Jak polski Kościół walczy z pedofilią w swoich szeregach i jaka jest skala tego problemu? Dlaczego wciąż pojawiają się takie głosy jak Kai Godek, która stara się umniejszać odpowiedzialność duchownych za przestępstwa seksualne wobec dzieci i winy szuka po stronie lewicy? Rozmawiamy o tym z dr. Adamem Żakiem, jezuitą, koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski.
Jak ojciec ocenia takie akcje jak "Baby shoes remember”, które mają przypominać o ofiarach księży pedofilów?
Dr Adam Żak SJ: Nie mnie to oceniać. To są gesty, które być może dadzą do myślenia pewnej ilości ludzi. Ale być może są też ludzie, którzy mogliby życzliwie spojrzeć na autorów takich happeningów, ale poczują się raczej zaatakowani w duchu odpowiedzialności zbiorowej. Takie akcje mogą więc mieć swoje dobre i słabe skutki.
Posiłkując się pewną metarefleksją powiedziałbym, że to co jest potrzebne bardzo wielu ludziom, to uświadomienie, że problem w Kościele jest lustrzanym odbiciem problemu w społeczeństwie. A otrzymują sygnał, że to Kościół ma problem a nie, że "my mamy problem”. To nie jest relatywizowanie, ani przerzucanie problemu na kogokolwiek. Wystarczy się bowiem przyjrzeć statystykom zawartym choćby w raporcie "Dzieci się liczą 2017” Fundacji "Dajmy dzieciom siłę” z ubiegłego roku.
O pedofilii w Kościele wypowiedziała się ostatnio Kaja Godek, znana aktywistka pro-life, która twierdzi, że to wina rewolucji seksualnej lewicy. Odezwało się też kilka innych osób publicznych, takich jak ksiądz Tomasz Brussy z Poznania, które stawiały znak równości między pedofilią a homoseksualizmem i argumentowały, że winę za pedofilię w Kościele ponosi "lobby homoseksualne" wśród duchownych. Czy to nie jest relatywizowanie problemu?
Pani Godek powiedziała półprawdę w tym sensie, że zmiany obyczajowe, jakie miały miejsce w latach 60. czy 70. na Zachodzie, czy te obecnie trwające w Polsce, są niewątpliwie czynnikiem ryzyka, jeśli chodzi o wykorzystywanie małoletnich. Stwierdzono to przy pomocy empirycznych badań. Tyle tylko, że z czynników ryzyka nie można robić przyczyn, tak jak to zdaje się rozumieć pani Godek. Natomiast jeżeli chodzi o obarczanie winą za pedofilię w Kościele "lobby homoseksualnego”, to uważam, że mamy tutaj do czynienia z ignorancją i uproszczeniem.
Osoby, które używają takich argumentów, nigdy nie widziały akt postępowań ani opinii biegłych w sprawach o wykorzystywanie seksualne małoletnich. Problem pedofilii nie jest problemem orientacji seksualnej, tylko - w ponad 80 procentach - jest problemem wynikającym z niedojrzałości psychoseksualnej. Oczywiście niedojrzałość nie jest czymś charakterystycznym większościowo dla duchownych ze skłonnościami homoseksualnymi.
Ojciec od wielu lat walczy z pedofilią w polskim Kościele. Stoi ojciec na czele Centrum Ochrony Dziecka. Jakie są efekty działalności tej instytucji?
To jest centrum uczelniane, afiliowane przy Akademii Ignatianum w Krakowie. Jedną z pierwszych konstatacji, które poczyniłem zabierając się za tą problematykę, było to, że mamy niezwykle mały zasób ludzi przygotowanych do tego, żeby w sposób rzeczowy i kompetentny mówić o problemie i pomagać się oczyszczać Kościołowi. A równocześnie tworzyć skuteczny system prewencji. Wykorzystujemy kompetencje akademickie, które Ignatianum posiada w różnych dziedzinach: z zakresu pedagogiki, psychologii, socjologii i we współpracy ze specjalistami i praktykami z innych ośrodków i instytucji tworzymy programy szkoleniowe, prewencyjne.
Na czym ta prewencja polega w praktyce?
Najskuteczniejszą prewencją jest podnoszenie poziomu świadomości, czyli przezwyciężanie ignorancji. Jeśli chcemy zapewnić, by postępowania kanoniczne prowadzili ludzie przygotowani, to tych ludzi trzeba wyszkolić. Przekazać im odpowiednią wiedzę i narzędzia, żeby mogli spełniać swoje zadania. Zarówno jeśli chodzi o oczyszczanie Kościoła, czyli zajmowanie się przyjmowaniem zgłoszeń przypadków wykorzystywania seksualnego, jak i o zapobieganie im.
Mając na uwadze to, że przestępcy seksualni nierzadko stają się recydywistami, należy myśleć nie tylko o zgłaszaniu i prowadzeniu dochodzeń, ale także o kurateli nad sprawcami takich przestępstw. Chodzi też o to, żeby byli kuratorzy, którzy będą w stanie dobrze takie zadania realizować. Kościół jest bardzo dużą organizacją. W Polsce są 44 diecezje, jest kilkadziesiąt prowincji zakonnych, które potrzebują odpowiednio przeszkolonego personelu zdolnego dzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami ze wszystkimi i budować bezpieczne środowiska dla dzieci i młodzieży.
We wszystkich diecezjach są takie osoby. Nie wszystkie diecezje umieściły jednak nazwiska takich delegatów, czy kuratorów na swoich stronach internetowych. Próbujemy to przezwyciężyć, ale przy takiej dużej organizacji jak Kościół występuje często pewna inercja, której przezwyciężenie wymaga czasu.
Papież Franciszek podczas swojej wizyty w Irlandii kolejny raz przeprosił za pedofilów w sutannach. Także w Polsce znowu dużo mówi się o tym problemie, powstają kolejne książki i filmy. Ale o jakiej skali tego problemu w polskim Kościele mówimy?
Nie wiem jaka jest skala tego problemu w Polsce. Nie mamy żadnych dokładnych badań, ani nawet możliwości pozyskania danych z dostępnych rejestrów państwowych, bo państwo nie odnotowuje w rejestrach zawodu osób skazanych. Ale prawdopodobnie mieści się ona w skali tego , o obserwujemy w tzw. zawodach pomocowych. Skala przestępstw seksualnych w ogóle, takich o których wiemy, to jest zawsze czubek góry lodowej. Taką prawdę musimy przyjąć z pokorą i ze zobowiązaniem, by zrobić wszystko, aby ta góra się rozpłynęła.
A czy takie wypowiedzi jak ta pani Godek szkodzą walce z pedofilią w Kościele, czy podgrzewają jedynie spory publicystyczne?
Do rzeczowej debaty nie wnoszą wiele. Pani Godek chce bronić Kościoła, co się jej chwali, ale nie jest to rzeczowe postawienie problemu, bo przecież księżom sprawcom wykorzystywania seksualnego zabrakło ewangelicznego ducha, nie łaski, skoro popełnili przestępstwo – dobrowolnie i często z premedytacją. Trzeba uwzględniać wpływ ducha świata, ale tym wpływem nie można pomniejszać niczyjej odpowiedzialności.
Oczywiście istnieją wyniki badań z różnych krajów na temat wykorzystywania seksualnego w Kościele. Ale trzeba być ostrożnym w przenoszeniu ich na inne kraje. Te badania, które są: i te cząstkowe, i te przeprowadzane na ogromnej próbie np. w USA, urealniają skalę problemu, ale nie dają pełnego obrazu. Przy tym należy zastrzec, że skala wykorzystywania seksualnego zawsze zależy od ilości ofiar. To nigdy nie jest tylko ilość przestępców.