
Niemal wszystkie informacje na ich temat wywołują okrutne i prześmiewcze komentarze. Wszystko ściąga na nich takie emocje – nie ważne, czy dotyczy płacenia alimentów, czy szczegółów małżeńskiego życia. Ludzie wytykają im medialne pranie brudów, wyśmiewają problemy finansowe, wciąż nie mogą darować rozpadu jednej rodziny. "Ukradłaś chłopa z układu, w którym tkwił. Siedź cicho i nie dobijaj rodziny" – ten publiczny komentarz Ewy Minge tylko dolał oliwy do ognia. Ale inni mówią, że bardzo im Moniki i Zbyszka żal. – To jest jak psychiczny lincz – mówi nam psycholog.
Przypomnijmy jak było, od czego się zaczęło, jak to wyglądało. I jakie rozmiary przybrało dziś. Był rok 2012, Zbigniew Zamachowski rozstał się z żoną, zostawił czworo dzieci, zamieszkał z dziennikarką – ich związek stał się największym wydarzeniem na wiele miesięcy. Mnóstwo ludzi przeżyło wtedy szok, że – jak komentowano – "Richardson odbiła męża".
Druga fala wydaje się znacznie silniejsza. Monika Zamachowska dość szybko zaczęła opowiadać mediom o ich wspólnym życiu. Szczególnie Vivie. Od momentu ślubu były sesje zdjęciowe, wspólne oraz oddzielne wywiady, oraz wiele słów o miłości, której nie szukali, a która ich zaskoczyła. – Mój tato powiedział, że Zbyszek jest moim pierwszym prawdziwym partnerem intelektualnym. Czytamy te same książki, komentujemy te same artykuły w gazetach, rozumiemy się bez słów. Ale żeby była jasność, czasem się kłócimy. Ja jestem zołzą, a Zbyszek jest uparciuszkiem – mówiła w wywiadzie z okazji 3 rocznicy ślubu.
"Boję się, że pewnego dnia nie starczy nam na jedzenie. Praktycznie wszystko co mamy, wydajemy na zobowiązania Zbyszka i prawników, a zdarza się, że prosimy o pożyczki znajomych albo rodzinę". Czytaj więcej
"Od wyprowadzki od niej w grudniu 2011 r. Zbyszek przelał na jej konto ponad 1 200 000 zł. Życzę pani Aleksandrze, żeby długo cieszyła się za te pieniądze pobytem w ciepłych krajach albo nowym samochodem, bo ta suma tylko w nikłym ułamku była przeznaczona na dzieci. To widać na pierwszy rzut oka". Czytaj więcej
– Myślę, że Monika niepotrzebnie mówiła o sprawach prywatnych. Czy wynikało to z jej nieostrożności, czy z chęci pokazania dobrej relacji z mężem, trudno mi powiedzieć. Inna sprawa to sytuacja finansowa Państwa Zamachowskich. Ludzie uważają, że taki aktor jak Zbyszek i taka dziennikarka jak Monika nie powinni narzekać na finanse. A kiedy Monika mówi, że ciężko im związać koniec z końcem, natychmiast zakładają , że to nieprawda! I zaczyna się ostra jazda. Ludzie z pierwszych stron gazet muszą zdawać sobie sprawę, że wystarczy pretekst, by zostać brutalnie zaatakowanym. To taka nasza specjalność, kiedy ktoś odnosi sukces to najchętniej wbić mu szpilę. – przyznaje Michał Olszański.
Tym bardziej może zaskakiwać, jak tak bardzo doświadczona dziennikarka mogła tego nie przewidzieć? Nikt nie jest w stanie tego wytłumaczyć. – Są sytuacje, w których absolutnie nie wolno odkrywać swojej prywatności, bo niczemu to nie służy. Ponieważ Monika zdecydowała się, żeby o pewnych sprawach prywatnych powiedzieć, to tak to się właśnie potoczyło. Myślę, że teraz bardzo długo się zastanowi, zanim cokolwiek powie. Trzymam za nią kciuki i mam nadzieję, że to się odwróci – mówi Michał Olszański.
Psycholog społeczny, prof. Zbigniew Nęcki, też przyznaje, że żal mu szczególnie Zbigniewa Zamachowskiego. – Jego żona za dużo mówi. A w naszym społeczeństwie obowiązuje pewna norma pt. "nie pluj na własne gniazdo”. W każdym małżeństwie są trudności. Ale publiczne pranie brudów wywołuje u nas poczucie skrępowania i łamania pewnej normy. Wtedy bardzo szybko łapiemy się za ekspresję oburzenia, potępienia i zaczyna się tsunami hejtu – mówi naTemat.
