
Ostatnie tygodnie są bardzo trudne dla Prawa i Sprawiedliwości. W wyniku kryzysu spowodowanego nagrodami, które przyznała ministrom Beata Szydło, poparcie dla partii rządzącej spadło do dawno nie widzianego poziomu. Koniec dobrej passy PiS wieszczą nawet dziennikarze bliscy partii rządzącej. Przywołują 2007 rok, bo sytuacja wydaje im się podobna.
REKLAMA
Przypomnijmy: na partię Jarosława Kaczyńskiego według sondażu dla "Faktów" chce głosować zaledwie 28 proc. badanych. Na kryzys wizerunkowy złożyły się z pewnością słynne nagrody od Beaty Szydło, kryzys wywołany ustawą o IPN oraz w relacjach z USA.
Poważne problemy PiS zauważają znani publicyści. Nawet ci sympatyzujący z rządzącą prawicą. Marcin Makowski z "Do Rzeczy" jest zdania, że widać zużywanie się władzy i porównał obecną sytuację do 2007 roku, kiedy partia Kaczyńskiego niespodziewanie przegrała z PO. Zwraca uwagę, że kłopoty PiS rozgrywają się przy dobrych wynikach gospodarczych, uregulowanych kwestiach socjalnych i słabej opozycji.
Kamil Durczok natomiast uważa, że Prawo i Sprawiedliwość przestało być groźne, a stało się śmieszne, bez względu na to, ile jeszcze ludzi zostanie aresztowanych o świcie. Też zwraca uwagę na powtórkę z 2007 roku. "This is the end" – wymownie kończy tweet.
Nie pierwsza to ostra krytyka PiS w wydaniu Durczoka. Na początku 2018 r. redaktor naczelny portalu Silesion wskazywał na prawdziwy powód głębokiej rekonstrukcji rządu, a była nim potrzeba pokazania aksamitnej twarzy przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
