Niemal wszystkie informacje na ich temat wywołują okrutne i prześmiewcze komentarze. Wszystko ściąga na nich takie emocje – nie ważne, czy dotyczy płacenia alimentów, czy szczegółów małżeńskiego życia. Ludzie wytykają im medialne pranie brudów, wyśmiewają problemy finansowe, wciąż nie mogą darować rozpadu jednej rodziny. "Ukradłaś chłopa z układu, w którym tkwił. Siedź cicho i nie dobijaj rodziny" – ten publiczny komentarz Ewy Minge tylko dolał oliwy do ognia. Ale inni mówią, że bardzo im Moniki i Zbyszka żal. – To jest jak psychiczny lincz – mówi nam psycholog.
Monika Zamachowska nie chce już na ten temat rozmawiać. Chyba nie ma możliwości, by to, co dzieje się medialnie wokół jej rodziny, do niej nie docierało. Musi wiedzieć o tych wszystkich doniesieniach. O tym, że miała pozbawić męża godności, że jest mistrzynią w jego upokarzaniu i z niego drwi, że nie odpuszcza jego córce i w ogóle atakuje jego dzieci. A potem doszła cała historia z alimentami.
– Jesteśmy z mężem u kresu wytrzymałości. Zostawcie nas w spokoju – mówi tylko naTemat. Na dłuższą rozmowę nie daje się namówić.
Ona – bardzo lubiana dziennikarka programu "Europa da się lubić" i on – szanowany i uznany aktor, zapętlili się w jakieś przedziwnej, medialnej matni, która – jak się wydaje sądząc po komentarzach – dziś ściąga na nich więcej wrogów niż sympatyków. Wystarczy spojrzeć na komentarz Ewy Minge, tu o tym pisaliśmy. Wystarczy spojrzeć w sieci.
"Uważam, że wtedy na to nie zasłużyła"
Przypomnijmy jak było, od czego się zaczęło, jak to wyglądało. I jakie rozmiary przybrało dziś. Był rok 2012, Zbigniew Zamachowski rozstał się z żoną, zostawił czworo dzieci, zamieszkał z dziennikarką – ich związek stał się największym wydarzeniem na wiele miesięcy. Mnóstwo ludzi przeżyło wtedy szok, że – jak komentowano – "Richardson odbiła męża".
– Pierwsza fala hejtu zaczęła się właśnie wtedy, gdy poszła wiadomość, że on zostawia rodzinę. Tylko moim zdaniem dziwne było to, że ten hejt poszedł głównie w kierunku Moniki, a nie Zbyszka. Z mojego punktu widzenia, jako mężczyzny było to o tyle zaskakujące, że to przecież mężczyzna podjął decyzję o zostawieniu swojej żony z czwórką dzieci, co z jego strony wymagało ogromnej odwagi – mówi nam Michał Olszański, który razem z Moniką Zamachowską, już drugi sezon, prowadzi Pytanie na Śniadanie w telewizyjnej Dwójce.
Tamta fala hejtu, jego zdaniem, zdecydowanie za bardzo dosięgła Monikę. – Uważam, że wtedy na to nie zasłużyła – mówi.
Cała Polska żyje alimentami
Druga fala wydaje się znacznie silniejsza. Monika Zamachowska dość szybko zaczęła opowiadać mediom o ich wspólnym życiu. Szczególnie Vivie. Od momentu ślubu były sesje zdjęciowe, wspólne oraz oddzielne wywiady, oraz wiele słów o miłości, której nie szukali, a która ich zaskoczyła. – Mój tato powiedział, że Zbyszek jest moim pierwszym prawdziwym partnerem intelektualnym. Czytamy te same książki, komentujemy te same artykuły w gazetach, rozumiemy się bez słów. Ale żeby była jasność, czasem się kłócimy. Ja jestem zołzą, a Zbyszek jest uparciuszkiem – mówiła w wywiadzie z okazji 3 rocznicy ślubu.
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że "Zbyszek idzie spać w sytuacjach trudnych", albo "dużym nietaktem byłoby kazać mu wieszać pranie", ma też problem z wysłaniem listu poleconego. Wraz z takimi wywiadami aktor na dobre wszedł w ostatnich latach w celebrycki świat. A jego prywatne problemy z byłą żoną i dziećmi, stały się przedmiotem ogólnopolskiej debaty. Prawdziwym tasiemcem niczym serial telewizyjny.
Dziś cała Polska dyskutuje o tym, czy Zamachowski zbankrutuje, bo komornik miał zająć mu konto, a także, że nie stać go alimenty w wysokości 14 tys. zł miesięcznie. A słowa Moniki Zamachowskiej tylko jeszcze bardziej podkręcają internautów.
Sugerowała, że córka męża jest niezaradna życiowo, że sama ciężko pracuje na alimenty.... "Robota. Alimenty to nie prezenty. Robię, co mogę" – napisała na Instagramie.
"Czasem ją temperament zagoni i coś bąknie"
– Myślę, że Monika niepotrzebnie mówiła o sprawach prywatnych. Czy wynikało to z jej nieostrożności, czy z chęci pokazania dobrej relacji z mężem, trudno mi powiedzieć. Inna sprawa to sytuacja finansowa Państwa Zamachowskich. Ludzie uważają, że taki aktor jak Zbyszek i taka dziennikarka jak Monika nie powinni narzekać na finanse. A kiedy Monika mówi, że ciężko im związać koniec z końcem, natychmiast zakładają , że to nieprawda! I zaczyna się ostra jazda. Ludzie z pierwszych stron gazet muszą zdawać sobie sprawę, że wystarczy pretekst, by zostać brutalnie zaatakowanym. To taka nasza specjalność, kiedy ktoś odnosi sukces to najchętniej wbić mu szpilę. – przyznaje Michał Olszański.
– Ale też wszyscy wiemy, jakie są mechanizmy powstawania medialnych informacji, które potem zaczynają się nakręcać jak kula śnieżna. I tu też chyba trochę był ten problem – dodaje dziennikarz.
To niejako potwierdza Zbigniew Zamachowski. W jednym z wywiadów powiedział, że żona wypowiada się dla mediów niezwykle rzadko. "Czasem ją temperament zagoni i coś bąknie, co ma szalone reperkusje, jest cytowane, mielone przez dłuższy czas" – tłumaczył.
"Trzymam za nią kciuki"
Tym bardziej może zaskakiwać, jak tak bardzo doświadczona dziennikarka mogła tego nie przewidzieć? Nikt nie jest w stanie tego wytłumaczyć. – Są sytuacje, w których absolutnie nie wolno odkrywać swojej prywatności, bo niczemu to nie służy. Ponieważ Monika zdecydowała się, żeby o pewnych sprawach prywatnych powiedzieć, to tak to się właśnie potoczyło. Myślę, że teraz bardzo długo się zastanowi, zanim cokolwiek powie. Trzymam za nią kciuki i mam nadzieję, że to się odwróci – mówi Michał Olszański.
Podobno w czasie pracy zupełnie jednak nie daje po sobie poznać, że jest wzburzona komentarzami, że coś się dzieje. – Trzyma się dzielnie, jest mocno pozbierana. Mogę o niej tylko mówić, że jest moją doskonałą partnerką – przyznaje dziennikarz.
Od kilku osób słyszę, że żal im Zamachowskich, że jest im przykro. Albo, że bardziej żal Zbigniewa, bo to Monika za dużo mówiła. Zresztą sam aktor powiedział niedawno w wywiadzie: "Prowadzimy mały prywatny spór – ja żeby ograniczyć jej obecność w mediach tabloidowych, a ona, by wyjaśnić, jak jest naprawdę".
"To forma linczu psychicznego"
Psycholog społeczny, prof. Zbigniew Nęcki, też przyznaje, że żal mu szczególnie Zbigniewa Zamachowskiego. – Jego żona za dużo mówi. A w naszym społeczeństwie obowiązuje pewna norma pt. "nie pluj na własne gniazdo”. W każdym małżeństwie są trudności. Ale publiczne pranie brudów wywołuje u nas poczucie skrępowania i łamania pewnej normy. Wtedy bardzo szybko łapiemy się za ekspresję oburzenia, potępienia i zaczyna się tsunami hejtu – mówi naTemat.
To oczywiście dotyczy nie tylko państwa Zamachowskich. Każdy może tego doświadczyć, a hejterzy nie zdają sobie sprawy, jaki ich krytyka może wywołać skutek. – Hejt to ciężka kotwica, którą zarzucają różni ludzie – nieodpowiedzialni, nie wnikający w głąb, w szczegóły, a tylko oceniający powierzchownie. A to jest bolesne. Ostra krytyka może doprowadzić do głębokiego kryzysu. Wykończyć człowieka można również na odległość, słowam. To forma linczu psychicznego – mówi.
Dlatego prof. Nęcki ma radę i dla państwa Zamachowskim, i innych, którzy mogą znaleźć się w ich sytuacji: – Trzeba uświadomić sobie, że ludzie często analizują życie innych po pozorach i stereotypach. Dlatego zrobić dystans psychiczny, nie czytać, nie przejmować się i nie załamywać.
Reklama.
Monika Zamachowska
dla Na Żywo
"Boję się, że pewnego dnia nie starczy nam na jedzenie. Praktycznie wszystko co mamy, wydajemy na zobowiązania Zbyszka i prawników, a zdarza się, że prosimy o pożyczki znajomych albo rodzinę". Czytaj więcej
Moniak Zamachowska
dla Twoje Imperium
"Od wyprowadzki od niej w grudniu 2011 r. Zbyszek przelał na jej konto ponad 1 200 000 zł. Życzę pani Aleksandrze, żeby długo cieszyła się za te pieniądze pobytem w ciepłych krajach albo nowym samochodem, bo ta suma tylko w nikłym ułamku była przeznaczona na dzieci. To widać na pierwszy rzut oka". Czytaj więcej