"Ci sami ludzie, którzy chcieli uruchomienia sankcji wobec Polski, domagają się uruchomienia sankcji wobec mnie” – grzmi europoseł PiS Ryszard Czarnecki i pompuje swoje ego dodając, że "atak na mnie to atak na Polskę”, a "emaili w mojej obronie jest więcej niż w sprawie ACTA!” Ale poza swoją partią PiS europoseł ma niewielu sojuszników w Brukseli.
Jego ofensywa przed ewentualnym głosowaniem w sprawie pozbawienia stanowiska wiceszefa Parlamentu Europejskiego, o co wnioskują liderzy największych frakcji PE, przypomina rejtanowskie gesty Jacka Saryusza-Wolskiego, który stanął na drodze Donalda Tuska podczas wyborów szefa Rady Europejskiej. Czy Czarnecki skończy podobnie?
Megalomania level high
– W czwartek (dzisiaj) ma obradować konferencja przewodniczących Parlamentu Europejskiego na temat mojego odwołania z funkcji wiceszefa PE – powiedział Czarnecki w PR24.
"To godne pożałowania zachowanie nie może być łączone z instytucją taką jak PE" – podkreślono w liście.
W związku z tymi słowami oraz innymi obraźliwymi sformułowaniami Róża Thun zapowiedziała już prywatny akt oskarżenia przeciwko europosłowi PiS, o którym tutaj mówiła w rozmowie z naTemat.
Bezpośrednim powodem ataku Czarneckiego na europosłankę PO był jej występ w filmie niemiecko-francuskiej telewizji Arte na temat sytuacji polityczno-społecznej w Polsce pod rządami PiS, w którym powiedziała m.in. że Polsce grozi autokracja, i że "jest przekonana, że PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej”.
Kluby "GP" piszą wysyłają emaile
– Jest bardzo silny, nacisk aby mnie odwołać, żebym zrezygnował, lub odwołać mnie w głosowaniu – lamentuje w mediach Czarnecki. Jego zdaniem, wszyscy, którzy wysyłali e-maile w jego obronie, pisali "w obronie Polski". – Za co dziękuję – mówił w Polskim Radiu, komentując akcję zainicjowaną przez kluby "Gazety Polskiej".
Najprawdopodobniej w niedzielę dojdzie do spotkania nowego szefa MSZ Jacka Czaputowicza z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem i zapewne pojawi się na nim także temat Czarneckiego.
Poza europosłami PiS, inni parlamentarzyści do PE z Polski nie zamierzają bronić Czarneckiego, albo nie podjęli jeszcze decyzji w tej sprawie.
– Jeszcze nie podjęliśmy ostatecznej decyzji, ale uważamy że pan Czarnecki nie powinien reprezentować Parlamentu Europejskiego. Nie tylko z powodu napaści na Różę Thun, ale także z powodu innych wypowiedzi publicznych – podkreśla w rozmowie z naTemat Janusz Lewandowski, deputowany Platformy do PE.
Platforma zagłosuje za odwołaniem
Inny europoseł Platformy Jarosław Wałęsa napisał już w mediach społecznościowych, że jest za odwołaniem Czarneckiego, ale "mam swój własny powód”. "Dziś zabieram głos w ostatniej debacie i w tej chwili prowadzenie przejął właśnie on. Co to oznacza dla mnie? Co najmniej godzinne opóźnienie. To jeden z tych którzy uwielbiają dźwięk własnego głosu” – zauważył sarkastycznie Wałęsa.
Europosłowie SLD nie zajęli jeszcze stanowiska w sprawie Czarneckiego. – Poczekamy aż ta sprawa stanie na porządku obrad. Zobaczymy co on wtedy powie i jak się zachowa. Myślę, ze do ewentualnego głosowania może dojść najszybciej za miesiąc – tłumaczy naTemat Janusz Zemke z Sojuszu.
– Natomiast ja uważam, że tak się nie powinno o koleżance, czy koledze mówić, są jakieś zasady. Ale zawsze można swoje zdanie skorygować – dodał. Także PSL nie wie jeszcze jak się zachowa ws. Czarneckiego.
Przy okazji jak zauważył na Twitterze Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej" rozpowszechniając w UE pojęcie 'szmalcownik', czyli Polak sprzedający Żydów Niemcom, Czarnecki oddał niewysłowioną przysługę polskiej polityce historycznej, która od lat stara się przekonać świat, że Polacy ratowali Żydów a nie mordowali ich pospołu z Niemcami".