Naszą wyobraźnią rządzą celebryci? Można odnieść takie wrażenie, patrząc na okładki kolorowych pism. Na skraju blasku jupiterów stoją też jednak niektórzy profesorowie, którzy umieją odnaleźć się w mediach, przy okazji nie tracąc na wiarygodności.
Profesor to skarb dla dziennikarza. Te cztery literki przed nazwiskiem czynią program telewizyjny czy artykuł bardziej poważnym. Jednak nie wszyscy to zwierzęta medialne – niektórzy nie odbiegają daleko od stereotypu nudnego naukowca. Inni brylują przed kamerami i sypią anegdotami jak z rękawa, jednocześnie mówiąc o skomplikowanych zagadnieniach ze swoich dziedzin.
Mistrz języka
Profesor Bralczyk na pierwszy rzut oka nie wygląda jak gwiazda mediów. Łysina, okulary, broda, zwykła koszula i marynarka. Potrafi jednak spowodować, że nie można oderwać od niego wzroku.
Ten sympatyczny językoznawca, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy, od lat wyjaśnia nam na różnych antenach zawiłości języka polskiego. Wykłada na Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Od jakiegoś czasu działa też prężnie w internecie – m.in. prowadzi bloga, gdzie zamieszcza swoje wgady (to jego neologizm utworzony dla określenia filmików – analogicznie do "wpisu"). Jest też autorem wielu książek w przystępny sposób traktujących o języku polskim.
Jerzy Bralczyk zdecydowanie wyprzedził w popularności swojego kolegę po fachu – również znanego z mediów profesora – Jana Miodka. Może lepiej potrafił odnaleźć się w świecie współczesnych mediów, gdzie właśnie internet jest potęgą.
Choć widzimy go najczęściej mówiącego o rzeczach ze swojej dziedziny, poznajemy go, jak prawdziwą gwiazdę przystało, także z innych stron. Na przykład w programie "Drugie śniadanie mistrzów" w TVN24 rozmawia z innymi znanymi i szanowanymi o najrozmaitszych wydarzeniach. A w programie "Maja w ogrodzie" mogliśmy poznać jego wspaniały ogród.
Filozofia świnek morskich
Profesor Jan Hartman to kierownik Zakładu Filozofii Medycyny na Uniwersytecie Jagielońskim. Oprócz pracy naukowej zajmuje się publicystyką i często komentuje różne zjawiska w Polsce. Jest znany ze swojego ciętego języka i celnych ripost.
Nie stoi z boku, ale angażuje się w sprawy, które leżą mu na sercu. Czynnie wspierał m.in. marsz ateistów i agnostyków w Krakowie. Nie stroni od gorących debat światopoglądowych, w których mało kto może mu dorównać.
Nie wszyscy wiedzą, że jego zaangażowanie nie kończy się tylko na mówieniu. Media interesowały się jego pasją ratowania świnek morskich (pisaliśmy o tym tutaj). Jego mieszkanie jest nimi wypełnione. Adoptuje zwierzęta porzucone czy chore, którym zapewnia godziwy dom.
Socjolog zaangażowana
Profesor Jadwiga Staniszkis należy do grupy rozchwytywanych przez media socjologów. Od wielu lat jest związana z Uniwersytetem Warszawskim. Tam współtworzyła w okresie PRL-u opozycyjne środowisko polityczno-kulturalne.
Oprócz książek, z których wiele mogła wydać dopiero po 1989 roku, jest też znana ze swoich felietonów i komentowania życia politycznego.
Liczne grono traktujących ją jako idolkę mogło zaspokoić ciekawość odnośnie jej życia osobistego czytając szczerą autobiografię. Opisała w niej między innymi ciężkie przeżycia małżeńskie.
Celebrytyzm naukowy
Takich profesorów można by wymieniać długo. W ostatnich latach brylują głównie psycholodzy i socjolodzy, których dziennikarze, nie zawsze wiedząc do końca czym zajmują się ich rozmówcy, pytają prawie o wszystko. Na topie są chociażby profesorowie Janusz Czapiński, Andrzej Rychard czy Ireneusz Krzemiński. Inne dziedziny także mają swoje gwiazdy, jak ekonomia z Witoldem Orłowskim, albo politologia z Wawrzyńcem Konarskim.
Profesor Wiesław Godzic, sam będąc filmoznawcą, medioznawcą i socjologiem, także jest rozchwytywany w mediach. Twierdzi, że są nam potrzebni zarówno "piekielnie nudni" naukowcy jak i ci, mający żyłkę popularyzatorską. – Problem byłby wtedy gdyby proporcje były zaburzone – mówi profesor i dodaje, że zagrożeniem jest, gdy "gwiazdki" nie rozwijają się naukowo i nie publikują.
Jak postrzegają aktywność medialną koledzy z instytutów, katedr i wydziałów? – Środowisko nie lubi celebrytów – mówi nam Godzic. Zresztą wielu naukowców, często słusznie, stroni od mediów. Profesor biologii Magdalena Fikus mówiła nam kiedyś o denerwującym zwyczaju dziennikarzy wycinania krótkich, oczywistych wypowiedzi. Na to samo zwraca nam uwagę profesor Godzic – To nieumiejętność współpracy. Dziennikarz musi mieć wypowiedź profesora, ale nie ważne jest co on mówi – przekonuje medioznawca.
Dziennikarze idą też czasem na łatwiznę, by omijać samą naukę, a zyskać łatwe odpowiedzi. – My jesteśmy od interpretowania, nie oceniania – mówi profesor Godzic i radzi dziennikarzom, żeby notesy z numerami nie zawierały tylko pojedynczych nazwisk z danej dziedziny i by zmieniała się kolejność komentatorów.
Czy jednak to tylko wina mediów, czy może też sami profesorowie dają się podpuszczać, albo chcą łatwo zaistnieć? Niektórzy naukowcy stają się "znani z tego, że są znani". Widzowie wiedzą często, że to ktoś ważny, ale nie wiedzą do końca dlaczego. Podobnie jak z gwiazdami showbiznesu, ludzie chcą słuchać o tym, jakie profesorowie lubią sporty, czy co gotują na kolację w niedzielę. – Powinna się im szybko zapalić lampka. Naukowiec musi być przezroczysty i nieistotne powinno być, jak wygląda jego żona, czy jakiego ma psa. Ale rzeczywiście rodzi się taki fenomen celebrytyzmu naukowego – zauważa profesor Godzic.
Medioznawca przekonuje nas, że największy problem jest jednak nie z pokoleniem 60+, tylko z naukowcami około 40 roku życia, którzy po zdobyciu doktoratu, zamiast dalej się rozwijać, pisać publikacje, czują, że potrafią wyjaśnić ludziom cały świat. Wiadomo, rozpoznawalna twarz to większe możliwości zarobku – np. zatrudnienia na uczelniach prywatnych. Profesor Wiesław Godzic nie potępia jednak zupełnie naukowców-celebrytów. Wie, że jego pokolenie musi się uczyć atrakcyjności, czy szybkości przekazu, bo przecież odbiorcy mediów, to także jego studenci.