – skarżyła się w rozmowie z Ośrodkiem Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Pani Ewelina dowiedziała się od dyrekcji warszawskiej szkoły, że w Izabelinie zostaną zatrudnieni dodatkowi nauczyciele, którzy będą przychodzić do Kuby. Jednak ta wieść wcale jej nie ucieszyła. – Moje chore dziecko zostało oderwane od nauczycieli, których zna, od przyjaciół i kolegów, z którymi spotykało się codziennie i zostało uwiezione w domu tylko dlatego, że jest chore – komentuje.
Pracownicy Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych spotkali się z mamą Kuby, a także interweniowali w szkole. Usłyszeli, że poradnia ma związane ręce, gdyż obliguje ją nowe rozporządzenie. Zdaniem Ośrodka w praktyce oznacza to segregację dzieci niepełnosprawnych i zamknięcie w domu.

AKTUALIZACJA:

Interwencji w sprawie Kuby i jego mamy podjął się Rzecznik Praw Dziecka. Rozmowę z panią Eweliną publikujemy tutaj.