Zwiastun najnowszego filmu o Hanie Solo niestety nie powalił na kolana. W przeciwieństwie do "Łotra", czy trailerów innych produkcji należących bezpośrednio do kanonu "Gwiezdnych Wojen" ten nie niósł ze sobą nawet widma tajemnicy. Czy to znaczy, że biopic najciekawszej postaci z uniwersum okaże się totalnym badziewiem? A może po prostu wszyscy powoli odczuwamy przesyt światem wykreowanym przez George’a Lucasa?
Pewnie dostaną mi się bęcki, ponieważ najprawdziwsi fani "Gwiezdnych Wojen" to strasznie konserwatywna grupa ludzi, traktująca SW jako świętość, a może i własność, której nikt nie jest godzien kalać. Spoko, przez długi, długi czas sam podchodziłem do uniwersum Lucasa (z czasem powstawania kolejnych książek nie tylko jego) jak do prawdy objawionej, nietykalnego absolutu. Niestety w obecnych czasach, a dokładniej w ostatnich trzech miesiącach "Gwiezdnych Wojen" w mediach zrobiło się za dużo. A że kiedy galaktyka wzywa, moim obowiązkiem jest walka to chyba jesteście w stanie mnie zrozumieć.
Po pierwsze Rian Johnson Czego złego by nie mówić o "Ostatnim Jedi" (Leia Superman - WTF?!), środkową część najnowszej trylogii należy uznać za film co najmniej dobry. Pokazujący, że z "Gwiezdnych Wojen" da wycisnąć się coś więcej niźli tylko przejedzone odgrzewane kotlety. Mroczny, z wspaniałym występem Marka Hamilla, lecz nadal posiadający walor familijnego filmu, idealnego do obejrzenia z całą rodziną w porosołowe, niedzielne popołudnie.
Z humorem, świeżym podejściem fana na stanowisku reżysera. Nic dziwnego, że w ręce Riana Johnsona wsadzono ster kosmicznego statku, którym za parę lat przeprawimy się przez czwartą trylogię. Niestety to chyba ostatnia dobra wiadomość z pokładu Disneya.
RIP Han Solo
W przerwie tegorocznego Super Bowl odpalono pierwszy zwiastun "Solo", drugiego po "Łotrze 1" filmu z cyklu "Star Wars Stories". Kiedy znana producentka Kathleen Kennedy usunęła z planu swawolnych, nierespektujących scenariusza Lawrence’a Kasdana reżyserów - Phila Lorda i Chrisa Millera ("21st Jump Street", "Lego: The Movie"), którzy zdołali nagrać niemalże 80% filmu, zrobiło się naprawdę gorąco. Dlatego fakt, że Ron Howard wziął się do roboty i ten film w ogóle dojdzie do skutku zasługuje na szacun.
No i w zasadzie tu kończą się pochlebne słowa o "Solo", bo gdy do problemów z reżyserami dodamy, że wcielający się w tytułową rolę Alden Ehrenreich już w trakcie zdjęć musiał dodatkowo doszkalać się z aktorstwa, naprawdę nie jest klawo. W końcu w trakcie castingów typ musiał pokonać ponad tysiąc innych kandydatów! Jakim cudem?!
Obawy zdaje się potwierdzać zwiastun. Niby szybki, jest lekka podjarka, ale ogólnie całość nie wznieca uwagi godnej obrazu opowiadającego historię postaci odegranej przez Harrisona Forda. A Disney musi wiedzieć, że jeśli wizerunkowi Hana stanie się krzywda, wytwórnia zbierze ostre cięgi od fanów. Oczywiście najmocniej dostanie się samemu Aldenowi, który już na tym etapie nie wydaje się godnym następcą legendarnego aktora. Tip: jeśli nie chcecie dodatkowo się dołować, nie oglądajcie zwiastuna w wersji z polskim dubbingiem. Na premierę przyjdzie nam poczekać do 25 maja.
Galaktyka Westeros
Wczoraj świat obiegła informacja o tym, że reżyserami kolejnej, piątej trylogii "Gwiezdnych Wojen" zostali Dan Weiss i David Benioff, czyli twórcy kultowej "Gry o tron". Galaktyka zbroczy krwią, przy wtórach ochów i achów incestowych scen? Lepiej spytać "po cholerę nam kolejna trylogia?". Rozumiem, że przy dzisiejszej koniunkturze "Gwiezdne Wojny" to doskonała maszynka do kręcenia hajsu, ale przez chciwość Disney może strzelić sobie w kolano.
A może frytki do tego?
W ostatnim czasie doszło do cudownego rozmnożenia wszelakich newsów i działań na poligonie "Star Wars". Zobaczyliśmy zwiastun "Solo" (ble), dowiedzieliśmy się kto nakręci kolejną sagę, no i poznaliśmy jeszcze trochę szczegółów dotyczących nadchodzącego serialu "Star Wars Stories", który w przyszłym roku zadebiutuje na platformie streamingowej Disneya. Nie za dużo tego?
W poprzednich latach superancki był sam etap oczekiwania na kolejną część "Gwiezdnych Wojen". Nerwowe zbieranie najmniejszych wiadomości, macanie paczek chipsów w poszukiwaniu gadżetów z uniwersum SW. Rozumiecie? Robotę wykonywała otoczka tajemnicy. W odniesieniu do tego, co obecnie dzieje się ze "Star Wars" obawiam się, że w końcu przejemy się wszechobecnością "Gwiezdnych Wojen". Mimo to jako wierny fan, mówię producentom i twórcom serialu Niech Moc będzie z wami, choć od tego przesytu głowa nas wkrótce zaboli.