Pierwsze wzmianki o planach nakręcenia filmu poświęconego polskim lotnikom – bohaterom Bitwy o Anglię pojawiały się w mediach w 2012 roku. Nieśmiało przedstawiano wstępne daty premiery obrazu. Ostatnia obietnica mówiła o roku 2017, ale już wiadomo, że to się nie uda. – Setna rocznica powstania polskiego lotnictwa, setna rocznica istnienia RAF-u i setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości - to będą dobre okazje, aby ten film wszedł na ekrany – mówi w rozmowie z naTemat producent "Dywizjonu 303" Jacek Samojłowicz, przyznając, iż dodatkowe środki na dokończenie filmu by się przydały. Zapewnia jednak, że nie ma zagrożenia, iż film nie zostanie skończony.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Oni na to zasługują
– My ten film dokończymy tak czy inaczej. Ale zawsze jest tu kwestia pewnej skali, marzeń o tym, co chcielibyśmy osiągnąć. Zdjęcia już mamy, zostają nam do zrobienia efekty specjalne przy scenach walk powietrznych, których chcielibyśmy mieć jak najwięcej i aby były one jak najlepsze – tłumaczy Samojłowicz. Producent filmu z przekonaniem opowiada o tym, że będzie to obraz, który w pełni ukaże bohaterstwo polskich lotników i z którego Polacy będą mogli być dumni. – Oni zmienili bieg historii i zasługują na jak najlepszy film na swój temat – podkreśla.
W to, aby był to obraz na jak najwyższym poziomie, zaangażowali się Polacy mieszkający w Anglii. Na portal gofundme.com właśnie ruszyła zbiórka pieniędzy, aby wesprzeć powstanie tego filmu. – Rozmawialiśmy już z mieszkającymi w Anglii rodzinami polskich lotników. Udało nam się zainteresować tą sprawą księcia Kentu, Michaela – mówi nam Artur Kieruzal, dyrektor Polish Radio Londyn, licząc na sukces zbiórki.
Na samych rozmowach się nie kończyło. I przedstawicielom rodziny królewskiej, i także bliskim polskich lotników twórcy filmu prezentowali to, co już udało się nakręcić.
Dzięki uprzejmości producenta "Dywizjonu 303" ja również miałem okazję obejrzeć kilka scen z jeszcze niegotowego filmu. I, muszę przyznać, wrażenia są bardzo pozytywne. Obserwując dyskusję, jaka toczy się wokół tego filmu już od paru lat (o czym za chwilę), miałem spore obawy, zanim kliknąłem "play". One jednak szybko zniknęły.
Niemal od razu przestało mi przeszkadzać to, że w rolach głównych widzimy opatrzone twarze aktorów, znane z co drugiego serialu. I Zakościelny, i Adamczyk, i Wieczorkowski zupełnie nieźle radzą sobie w rolach pilotów. Obraz dobrze współgra z muzyką. Na pewno dużo więcej by się oczekiwało od obrazów walk powietrznych – ale zdaję sobie sprawę, że to zaledwie półgodzinny materiał składający się z kilku niepowiązanych ze sobą scen. Zatem jest całkiem obiecująco, lecz oczywiście o wiele za wcześnie na ostateczną ocenę.
Naprawdę po angielsku
Film o polskich lotnikach będzie o tyle wyjątkowy, że w brytyjskich kinach będzie prezentowany po angielsku. Nie z napisami, nie z dubbingiem – po prostu, oryginał będzie angielski.
Samojłowicz przedstawia plany dotyczące filmu z dużym rozmachem. Początkowo, gdy tylko oficjalnie poinformowano o rozpoczęciu produkcji, prasa pisała, że budżet filmu wyniesie 20-30 mln złotych. Takie pieniądze rzeczywiście mogłyby dać twórcom pełną swobodę, możliwość zaangażowania hollywoodzkich gwiazd i duże szanse na to, że będzie to obraz z umiarkowanym rozmachem. Choć na pewno nie byłaby to najdroższa produkcja w polskim kinie.
1. Quo vadis - 76 mln PLN 2. Bitwa pod Wiedniem - 49 mln PLN 3. Karol. Człowiek, który został papieżem - 35 mln PLN 4. 1920 Bitwa Warszawska - 27 mln PLN 5. Miasto 44 - 25 mln PLN
6. Janosik. Historia prawdziwa - 24 mln PLN 7. Hiszpanka - 24 mln PLN 8. Ogniem i mieczem - 24 mln PLN 9. Chopin. Pragnienie miłości - 21 mln PLN 10. Przedwiośnie - 20 mln PLN
dane za filmweb.pl
Później w rozmowach o budżecie filmu nie było już mowy o 20-30 milionach, lecz raczej o kilkunastu. Dziś ostatnie informacje są takie, że suma ta zamyka się w około 10 milionach. I fakt – to powinno wystarczyć na ukończenie produkcji. Nie ma jednak pewności, czy będzie to wówczas film również w wersji anglojęzycznej oraz z efektami specjalnymi na odpowiednim poziomie. Zresztą, tych obaw o poziom "Dywizjonu 303" w internecie znajdziemy wiele. Bo i wiele się zmieniło od momentu, gdy ogłoszono, że produkcja rusza. Bardzo wiele.
To jednak nie był koniec zmian w fotelu reżyserskim – Saniewski bowiem poważnie zachorował, doznał udaru. Musiał go zastąpić ktoś nowy. Samojłowicz zaangażował wtedy Chorwata po łódzkiej filmówce, Denisa Delicia. Delić wprawdzie jest znany w Polsce z paru filmów, ale z żadnego o takim charakterze, jakim miałby być "Dywizjon 303". Chorwat nakręcił w Polsce m.in. film i serial "Ja wam pokażę!".
– To bardzo dobry reżyser, zna się świetnie na efektach specjalnych – zachwala Delicia Samojłowicz. – Komisja PISF-u dokonywała oceny nakręconych zdjęć przez Delicia i uznała, że są to bardzo dobre materiały – mówi. Bo, przyznać należy, to nie jest tak, że "Dywizjon" powstaje zupełnie bez wsparcia budżetowego. – Polski Instytut Sztuki Filmowej jest zaangażowany w to, otrzymaliśmy już pewne pieniądze. Oczywiście nie wszystkie, ale większość – zapewnia Samojłowicz.
Spór o prawdę
Na zmianie reżysera kłopoty się nie skończyły. Niemałe zamieszanie wokół "Dywizjonu" powstało, gdy z dystrybucji filmu wycofała się firma "Kino Świat". Producentowi postawiono poważne zarzuty: odstąpienie od umowy, które miałoby polegać na "niezgodność realizowanego filmu ze scenariuszem i prawdą historyczną".
– Mieli swoje powody, żeby nie kontynuować współpracy ze mną – ucina dziś dyskusję Jacek Samojłowicz. Zapewnia, że nie było żadnych odstępstw od prawdy historycznej. A to, do czego dystrybutor miał pretensje, to naprawdę drobiazgi.
Jak pisaliśmy, dystrybutor podważał m.in. to, czy jeden z głównych bohaterów Witold Urbanowcz (w tej roli Piotr Adamczyk), mógł być w Wiedniu w chwili Anschlussu, albo od kiedy polscy lotnicy nosili w Anglii na mundurach naszywkę "Poland" czy jakim samolotem poleciał Jan Zumbach (Maciej Zakościelny) do Rumunii.
Na zarzuty te producent filmu odpowiada, przedstawiając dokumenty. Wśród nich jest m.in. opinia z IPN-u z drobnymi uwagami i konstatacją, że film ma szanse "przekazać, w sposób nienachalny, światowym widzom ciekawą lekcję dotyczącą dramatycznej historii Polski XX w.". Kwestię naszywek "Poland" rozstrzyga przesyłając cały plik zdjęć z różnych brytyjskich archiwów, opatrzonych datami.
Samojłowicz zapewnia, że i temat zarzutów, i temat dystrybutora jest już zamknięty. Znaleziono nowego, została nim związana z Polsatem firma Mówi Serwis Dystrybutor.
Niezdrowa atmosfera
Ale ta seria kłopotów sprawiła, że internauci mają wiele obaw o ostateczny efekt. Na stronie filmweb.pl, toczy się gorąca dyskusja na temat filmu, którego jeszcze nie ma. I nie brak opinii już na starcie, że nie ma co liczyć na wielkie dzieło. I ze względu na kwotę, jaką dysponują twórcy i z powodu tego, co ci twórcy robili dotąd.
"Za takie pieniądze (3,5 mln dolarów) w USA kręci się kino klasy C. Polacy powinni w końcu zrozumieć, że jak się robi kino historyczne, to albo ładuje się w to odpowiednią ilość pieniędzy, albo nie kręci się filmu wcale. Za małe pieniądze to można zrobić dobry film moralnego niepokoju."
"Jezu, to kto ten scenariusz pisze? Samojłowicz??? Przecież to jakaś kpina!!! Czy ten facet już totalnie 'odleciał'? Nie wiem, czy chociaż 1 dobry film w życiu zrobił, ostatnio, co się zabierał za pisanie scenariuszy, to wtopa, a teraz chce nas 'uszczęśliwiać' swoją 'twórczością' w tak ważnym filmie?"
"Jak zj*bie temat, to mu głowę utnę."
"Z każdym tygodniem wokół produkcji filmu rodzi się coraz bardziej niezdrowa atmosfera, która niestety doprowadzi do tego, że będziemy mieli wielką klapę zamiast świetnego filmu, na jaki zasługuje temat Dywizjonu 303."
komentarze z branżowego portalu filmweb.pl
Za Samojłowiczem zaś ciągnie się choćby "Kac Wawa", najgorszy film 2013 roku, nazwany przez Tomasza Raczka "nowotworem złośliwym". – Zacznijmy od tego, że ja nie byłem producentem wykonawczym filmu "Kac Wawa" – wyjaśnia Samojłowicz i zapewnia, że ta komedia byłaby zupełnie inna, gdyby miał stuprocentowy wpływ na jej ostateczny kształt (producentem "Kac Wawa" była Syrena Film, firma Film Media Samojłowicza była koproducentem – przyp. red.). Z drugiej strony podkreśla, że mimo fatalnych ocen krytyków, film ten był sukcesem finansowym.
"Ja każdy film zrobię"
Przypomina przy tym inne filmy, z którymi inni nie dawali sobie rady, a on je ukończył.
Wszystkim krytykom, którzy oceniają film zanim powstał, Samojłowicz ma jedno do powiedzenia: "lepiej wychodzić z pozycji outsidera na pozycję lidera niż odwrotnie". Pozostaje życzyć, by – ze względu na wspaniałą historię polskich lotników – producentowi udało się zaskoczyć wszystkich pozytywnie. I oby wsparcie, jakiego zapewne udzielą Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii i nie tylko, sprawiło, że będzie to obraz, z którego wszyscy będą dumni.
"Dywizjon 303 - Wspieramy film" – link do zbiórki pod tym hasłem jest tutaj.
Tak naprawdę to my robimy jednocześnie dwa filmy, bo robimy to wszystko w dwóch wersjach językowych. Każde ujęcie musimy zrobić po polsku i po angielsku. Uważamy, że taka jest potrzeba. Gdybyśmy zrobili film wyłącznie z napisami po angielsku lub z angielskim dubbingiem to nie byłoby to samo. W filmie są pewne ograniczenia językowe i to jest jasne. My chcemy temu sprostać, aby "Dywizjon 303" dotarł do jak największej liczby widzów. Nie tylko w Polsce, ale i zagranicą.
Jacek Samojłowicz
producent filmowy, prezes Film Media S.A.
Ja każdy film zrobię. Na tej zasadzie zrobiłem na przykład film "Ixjana", którego nikt nie był w stanie zrobić czy dokończyłem "Tajemnicę Westerplatte", którego produkcja przecież była przerwana. Mam w dorobku nagradzaną "Wojnę polsko-ruską" czy hollywoodzkie produkcje z udziałem Stevena Seagala. Więc, jak widać, cieszę się zaufaniem twórców i udowadniam, że potrafię robić filmy.