Reklama.
Jednych to rozbawiło, innym wręcz odebrało mowę. W poświątecznym wywiadzie w "Sygnałach Dnia" w Programie I Polskiego Radia Mariusz Błaszczak obwieścił, że oto "tydzień temu w Polsce skończył się komunizm". Według szefa MSWiA, komunizm padł rażony mocą prezydenckiego pióra – upadek bowiem miał nastąpić wraz z podpisem Andrzeja Dudy pod ustawami o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Co na to osoba, która przecież koniec komunizmu ogłaszała już ponad 28 lat temu? "Towarzyszu Ministrze Błaszczak – przyboczny grabarzu demokracji" – zwróciła się aktorka do szefa MSWiA. A dalej jest jeszcze mocniej.
Żeby takie zdanie wybrzmiało i miało sens, trzeba je mówić z pozycji ryzyka, a nie ze stołka w rządzie. Trzeba osobistej, samotnej odwagi, a nie władzy nad policją. Wasza od siedmiu boleści władza, pozwala sobie kończyć i zaczynać co chce i kiedy chce, bez szacunku do Konstytucji i jakichkolwiek obyczajów międzyludzkich. Przez wiele lat byliście legalną opozycją – nie przypominam sobie, żeby legalna opozycja, mogła istnieć za komunizmu.