Wśród zmian, które rządzący PiS chce wprowadzić do ordynacji przed wyborami samorządowymi, jest uzbrojenie nowych komisarzy wyborczych w narzędzia politycznego wpływu na system wyborczy. Może się to przełożyć na wyniki głosowania poprzez majstrowanie przy podziale gmin, powiatów i województw na okręgi. Opozycja powinna więc dmuchać na zimne i jak w szachach planować kilka ruchów do przodu.
– Komisarze dostaną do ręki narzędzia polityczne, które są całkiem ostre, ale dzisiaj nikt nie jest w stanie przewidzieć jak i do czego ich użyją – podkreśla w rozmowie z naTemat dr Jarosław Flis, socjolog polityki, współautor raportów na temat zmian w ordynacjach wyborczych. O zmianach w prawie wyborczym do samorządów, które chce wprowadzić PiS, pisaliśmy tutaj.
Manipulowanie liczbą okręgów
Wpływ komisarzy na procedurę wyborczą może się wiązać z tzw. gerrymanderingiem, czyli dopasowywaniem wielkości i granic okręgów do preferencji partyjnych, w tym przypadku po myśli PiS.
– PiS kantuje. Ustawia grę pod siebie. Zbójecka ordynacja wpycha nas w ramiona antyPiS-u – grzmiał we wtorek w TVN24 lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. Bo nadanie dodatkowych uprawnień komisarzom, to kolejny krok do ograniczania kompetencji samorządów. – W uzasadnieniu projektu PiS nie ma żadnych argumentów, dlaczego się to robi – ocenia Flis.
– Zmniejszenie w wyborach do niektórych sejmików wojewódzkich liczby okręgów do trzech jest bardzo naciągane z punktu widzenia sensowności systemu wyborczego. Poza tym, moim zdaniem, nie ma to żadnego uzasadnienia. A zakładając niecne intencje i interesowne myślenie partii rządzącej może to dać jej tylko chwilowy pozytywny skutek. Szanse różnych bloków politycznych mogą się bowiem odwrócić w ciągu roku – ocenia ekspert.
Ale opozycja powinna chuchać na zimne i jak w szachach planować kilka ruchów do przodu. Zresztą zmiany w prawie wyborczym szykowane przez PiS wymuszają poniekąd jej współpracę.
Przypomnijmy, że dotychczas komisarze wyborczy sprawowali nadzór nad procedurą wyborczą. Teraz będą mieć także wpływ na system wyborczy. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej” dr Flis podkreślił, że to rzecz w świecie raczej wyjątkowa. Ale stwarza zagrożenie majstrowania przy liczbie okręgów.
Umocnienie roli komisarzy
– Co istotne, umocnienie roli komisarzy wiąże się z likwidacją systemu większościowego, czyli jednomandatowych okręgów wyborczych w gminach, z wyjątkiem miast na prawie powiatu oraz ze zmianą dopuszczalnych norm okręgów wyborczych. Zupełnie nieprzewidywalne są efekty zmiany widełek w miastach i sejmikach, gdzie były dotąd okręgi od pięciu mandatów w górę. Jeśli podzielimy województwa na okręgi trójmandatowe, życie polityczne bardzo się zmieni – wskazuje w wywiadzie dla "GW" dr Flis.
O co chodzi? Obecnie "komisarz wyborczy jest pełnomocnikiem Państwowej Komisji Wyborczej wyznaczonym na obszar stanowiący województwo lub część jednego województwa”, a komisarzy wyborczych "powołuje w każdym województwie, w liczbie od 2 do 6, spośród sędziów, na okres 5 lat, Państwowa Komisja Wyborcza, na wniosek Ministra Sprawiedliwości”.
To oni, wspólnie z samorządami, powołują terytorialne komisje wyborcze, a do tego m.in. nadzorują przestrzeganie prawa wyborczego, rozpatrują skargi na działalność komisji wyborczych czy podają zbiorcze wyniki wyborów. Taki system ma swoje wady i zalety.
Zgodnie z planem PiS nowych komisarzy wojewódzkich i powiatowych ma powoływać PKW w każdym województwie i w każdym powiecie, w tym w miastach na prawach powiatu, na okres 5 lat, "spośród osób mających wykształcenie wyższe prawnicze”. Komisarze zostaną uzbrojeni w szczególne uprawnienia i będą mogli majstrować przy okręgach.
Zostanie wybranych 396 komisarzy: 16 wojewódzkich i 380 powiatowych. – My nie wiemy kim będą ci komisarze i czym się będą kierować. Nie wiemy też jak będzie wyglądał proces ich rekrutacji – podkreśla dr Flis. Wyjaśnia, że ewentualnych zmian w podziale okręgów, czy obwodów można dokonać nie później niż 3 miesiące przed końcem kadencji samorządów, czyli najpóźniej w sierpniu przyszłego roku.
TRIOW-y premiują dużych graczy
– O ile nowy podział obwodów do głosowania to jest sprawa o bardzo wątpliwym potencjale politycznym, to już podział na okręgi wyborcze jest bardzo poważną kwestią. Zwłaszcza w tych widełkach jakie zostały stworzone czyli od 3 do 7 – podkreśla Flis.
– Nowy przepis mówi, że komisarze dzielą jednostki samorządowe na okręgi. W gminach gdzie likwiduje się JOW-y wszystkie stare okręgi pójdą do kosza i dzielimy na nowo, w powiatach widełki się nie zmieniają więc nie ma powodu żeby zmieniać liczbę okręgów. Ale najciekawsza sytuacja jest w sejmikach. Sprawdziłem że jest tam w tej chwili 85 okręgów. 60 z nich wpasowuje się w nowe widełki, natomiast w 25 będzie trzeba podzielić na nowo – mówi dr Flis.
– W trójmandatowych okręgach nie ma miejsca dla 4 partii, a w siedmiomandatowych już takie miejsce jest – zaznacza i na tym koncentruje się istota zmian w ordynacji samorządowej. Projekt PiS preferuje duże partie kosztem małych i średnich.
O pomyśle PiS z TRIOW-ami pisaliśmy tutaj. Chodzi o to, że kandydaci z różnych list partyjnych rywalizują w okręgu o trzy miejsca. W takim okręgu mandaty mogą dostać najwyżej trzy partie. Ale aby jakakolwiek partia mogła zdobyć wszystkie mandaty, musi mieć trzykrotnie większe poparcie niż największa z pozostałych.
W ostatnich wyborach sejmikowych taki przypadek się jednak nie zdarzył. By otrzymać dwa mandaty w okręgu, trzeba mieć dwukrotną przewagę nad trzecią partią. Można więc zdobyć 40 proc. poparcia, lecz dostać tylko co trzeci mandat, jeśli będzie się mieć przeciw sobie dwie partie z poparciem po 21 proc. One też dostaną po jednym mandacie.
Takie są skutki systemu d’Honta preferującego silne ugrupowania. – Ale nie wszystkie zmiany są zamachem na demokrację, czasami tylko na zdrowy rozsądek – podkreśla dr Flis.