Tomasz Sekielski, doświadczony i znany dziennikarz, przez wiele lat związany z TVN, przygotowuje film dokumentalny o pedofilii w Kościele. W tym celu rozpoczął zbiórkę w internecie, ponieważ nie jest w stanie sam sfinansować całego przedsięwzięcia. Informacja wywołała różne emocje, od wtorku o jego projekcie zrobiło się głośno. – Nie znalazłem osób, firm, czy redakcji, które wyłożyłyby pieniądze na zrobienie takiego filmu. Nie chcą się z nim kojarzyć. Nie chcą się narazić – mówi naTemat.
Jaki jest odzew po jednym dniu od rozpoczęcia zbiórki?
Na razie dobry. Powoli jakiś hejt zaczął się wydobywać, ale ogólnie ludzie reagują bardzo pozytywnie. Mówią, że taki film jest potrzebny, żeby to nagłośnić. Byłem właśnie na konferencji w Episkopacie Polski, która była poświęcona pedofilii i prałat Żak mówił o tym, że Kościół jest dopiero na początku drogi, że wiele ma do zrobienia. Myślę, że w dobrym momencie robię ten film. Skoro Kościół też odczuwa potrzebę, żeby się z tym rozliczyć i jeszcze poważnie do tej sprawy podejść.
Rozmawiał Pan już o filmie z Episkopatem?
O filmie nie. Ale podczas konferencji zadałem pytanie księdzu Żakowi, który w Kościele odpowiada za zajmowanie się tym tematem. Zadałem proste pytanie, ile takich przypadków Kościół odnotował w zeszłym roku i ile skierowano do prokuratury. Ksiądz Żak z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że nie zna szczegółowych danych. Nie wiem, czy to oznacza, że jest ich tak dużo, czy że rzeczywiście ich nie ma.
Natomiast trudno jest walczyć z takim zjawiskiem i oczyszczać się, jeśli osoba, która jest odpowiedzialna za to, nie ma podstawowych danych, jaka jest skala problemu. Jak wiele osób się zgłasza, ilu księży to dotyczy, jak wiele jest ofiar. Mam wrażenie, że jeszcze długa droga przed Kościołem.
I mam nadzieję, że film, jaki chcę zrobić – i mówię to jak najbardziej serio – pomoże Kościołowi zmierzyć się z tym problemem. Bo ja nie zamierzam robić filmu antykościelnego. A już na pewno antyreligijnego.
Takiego odbioru pewnie nie da się uniknąć. Już widać go w komentarzach. "A dlaczego Kościół, a nie meczet?", "A może molestowane dziennikarki...?". Przeczytałam też o znieważaniu "dygnitarzy Kościoła". Stąd moje pytanie o odzew.
Spodziewam się ataków na mnie. Spodziewam się, że część osób, nawet nie czekając na ten film, będzie miała już wyrobione zdanie na jego temat. Ale ja nigdy nie bałem się poruszać kontrowersyjnych spraw w swoich materiałach, filmach czy reportażach, i tak jest w przypadku pedofilii w Kościele. Uważam, że polski Kościół jest jeszcze daleko z tyłu za Kościołami w USA, Irlandii, Australii, Holandii, Szwajcarii, gdzie Kościół zaczął się rozliczać i wypłacać odszkodowania ofiarom. Co też jest ważne, bo w Polsce Kościół odcina się od księży, gdy dochodzi do jakichś spraw i procesów. Mówi, że to księża mają wypłacać odszkodowania. Kościół stara się tego unikać.
Dlaczego pedofilia wśród księży? Co spowodowało, że właśnie o tym chce Pan zrobić film?
Kilka lat temu poznałem tzw. ocalonych. Tak się mówi o osobach, które doświadczyły molestowania seksualnego przez księży i które jakoś sobie poradziły, bo są osoby, które tego nie wytrzymały. Załamały się psychicznie, popełniły samobójstwa. Historie ocalonych, których poznałem, naprawdę mocno mną wstrząsnęły. Ale też wstrząsnęła mną pewna obojętność struktur kościelnych na ich cierpienie i próba tuszowania tych spraw. Od kilku lat myślałem o zrobieniu tego filmu. Ale nie ma specjalnie chętnych, by wyłożyć pieniądze na taką produkcję.
Szukał Pan?
Tak, próby były podejmowane. Kościół ma olbrzymie wpływy w Polsce. Nie znalazłam takich osób, czy firm, czy redakcji, które wyłożyłyby pieniądze na zrobienie takiego filmu.
Jak reagowali?
Zazwyczaj słyszałem: no tak, to świetny pomysł. Tak, tak, zrób. Ekstra. Chętnie obejrzymy. I na tym się kończyło.
Boją się.
Tak. Dostawałem wyraźny sygnał, że osoby, czy konkretne firmy nie chcą być kojarzone z takim filmem. Bo wiadomo, w Polsce...Nie chcą się narazić.
Co chciałby Pan pokazać tym filmem?
Wiadomo – że dzieci były krzywdzone przez księży. Ale oprócz tego chcę pokazać jeszcze dwie rzeczy, które są dla mnie szalenie ważne. To nie ma być zbiór pojedynczych historii o molestowaniu i wykorzystywaniu. Chcę pokazać pewien mechanizm społeczny, który funkcjonuje, szczególnie w małych miejscowościach, na wsi. Gdzie panuje zmowa milczenia. O księdzu nie mówi się źle. Ofiary w takich miejscowościach spotyka ostracyzm, nie wierzy im się, albo nakłania, żeby milczały. Albo nazywa kłamcami. Także rodziny często od takich osób się odcinają. Bardzo chcę to pokazać w moim filmie.
A druga rzecz to to, że nie jest to sprawa nowa. A mimo to księża wciąż mogą liczyć na pobłażliwość swoich przełożonych.
Jaki jest pomysł na realizację? Może nie był łatwo namówić ocalonych do wystąpienia przed kamerą.
Mam już kilka takich osób, rozmawiałem z nimi. Wciąż docierają do mnie nowe sygnały. Od wczoraj, od momentu podania informacji, że uruchamiam zbiórkę, zgłosiły się do mnie kolejne osoby, które mówią, że były wykorzystywane. Mam kilka wstrząsających historii.
A księża?
Próbowałem nagrywać jednego księdza pedofila, ale był niechętny do dyskusji. Ale naprawdę jeszcze nie rozmawiałem. Będę próbował rozmawiać dopiero, gdy będę miał już wszystko zebrane, żeby to była rozmowa na argumenty. I z tymi, którzy mieli się takich czynów dopuścić, i z hierarchami, którzy przymykali oczy. Zobaczymy, czy mi się uda. Czy Kościół rzeczywiście jest gotowy na szczerą, otwartą rozmowę na ten temat. Chcemy, żeby wszystkie fakty zgadzały się co do przecinka. Żeby nikt później nie mógł nam zarzucić, że robimy coś w pogoni za sensacją.
Kto, oprócz Pana stoi za produkcją?
Film produkuje mój Kombinat Medialny. Robię to głównie z bratem, ale oczywiście są osoby, które nam pomagają. Dlatego uruchamiamy zbiórkę, żeby zbudować jakąś redakcję, ludziom trzeba płacić za pracę. Mamy mnóstwo materiałów do przeglądania, do weryfikacji. Sam nie jestem w stanie sfinansować całego filmu. Pewne rzeczy już zaczęliśmy we własnym zakresie, ale wiemy, że nie udźwigniemy finansowo tego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że zbiórka będzie się rozpędzała i będziemy mogli wszystko sprawnie robić.
Samą informacją o zbiórce wywołał Pan emocje, a co dopiero filmem? Część bije brawo, ale w niektórych środowiskach będą się teraz mocno przyglądać, co Pan robi.
I kibicować, żebym nie zebrał (śmiech).
Na przykład. Liczy się Pan z tym?
Przez zbieg różnych okoliczności stałem się niezależnym producentem. Przecieram szlak. Tym bardziej liczę, że uda się zebrać pieniądze. Może w ten sposób powstanie rynek niezależnych produkcji filmowych? To też byłoby fajne. Gdyby okazało się, że są ludzie, którzy są w stanie wyłożyć pieniądze, by powstał dobry film dokumentalny. Co ważne, ja potem udostępnię mój film za darmo, za pośrednictwem YouTube'a. Nie będę go sprzedawał. Wszystko jest opisane na stronie Patronite. Nawet przeciwnik tego filmu będzie mógł go obejrzeć na YouTube.
Jak długi to będzie film? Niektórzy kąśliwie pytają, ile odcinków, tak długa to może być historia.
Planuję pełnometrażowy film dokumentalny, ale nie wykluczam, że w trakcie pracy zbierzemy tyle materiału, że będzie można go wykorzystać, aby stworzyć serial dokumentalny.