Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego.
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego

Rano szpital, wieczorem impreza. By- passy, cukrzyca, nowotwory i 90 lat na karku nie mogą stanąć na przeszkodzie, by bawić się do białego rana. Seniorzy wiedzą, że z życiem nie ma co zwlekać. I trzeba korzystać, próbować, poznawać, smakować. A o chorobach i bólu zapominać. – Nasz czas jest błogosławiony. To się nazywa okres wolności. Wolno ci wszystko – tak o starości mówi 89-letnia Stenia.

REKLAMA
– Żałuj, że nie widziałaś mojej ostatniej partnerki do reklamy Coregi – zachwyca się 67-letni Leszek. Do knajpy przyszedł z uroczym buldogiem, Apsikiem, który bez pardonu łasi się do wszystkich.
– A że musiałeś przyjechać.. Tak to ja bym tam był – odpowiada z zawodem 82-letni Erysław, jeden z największych amantów w Dancingu Międzypokoleniowym. Wyprzedza go tylko ponad 90-letni Henryk, dla którego 50 latki są zbyt stare. A numery do dużo młodszych zapisuje w kajecie. A potem cierpliwie z telefonem w dłoni, próbuje szczęścia.
– A to od nas ktoś? – docieka 76-letnia Ela.
– Nikt tu nie mówi o jakichś wielkich amorach, ale chętnie poszedłbym z nią na dobrą kolację, aby mile porozmawiać – mówi Leszek i ubolewa, że nie wziął od niej numeru telefonu. Choć ta piękność wykosiła już dwóch mężów.
– To ja może zagadam do dziewczyn z produkcji, załatwią numer – szuka rozwiązania Paulina, najmłodsza w tym gronie, córa a zarazem matka Dancingu.
logo
Paulina Braun, założycielka Dancingu Międzypokoleniowego, wraz z seniorami. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
To ona od kilku lat wyciąga seniorów z domów i zaciąga wprost na imprezy, do teatrów, modnych klubów. Załatwia im angaże w produkcjach filmowych, odwiedza w szpitalach. Sprawia, że mają z kim porozmawiać i nie czują się wykluczeni. Razem się śmieją i smucą na pogrzebach tych, którzy już odeszli.

Ideą Dancingu jest przełamywanie stereotypów związanych z postrzeganiem starości

Ponadto: walka z wykluczeniem społecznym ze względu na wiek, łączenie pokoleń. Dancing uczy tolerancji i odwagi, inspiruje do rozwijania swoich pasji niezależnie od wieku. Pomysłodawczynią i organizatorką Dancingu Międzypokoleniowego jest Paulina Braun. Prowadzi start up w ramach działań Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości w Warszawie. Bazowym działaniem jest organizacja eventów tanecznych. Imprezy odbywają się w modnych, młodzieżowych klubach. Kolejnymi działaniami Dancingu jest stworzenie Senior Djs Academy (seniorzy uczą się zawodu didżeja) i agencji castingowej. Czytaj więcej



Eryk (82 lat). Król melanżu, który nie ma czasu się zestarzeć

Eryk, a właściwie Erysław, to absztyfikant jakich mało. Na dzień dobry całuje w rękę i od progu flirtuje. Szczęścia próbował nawet w telewizyjnym show – "Pierwsza randka". Ale rozeszło się po kościach, bo ona nie była w typie Eryka.
logo
Eryk (pierwszy z lewej) i koledzy z Dancingu Międzypokoleniowego Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Sprawia wrażenie dziarskiego dziadka, który nie ma gorszych dni. Na niektórych zdjęciach na Facebooku wygląda, jak James Dean z nieco bardziej zarysowanym nosem i większym brzuszkiem. Choć o formę dba – nawet trzy razy w tygodniu biega na siłownię. Do setki pozostało mu 18 lat. I tak najbardziej lubi mówić o swoim wieku. Na zdrowie nie narzeka, na szczęście też.
logo
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Eryk w latach 70. to był król życia. Chociaż i teraz jest największym imprezowiczem. Wygrał szóstkę w totka – zapowiada go Paulina.
– Szkoda, że cię nie znałem, szkoda – wypala, wieszając kurtkę. I oczywiście puszcza do mnie oczko. Szóstka w totka to był przypadek. Eryk niechcący lekko trącił rurę hydrauliczną. I ta spadła i przygniotła mu palca, dlatego poszedł na tygodniowe zwolnienie. A że nudziło mu się w domu, to skreślił kupon. I nazajutrz okazało się, że wygrał prawie milion. – Wtedy za te pieniądze można było mieć mieszkanie na Saskiej Kępie i siedem fiatów 125 – obrazuje. On kupił auto i pojechał nim do Bułgarii.
82-latek miał barwne życie: nie stronił od zabawy i pięknych kobiet. Wszystko układało się po jego myśli. Najpierw pracował w Ministerstwie Obrony Narodowej jako główny energetyk, później został szefem schronu atomowego w sztabie generalnym przy Rakowieckiej. Potem poszedł na swoje. – Jak przeszedłem na prywatną firmę, to byłem panisko. Samochody zmieniałem, jak rękawiczki. Miałem z pięć polonezów, bmw, merca sportowego, taką beczkę, sponsorowałem Miss Polski – wylicza. Czas minął, dzieci dorosły, żona umarła, a pieniądze się rozeszły. – Biznes się skończył, teraz walczę, żeby spłacili mi długi – mówi. Dziś Erysław jeździ komunikacją miejską, choć jeszcze do niedawna miał dziesięcioletnią skodę. I powoli uczy się żyć jak prawdziwy emeryt.
Eryk

Aj, słuchaj, w tej chwili zapłaciłem za mieszkanie, załóżmy tysiąc złotych, po odliczeniu, światła, wody i to co zostaje… Jak 18 biorę emeryturę, to do końca miesiąca już stracę. I szukam jak dalej żyć.

Mieszka sam w 70-metrowym mieszkaniu na warszawskim Wilanowie. – Najgorsza w tej starości jest samotność. Przyjdziesz do domu i co? – pyta Erysław, który ma dzieci, wnuki i rodzeństwo. Na szczęście jest Dancing, który zajmuje dużą część jego życia. I dlatego Eryk może ciągle się śmiać, że jest seniorem, ale nie ma czasu się zestarzeć. – Dla mnie to takie drugie życie – przyznaje. Najwięcej znajomych Erysław ma właśnie tu, przyjaźni się z Pauliną, ale i innymi.
Eryk

Traci się tych stałych kolegów, co się z nimi spotykało na kawę, piwo. A to już wszyscy są w takim wieku i nie każdy ma taki swobodny układ. Praktycznie tych starych kolegów to już nie mam.

W jego słowniku nie ma słowa "emeryt". – Mówię o sobie po prostu senior. Bo dla mnie emeryt to taki pan z laską, a senior to jeszcze może i dziewczyny, i przyjaciół mieć – żartuje Eryk. Choć za moment dodaje: – Ja już jestem tak stary, że nie muszę się kochać, ale kobieta musi mnie kochać.
logo
Seniorzy Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Opowiada mi o takiej jednej, co wyjechała do Anglii. A on wzdycha. Nie mówi tego wprost, ale chyba ma nadzieję, że jeszcze wróci albo on do niej pojedzie. Póki co nie marnuje czasu. I często od znajomych słyszy: "Kurna, Eryk, ty nic się nie zmieniasz. Równo pijesz, równo się bawisz". – Czyli nie to, że usiądę w kącie i poczekam aż ostygnę z wrażenia, raczej wchodzę w temat, w środek i jestem osobą widoczną. Duszą towarzystwa. Mamy taką koleżankę, która mówi: "Eryk, ty to idziesz z taką młodzieżą, ja bym w dziub dała", odpowiadam wtedy: "Dlatego ciebie nie podrywam" – żartuje.

Ela (76 lat). Rozkręca imprezy i nie jest smutasem

Dostrzegam Elę już przez okno restauracji, do której za moment wejdzie ubrana jak pani wiosna. I skradnie całą uwagę. Ma jasne włosy, które mocno kontrastują z czerwoną marynarką i fioletowym kaszkietem. Ten musi się jej się bardzo podobać, bo nie rozstaje się z nim nawet w knajpie. Przez szyję przewiązała szal, ale i korale. Usta pomalowała na perłowy róż. – Jak się odpowiednio ubieram, jakąś sukieneczkę, to nie wyglądam na 76 lat. Ja jestem kolorystką – zaczyna nieśmiało, gdy komplementuję jej strój. Ale otwiera się z każdą minutą rozmowy. Choć do tego, że Kazik za nią gania sama się nie przyzna. Później "wsypią" ją znajomi z Dancingu.
logo
Ela i Kazik, seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
– Ela randkami była mniej zainteresowana, bo ma romans z Kazikiem – chwilę później powie Paulina. – Mamy romans taneczny. My z Kazikiem lubimy się jako brat i siostra – usprawiedliwi się 76-latka.
logo
Ela (w czerwonej bluzce) w tańcu. Dancing Midzypokoleniowy w Opolu. Fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta
Ela całe życie przepracowała jako kaletnik, dwóch synów wychowała, męża pochowała 20 lat temu. Kiedy zaczyna mówić, w knajpie nastaje cisza, za jej plecami siedzą ludzie, którzy przysłuchują się naszej rozmowie.
logo
Ela i Kazik, seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego.
A Ela opowiada, że uwielbia tańczyć. I nie przeszkadza jej w tym nawet te 76 wiosen na karku, i kilka operacji. Zresztą od zawsze była iskierką, choć większość dzieciństwa spędziła w szpitalach i sanatoriach. Nie da się ukryć, że jest "dzieckiem wojny". – Pamiętam stanie i chowanie się po różnych piwnicach. Byłam słaba, ale co padłam, to i się podniosłam – wspomina Ela. I tak jest dziś. Każdego dnia.
Bo to nie jest wcale tak, że Ela jest zdrowa jak ryba i może fikać bez bólu do białego rana. Nieraz ledwo zipie, nogi ją bolą, ale wychodzi z domu, a potem zapomina, że boli i tańczy. Czasami nawet do białego rana. Choć z tym bywa trudno, bo jak wszystkie dzienne tramwaje i autobusy już odjadą, ciężko jej z powrotem dotrzeć do domu. A wiadomo, że nie każdego emeryta stać na wojaże taksówkami. Ale to jej wcale nie powstrzymuje przed dobrą zabawą. – Przy dobrej muzyce zapomina się o wielu rzeczach. Jak zatańczę i jak ktoś zobaczy, to nie zdaje sobie sprawy po ilu operacjach jestem – uśmiecha się, popijając herbatę. A tylko na nogi miała osiem operacji. Do tego trzeba doliczyć brzuch, rękę.
Ela mówi, że dzięki Dancingowi na nowo poznała Warszawę i życie. BAL, Sketch, Aioli, Temat Rzeka – tu się bawią seniorzy. Na dansing przychodzą o wiele wcześniej, żeby sobie zająć miejsce siedzące. Bo przecież dajmy na to – jak uświadamia mnie Ela – do takiego BAL-u to przychodzi ze 300 osób i potem ciężko znaleźć, jakąś przestrzeń, która pozwoli na odpoczynek. – Nieraz niektórzy ogromnie się kłócą, jak na przykład nie mają miejsca – opowiada Ela. I sugeruje, by doceniać, że nogi nie bolą i korzystać z uroków młodości.
logo
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego.
Bo seniorzy korzystają w pełni, i to nie tylko na warszawskich imprezach. Wyjeżdżają też do innych miast. Eli w pamięć zapadł wypad do Gdańska. – Tam w parę osób żeśmy rozkręcali imprezę. My jesteśmy tak dobrani, żywotni, że nie dajemy się tej biedzie, wśród nas jest dużo takich osób. Przeszliśmy wiele trudnych życiowych sytuacji, chorób i innych. Ale energetyczni jesteśmy – szczyci się Ela.
Intensywnie było też w Opolu. Najpierw spektakl, potem impreza. – Było już późno, aktorzy jeszcze odpoczywali, troszkę muzyka grała, a my zaczęliśmy się tam bawić. Młodzi jeszcze po prostu drygu nie nabrali – opowiada. A Ela już nabrała, bo poczuła fajną muzykę i jakoś tak samoistnie zaczęła się poruszać. Po prostu poszła w tango i zachęcała towarzystwo, które siedziało przy stolikach, żeby do niej dołączyli.
Ela

A jak zobaczyli, że my się bawimy, że to fajnie wychodzi, to też się rozkręcili, ale to dopiero po 24:00. My na dancingu byliśmy do 4 rano. A potem szybciutko przespać się i znów do teatru na spotkanie międzypokoleniowe.

I na smartfonie przerzuca zdjęcia z imprez.
logo
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Ela ma takie poczucie rytmu, że do wszystkiego zatańczy. – Najbardziej lubię takie rytmiczne – opowiada i porusza rękoma w rytm piosenki, która leci w knajpie i jest zbyt wolna, by poszaleć. Ale zwykle nie tańczy sama, tylko właśnie z Kaziem. – Kiedyś na warszawskiej Pradze pląsaliśmy razem, bo to taki taneczny chłopak i podeszła do mnie kobieta i mówi: "Mam niecałe 40 lat, ale tak jak pani tańczy, to ja naprawdę nie dałabym rady" – mówi z dumą.

Leszek (67 lat). Ma zacięcie aktorskie i duszę, która się nie starzeje

W teledysku raperów Otsochodzi i Pelson zaciąga się, jak stary palacz. Zamyślona mina, zmarszczone czoło i gęsty papierosowy dym. Gra strażnika. W klipie do piosenki "Szacunek za Klasyk" widać go przez parę dobrych sekund. Ale na premierze pani reżyser pochwaliła go: "nikt tak, jak pan Leszek nie pali papierosów". – A ja w życiu nigdy nie paliłem. Wczułem się w rolę i to aż za mocno – odpowiada szczerze, uśmiechając się.
logo
Stenia i Leszek, seniorzy Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Prywatnie Leszek zupełnie nie przypomina dozorcy z teledysku. To prawdziwy elegant: ma modną fryzurę, okulary i ciepły uśmiech. Jest wysoki i krępy, zawsze dobrze ubrany, odprasowany i pachnący. W Dancingu Międzypokoleniowym obniża średnią wieku i jest najbardziej wziętym aktorem. Sam żartuje, że nie reklamował jeszcze tylko kredytu hipotecznego i pieluch.
Leszka jeszcze można było zobaczyć w reklamie Willi Wiosennej, w której mógł nawet później trochę wypocząć. Niedługo do kin wejdzie "Juliusz”, w którym także wystąpił. O mały włos nie wygrał również castingu na "Króla Ciucholandu". A ciuchy to Leszek bardzo lubi. – Biegam po szmateksach i wyciągam takie perły jak: płaszcz od Kenzo za 100 złotych, Burberry za 80 złotych – szczyci się.
Mało tego, wziął udział w spektaklu Krystiana Lupy, który będzie można zobaczyć w lutym. – Lupa powiedział do nas: "No widzicie państwo, ja się bardzo pomyliłem. Myślałem, że jesteście absolutnymi amatorami, a to co robicie jest profesjonalne..". Więc już, jak Lupa pani coś takiego mówi, to podnosi to własne ego"– żartuje Leszek i wspomina, że planuje zapisać się na kurs dykcji.
Bo ma świadomość, że ma odrobinę zacięcia aktorskiego. Utwierdził się w tym przekonaniu po tym, jak wygrał casting do reklamy jednego z banków. Na jedno miejsce kandydowało tam mnóstwo osób. Zastanawiał się więc, dlaczego to właśnie on dostał tę rolę. Zagadnął o to reżysera.
Leszek

Pytam go, jak to się stało, że ja ze swoją "nienachalną" urodą zostałem wybrany? A on na to : '..widziałem w panu pewnego rodzaju osobowość. Ja nie kręcę filmów miłosnych, w związku z tym amanci zupełnie nie są mi potrzebni. Oni mają gorzej niż pan... Ja potrzebuję ludzi, którzy mają jakąś charyzmę i trochę charakteru..'

Leszek do granej roli specjalnie nie przygotowuje się. Działa raczej spontanicznie. A w reklamie nieźle zarabia. Za niektóre dostaje nawet godziwe wynagrodzenie. Ale są też takie, które robi pro publico bono, jak na przykład tę dla studentów szkoły Kieślowskiego pt. "Wybory Miss w Domu Seniora".
– Mnie to bardzo kręci. Ale ja muszę dobrze wyglądać... przygotować się:
pójść do fryzjera, wyczyścić buty, oddać garnitur do pralni, odsztyftować się. I dopiero wtedy mogę iść – skrupulatnie podkreśla. Ale za to ile Leszek ma wrażeń i ile ciekawych ludzi poznaje. Na planie jednego z nagrań spotkał Helenę Norowicz. – Spotkania z nią nie zapomnę do końca życia. Ona w spojrzeniu miała tyle zmysłowości, że naprawdę niejedna młoda dziewczyna mogłaby jej pozazdrościć. Było w tym coś wyjątkowego. Dla takich momentów zawsze warto ruszać się z domu i wychodzić do ludzi.
logo
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Facebookowy profil Leszka jest najlepszym dowodem na to, że nie próżnuje i nie marnuje życia. Tańczy, śpiewa, relaksuje się. – Jak mi nic nie dokucza, to bawię się na całego – śmieje się.
logo
Leszek (w środku) i inni seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Leszek przyjaźni się dzisiaj z wieloma osobami, ale w żadne związki nie chce się angażować. – Ludzie już chyba lekko mają to wszystko za sobą. Myślę, że człowiek w pewnym wieku ma już takie wymagania, że ta wyidealizowana osoba jeszcze się nie urodziła – śmieje się. Zresztą jedno małżeństwo ma za sobą. Była Francuzką i przeżyli razem w Paryżu osiem lat. – To mi bardzo pomogło w poznaniu kultury francuskiej. Jesteśmy ciągle w dobrej komitywie – opowiada. Rozstali się w zgodzie. Dzieci nie mieli. A ona potem ułożyła sobie życie na nowo.
Dobrze mu się żyje w Polsce, bo ma dwie emerytury – polską i francuską. – Jestem bardzo uprzywilejowany, bo z tej polskiej nigdy bym nie wyżył. Za 526 zł umarłbym z głodu – dodaje. Leszek zabezpieczył się na starość. W Nicei, gdzie spędził długi okres życia, ma mieszkanie, które wynajmuje. W ogóle z Francją Leszek jest od dawna, również kulinarnie. Prowadził w Paryżu restaurację, a później po powrocie do Polski miał bar kawowy w stylu francuskim w samym centrum Warszawy.
Dziś marzy mu się podróż do Japonii i Birmy. Chciałby też wrócić jeszcze do Nowego Jorku. Dużo czyta i korzysta z uroków życia. – Uważam, że dusza się nie starzeje. I ciągle w duszy ma się ileś tam lat mniej. Bardzo mi zależy na tym, abym był zdrowy i miał siły na długie lata – uśmiecha się.

Stenia (89 lat): Dzisiaj sobie nie pozwalam na ból

Stenia, a właściwie to Stanisława, gości mnie w domu w przeddzień swoich 89 urodzin. Z tej okazji wyprawia dla znajomych aż cztery przyjęcia. Tym razem będzie bez tańców, ale za to z dobrym jedzeniem i miłym towarzystwem. Stenia ma wielu przyjaciół, choć przeważnie są oni od niej młodsi. – Niestety nie mam już koleżanek w moim wieku, one albo siedzą w domu i są już niechodliwe, albo w ogóle już ich nie ma. Mam natomiast młodsze towarzystwo, które mnie akceptuje. Nie mam żadnych oporów, jestem podobno bezwstydna – mówi z uśmiechem.
W tle gwiżdże gotujący wodę czajnik. Stenia szybko się z nim rozprawia i już za chwilę na stoliku ląduje herbata w szklance z tamtej epoki. Stanisława woli, by mówić jej na "ty". – To sprawia, że nie czuję się wykluczona, że czuję się bliżej. A babcia to ciepełko – uśmiecha się uroczo. I od Steni bije takie babcine ciepełko, pyta czy do herbatki miodu nie dolać. Stenię do Dancingu zaprowadziła ciekawość. I tak jest jego częścią już od 7 lat. Paulinę traktuje jak wnuczkę. Wiele jej zawdzięcza. A Dancing rozszerza jej pogląd na świat. I na jednym z eventów mogła popatrzeć przez okulary hololens, choć nawet jej wnuk nie wie, co to takiego. – Robiliśmy takie rzeczy, które moje koleżanki uznałyby za szaleństwo. Czasami pytają mnie, czy to wypada. Mówią, że mam odwagę – opowiada 89-latka.
logo
89-letnia Stenia, jedna z seniorek Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Ma odwagę, by spotykać się w młodzieżowych klubach, próbować nowych potraw, rozmawiać z nieznanymi ludźmi. Ma też odwagę, by wejść na parkiet i tańczyć, nawet jeśli jest zupełnie pusto.
Stenia

Często rozkręcamy imprezy, bo wy młodzi jak leci muzyka, to macie jakiś opór, wstyd, by wyjść i zatańczyć. My natomiast nie mamy nic do stracenia, więc wychodzimy i tańczymy. Nam nie jest potrzebny dopalacz czy coś, co nas energetyzuje. My mamy to w sobie. I od razu jesteśmy gotowi do dobrej zabawy.

I Stanisława nie potrzebuje do tańca partnera, woli "gimnastykować się sama". – Dla mnie taniec to nie tylko bliskość z mężczyzną. Ja to traktuję jako ruch i wypowiedź mojej radości, nastroju – powtarza. Stenia ma słuch i serce do muzyki, dlatego zatańczy i do disco, ale i do wszystkiego, co puszczą. A do tego pięknie się ubierze – wybiera stroje raczej swobodne, nieprzesadne. Ale zawsze coś sobie dopnie: a to kwiatek, a to broszkę.
logo
Stenia i inni seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
I na przykład we Wrocławiu oniemieli z wrażenia, że w ciągu dnia można się tak dobrze i swobodnie bawić, jak seniorzy z Dancingu. Nie boli? – pytam. – Wszystkich boli. Ale ja umiem nad tym psychicznie jakoś zapanować.
Stenia

To znaczy udaję, że mnie nic nie boli, nigdy nie opowiadam o swoich chorobach. I zawsze mówię, że jestem panią i właścicielką swojego ciała. To ja decyduję, czy może mnie coś boleć czy nie. Dzisiaj sobie nie pozwalam, by mnie cokolwiek bolało, bo wychodzę i mam sporo spraw do załatwienia.

89-latka jest już prawie osobą publiczną. Bywa nie tylko w programach telewizyjnych, ale i gra w reklamach, teledyskach. – Kiedyś nagrywałam ze Szcześniakiem, miałam występ z Młynarską, w radiu program – "Babcia radzi" – chwali się. I biegiem do pokoju po wycinki reklam, w których brała udział. To tylko mały ułamek, bo reszta leciała w telewizji albo radiu.
logo
Seniorzy z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Stenia znalazła sposób na starość: wyjść z domu i czymś się zająć. – Cieszę się, że nie mam czasu na nudzenie się czy na utyskiwanie na swoje życie – przyznaje. Dlatego, jeśli jest coś do zrobienia, to Stenia jest pierwsza. – Zdaję sobie sprawę, że mój dzień jest błogosławiony – uważa. I Stenia mówi wprost, że tak dobrego okresu, jak starość, to ona nie miała całe życie. Teraz sama mieszka, sama o sobie decyduje. – To się nazywa okres wolności. Wolno ci wszystko – uśmiecha się.
Wcześniej nie zawsze było kolorowe. Po powstaniu warszawskim została w stolicy sama. Ojca zabrali do Mauthausen, gdzie zginął. Mama została w Pruszkowie. – Chcąc żyć, musiałam jakoś szybciutko wydorośleć i powziąć jakąś decyzję, co będę w życiu robić. I najlepszym rozwiązaniem było zostanie pielęgniarką. A zrobiłam to dlatego, że tam była bursa, jedzenie i nauka za darmo. A ja nie miałam nic, dosłownie – mówi Stenia. Pielęgniarką była tylko przez dwa lata. Potem imała się wielu zajęć: robiła dekorację wnętrz, pracowała w administracji. Jej mąż nie żyje, młodsza córka odeszła w zeszłym roku. Została druga i czworo wnucząt. – Jestem osobą samotną. Tylko robię wszystko po to, by jak najmniej mieć tej samotności. Mnie nigdy nie ma w domu, bo staram się właśnie, by nie być w domu. Bo w domu jest samotność. Więc jeśli udaje się coś gdzieś poza, to ja chętnie wyjeżdżam, chodzę czy bywam na różnych konferencjach spotkaniach.
logo
Stenia, 89-letnia seniorka z Dancingu Międzypokoleniowego. Fot. Archiwum Dancingu Międzypokoleniowego
Teraz Stenia musi się zastanawiać, czy starczy jej na wszystko. – Muszę gospodarzyć się oszczędnie i zdrowo, żeby zaoszczędzić na bilet do teatru. Coś za coś, nic mi nie spada z nieba, moja emerytura się nie zmieni – stwierdza.
A Stenia ma marzenia, które mogłyby się spełnić, gdyby miała nieco więcej pieniędzy. – Otóż nie latałam balonem i właśnie szukam sponsora. Chciałabym też być na koncercie noworocznym w Wiedniu. Ale tam na rok z wyprzedzeniem zamawia się bilety. Są losowania, to kosztuje tysiąc euro. A jeszcze w dodatku musiałabym mieć długą suknię, piękne czarne lakierki. Właśnie, właśnie, jeszcze te lakierki – mówi Stenia. Siedzi przy stole w kuchni naprzeciwko wielkiego okna. Ale tu jest tylko ciałem, duch już dawno jest w Wiedniu, w Musikverein. W tej czarnej sukni i połyskujących butach.