O Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN jest ostatnio głośno, szczególnie na prawicy. – Mamy pewne zastrzeżenia do angażowania się muzeum w różnego rodzaju napięcia o charakterze jednak politycznym – stwierdził ostatnio w TVP Info wiceminister kultury Jarosław Sellin. Przypomniał, że POLIN podporządkowane jest trzem podmiotom: resortowi kultury, władzom Warszawy oraz Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu. – Jeśli chcemy coś zmieniać, to musi być to uzgodnione w tym trójkącie. To nie jest łatwe – mówił. O ostatnich inicjatywach muzeum i kontrowersjach jakie wywołały na prawicy rozmawiamy z dyrektorem prof. Dariuszem Stolą.
Piotr Cywiński, dyrektor muzeum Auschwitz-Birkenau żalił się niedawno, że żyje w sytuacji największego i najdłuższego hejtu w życiu. Ma pan podobne doświadczenia?
Prof. Dariusz Stola: – Nie w takim stopniu. Wiem, że Piotr dostaje setki e-maili, że kampania przeciw Muzeum Auschwitz i niemu jest zorganizowana, ktoś produkuje i wypuszcza złośliwe fake newsy na ich temat. W naszym wypadku są to fake newsy klasy "C”, nienawistne szambo znane czytelnikom anonimowych forów dyskusyjnych, i zwykłe przeinaczenia chętnie powtarzane przez prawicowe media, ale nie jest to zorganizowana kampania. Różnica in minus naszej sytuacji polega na nieuzasadnionej krytyce ze strony pana ministra kultury, senatorów PiS, czego kolegom z Oświęcimia oszczędzono.
Na portalach społecznościowych sympatyków PiS jesteście mocno atakowani, szczególnie po ostatnich inicjatywach, czyli wystawie przygotowanej na 50 rocznicę antysemickiej czystki Marca 68 i po kampanii multimedialnej: "Inne słowa ten sam hejt”.
Tak, wystawa "Obcy w domu. Wokół Marca ’68” przyciągnęła uwagę prawicowych portali, nawet zanim jeszcze ją otworzyliśmy. Jeden z takich tekstów cytujemy nawet na ekspozycji: "to chyba jedyna w Polsce wystawa, które może pokazać hejt o samej sobie". Podobne reakcje wzbudziły nasze spoty przeciwko mowie nienawiści w Internecie. Przychodzi też trochę obraźliwych listów. Na pewno jest znacznie gorzej niż było jeszcze trzy miesiące temu. Zachowujemy niektóre z tych głosów, może zrobimy z nich wystawę lub wystawę internetową. One bardzo dobrze świadczą o muzeum: nasi przeciwnicy oferują oszczerstwa, kłamstwa, przeinaczenia lub bezpodstawne zarzuty – jeśli tylu ludzi złej woli tak bardzo się stara znaleźć jakiś błąd i nie może, to znaczy, że wystawa jest bardzo dobrze zrobiona.
Powiedziałem, że istotna różnica między sytuacją dzisiejszą a tą w 1968 r. jest taka, że nie mamy odgórnej, rządowej kampanii antysemickiej, bo oczywiście niczego takiego nie ma. Wprost przeciwnie, było kilka jasnych wystąpień przeciwko antysemityzmowi: prezydenta Dudy, premiera Morawieckiego, prezesa Kaczyńskiego. Dobrze, że zabrali głos w tej sprawie.
Ale atmosferę antysemicką ktoś wywołał i ktoś za nią odpowiada?
Nagły wzrost skali antysemickiego hejtu jest następstwem uchwalenia ustawy o IPN, a dokładniej jest skutkiem reakcji na reakcję na tę ustawę. Ustawa wzbudziła falę krytyki, zwłaszcza w Izraelu, częściowo zasadnej ale zawierającej też krzywdzące i fałszywe głosy o Polakach w ogóle. Takie głosy niektóre media w kraju z lubością cytowały na dowód, że Żydzi nas szkalują, mamy z nimi wojnę, itp. Zarazem różne ważne postaci broniły tej ustawy jak niepodległości, choć dziś już chyba wszyscy widzą, że wcale nie broni ona naszego dobrego imienia tylko zadała mu gigantyczne szkody, nie pozwala ściągać żadnych faktycznych zagranicznych oszczerców, ale zraziła wielu naszych przyjaciół.
I jedyny z niej pożytek będzie taki, że prokuratorzy i organizacje w rodzaju Reduty Dobrego Imienia czy ONR będą mogły zastraszać historyków, nauczycieli, czy dziennikarzy ciąganiem ich po sądach. W 1968 r. było podobnie: kampania antysemicka w PRL wzbudziła falę krytyki na Zachodzie, w niej były głosy generalizujące, że wszyscy Polacy to antysemici, itp., które prasa partyjna chętnie cytowała, a PZPR przedstawiała jako obrońcę honoru narodowego. W obydwu wypadkach preferowana jest obrona przez atak na Żydów – nie na tych kilku co powiedzieli coś głupiego o Polakach, ale na Żydów w ogóle. Wielu ludzi uznało, że ma zielone światło do wyrażania wszelkich antyżydowskich uprzedzeń i oskarżeń. No i szambo się wylało.
Co z nim zrobić?
W obliczu tego wszystkiego potrzeba teraz czegoś więcej niż słowa, potrzeba działań, bo bierność jest uznawana za milczące przyzwolenie. Podam przykład znanego felietonisty, przyjmowanego na salonach, który nazwał Żydów "chciwymi parchami”. Jego redakcja na to nie zareagowała, stowarzyszenie dziennikarskie nie zareagowało, organ zajmujący się etyką mediów nie zareagował.
Dla prawicy reprezentatywne są takie głosy jak posła Jakubiaka, że muzeum Auschwitz "jest w zasadzie integralną częścią Izraela” i powinno zostać odzyskane dla Polaków, albo wspomnianego przez pana Rafała Ziemkiewicza, który w kontekście muzeum Polin napisał na Twitterze, że "to samo lewicowe towarzystwo, które ukradło Polakom gazetę ’S’ ukradło też polskim Żydom ich muzeum”. Jak pan się do tego odniesie?
Nie znam tych akurat wypowiedzi, ale mnie nie dziwią. Ten tweet o "parchach” pochodzi przecież właśnie od pana Ziemkiewicza..
Nie, podobno go złożyła, ale jeszcze nic nie dostałem.
Czyli nie obawia się pan żadnych pozwów i nie zmierza przepraszać za umieszczenie wpisów tych państwa na wystawie, choć bez wymieniania nazwisk?
Nie zamierzamy za wystawę o Marcu przepraszać. Natomiast pani Ogórek dziękuję, bo dzięki niej wiadomość o wystawie dotarła do tysięcy ludzi i mamy fantastyczną frekwencję – w niespełna trzy tygodnie obejrzało ją 15 tysięcy ludzi. Cieszę się z tego, bo wystawa jest świetnym narzędziem edukacji historycznej. Trzeba być doprawdy uprzedzonym, by tego nie widzieć. Za to panu Ziemkiewiczowi nie dziękuję, bo jego wypowiedź była haniebna i powinna być przykryte wstydem. Niczym innym.
Czy takie wpisy jak pana Ziemkiewicza, czy Ogórek wypełniają definicję antysemityzmu?
Ma Pan wątpliwości, że określenia całego narodu "parchami”, to nie jest antysemityzm? Przecież to tak jakby powiedzieć o nas "polskie świnie”. To jest uwłaczające, wzbudzające wstręt określenie, które miałem nadzieję odeszło do historii. Gdy pada z ust człowieka znanego, a przez niektórych nawet szanowanego, jest szkodliwe i haniebne podwójnie. Jak widać można mieć wykształcenie wyższe, ale nie mieć podstawowego.
Myśmy przytoczyli ten tweet na wystawie, dlatego że jest uderzająco podobny do jednego z klasycznych zabiegów propagandy marcowej: demaskowania "ukrytych Żydów” przez wskazywanie ich dawnych nazwisk. Mogę podać kilka przykładów marcowych felietonistów, którzy się w tym lubowali, przynajmniej jeden z nich był współpracownikiem SB.
Na dodatek przodek pana Marka Borowskiego, który urodził się jako Berman to nie był wcale Jakub Berman, jedyny chyba znany stalinista o tym nazwisku. Jak mówi stary dowcip: nieważne czy ukradł, czy jemu ukradli, ważne, że jest zamieszany. Dodam, że ściana, na której pokazujemy te współczesne cytaty nie mówi nawet, że to wypowiedzi antysemickie, ale że to wypowiedzi podobne do języka marcowego, który wnikliwie analizuje prof. Głowiński.
Paradoksalnie kontrowersje jakie wywołała ta wystawa i hejt jaki się w sieci wylał na muzeum robią wam reklamę?
Do pewnego stopnia tak. Ale ja się z tego nie cieszę. Przecież tysiące ludzi zostało najzwyczajniej oszukanych, mogli te fałsze i oszczerstwa przyjąć za dobrą monetę. Zaś mowa nienawiści wobec Żydów, która wezbrała przy okazji, to trucizna - jak każda mowa nienawiści: najpierw zatruwa tych co mówią, potem tych co jej słuchają. My niczego złego nie zrobiliśmy. Jak dotąd nie usłyszałem żadnego zarzutu który byłby jednocześnie konkretny i uzasadniony: są ogólnikowe albo bezpodstawne. Jeśli usłyszę jakieś konkretne i uzasadnione zarzuty, przyjmę je z pokorą. My się prawdy nie boimy.