Volkswagen Passat Alltrack to dziwny samochód. Choć jest duży w środku, to łatwo go zaparkować nawet w zakorkowanej Warszawie. Choć nie budzi emocji, to ciężko się z nim rozstać. To idealny samochód dla każdego, kto potrzebuje dobrego auta, ale nie chce się przy tym rzucać w oczy.
Gdy pierwszy raz wsiadłem do niego, zupełnie nic nie poczułem. Zero emocji. Wsiadłem, wyregulowałem fotel i lusterka, zapiąłem pasy i odpaliłem silnik. Dźwignia automatycznej skrzyni biegów na "D" i auto rusza do przodu. Żadnego efektu "wow", żadnej radości na twarzy, żadnego podekscytowania, które chyba powinno towarzyszyć wzięciu w posiadanie nowej blaszanej zabawki, nawet jeśli stałem się posiadaczem tylko na kilka dni. Tu nie było żadnych emocji, po prostu wsiadłem i pojechałem.
Auto jeździ dokładnie tak, jak tego po nim oczekiwałem. Prowadzi się pewnie, nie było żadnego uślizgu czy zanoszenia tyłem, nawet gdy po kilkunastu minutach przyzwyczajania się do jego gabarytów postanowiłem trochę bardziej poszaleć. Samochód prowadzi się tak, jakby się jechało tramwajem – jedzie tam, gdzie skieruje go kierowca, niczym po szynach. O tym, jaka jest prędkość, można się przekonać dopiero patrząc na prędkościomierz, bo ani widok szybko przesuwających się za oknem obrazów, ani szum silnika czy opon, nie wskazuje na to, że jedzie się już tak szybko.
Drogę uprzyjemnia system system audio. Obojętne, czy słucha się radia, czy skorzysta ze zmieniarki płyt ukrytej w schowku przed pasażerem (ktoś z nich jeszcze korzysta?) lub podłączy za pośrednictwem bluetooth pliki dźwiękowe zapisane na smartfonie, dźwięk za każdym razem jest czysty. Oczywiście w kierownicy jest pełne sterowanie radiem, więc można obsługiwać je bez odrywania rąk od kierownicy. To już dziś standard, nie tylko zresztą w tej klasie.
Samochód jest duży, ale co ciekawe, jazda nim nie sprawia żadnych problemów. Jest całkiem zwrotny, szczególnie na parkingu manewrowanie nie jest trudne. Parkowanie ułatwiają kamery, więc wystarczy, że miejsca będzie tak około metra więcej niż mierzy auto i parkuje się niczym "Maluchem".
To, co nie jest tak do końca typowe, to panoramiczny dach. W testowanym modelu dach składał się z dwóch płyt szklanych, z czego jedną można było otworzyć. Po co szyberdach w aucie ze strefową klimatyzacją? Nie pytałem. Jest, można otworzyć i zamknąć jednym przyciskiem w ciągu kilku sekund nawet podczas jazdy i jak dla mnie to wystarczy. Podobało mi się zwłaszcza to, że po otwarciu dachu w przedniej części unosi się osłona przeciwko komarom, osom i wszelkiemu innemu robactwu. Przemyślane rozwiązanie, szczególnie gdy któryś z pasażerów jest uczulony na użądlenia os.
Przeszklenie zajmuje większą część powierzchni dachu, więc gdy przyciskiem odsunie się do tyłu podsufitkę, w środku robi się jasno i jakby jeszcze przestronniej. Choć miejsca z przodu i tyłu i bez tego nie brakuje. Kierowca i pasażer mają do dyspozycji świetnie wyprofilowane fotele, kanapa z tyłu zapewni komfort trójce pasażerów, i jeśli nie będą akurat przez przypadkiem zawodnikami sumo, to na brak miejsca raczej nie powinni narzekać.
Miejsca nie powinno też zabraknąć na bagaże. Zmieści się kilka kompletów nart, walizki i buty narciarskie dla całej rodziny. Gdyby jechać Alltrackiem na letnie wakacje, to z tyłu oprócz walizek i koszyka piknikowego na plażę zmieści się jeszcze nadmuchany rekin. Najlepsze w Passacie jest to, że można będzie nim dojechać nad samą plażę. Z pomocą przychodiz napęd na cztery koła.
Auto jedzie niewzruszenie tam, gdzie skieruje je kierowca. Nie ma znaczenia, czy droga jest równa czy właśnie wjechaliśmy na wyboje, zawieszenie poradzi sobie z każdą formą nawierzchni. Kierowca na dużym ekranie w centralnej części deski rozdzielczej musi tylko wybrać sobie styl pracy i w kilka sekund zamieni limuzynę w samochód lekko terenowy.
Niezłe adaptacyjne światła nie przypominają może tych z nowego Audi A8, ale oświetlają drogę w stopniu wystarczającym, by nie czuć dyskomfortu po zachodzie słońca. Takie dodatki jak doświetlanie zakrętów czy przygaszanie "długich", gdy jedzie jakiś pojazd z przeciwka, są już tak oczywiste, że niemal nie warte wspominania.
Passat Alltrack to dziwne auto. Od kilku minut cały czas je chwalę, za wygodę, komfort, prowadzenie. Jakoś materiałów wykończeniowych czy wykonania także nie budzi moich zastrzeżeń. Jedno co mi się nie podobało to dziwna szara ramka na desce rozdzielczej, która nijak nie pasuje do eleganckiej skóry.
A mimo to samochód nie budzi żadnych emocji. Żadnych. Jest jak stary kumpel, na którego zawsze można liczyć, który nigdy nie zawiedzie, ale który nie lubi błyszczeć w towarzystwie i nie wygłupia się bez powodu. Jest wręcz nudny, nieprzyzwoicie dokładnie taki, jaki samochód powinien być. Nie jest to Ferrari, obok którego trudno przejść obojętnie. O tym, że mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłym Passatem combi informują dyskretne napisy na klapie bagażnika i na atrapie chłodnicy.
Ale choć nie czuje się podniecenia podczas wsiadania do tego auta, to jednocześnie poczułem wielki smutek, gdy musiałem je po testach oddać. Robiłem to z prawdziwym żalem. Bo Volkswagen Passat Alltrack jest jak garnitur szyty na miarę. Samo w sobie niczym się nie wyróżnia z tłumu, ale gdy się do niego wsiądzie, czuje się, że jazda samochodem może być prawdziwą przyjemnością.