Magda Gessler stanęła do batalii sądowej przeciwko Mirosławowi Bemowi – właścicielowi Łebskiej Chaty, która przeszła "Kuchenne rewolucje". Chce od niego 100 tysięcy złotych i przeprosin za bezprawne wykorzystanie jej nazwiska i wizerunku do promowania lokalu z Łeby. Sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana, niż się wydaje.
Mirosław Bem jest nie mniej barwny od Magdy Gessler i także przedsiębiorczy. W latach 90. otworzył w Gdańsku pierwsze sklepy Big Stara, które okazały się ogromnym sukcesem. Wcześniej pływał po świecie na statkach jako masażysta-pielęgniarz. Teraz w sezonie całymi dniami przesiaduje w Łebskiej Chacie, która dziś budzi kontrowersje.
Bem się wypiera
Rozpoznaję Mirosława Bema, kiedy przechodzę obok łebskich lokali. Słyszę, jak przemawia do swoich gości przez mikrofon. Mówi wulgarnie o Magdzie Gessler. Słowo, które pada pod adresem restauratorki, nie nadaje się do zacytowania. Bem jest w każdym razie zdenerwowany, że Gessler chce od niego pieniędzy. Następnego dnia umawiamy się na rozmowę.
Z Mirosławem Bemem spotykam się przed jego restauracją. Najpierw pytam, w jaki sposób wykorzystał nazwisko Magdy Gessler do promowania lokalu. Wspominam o banerze.
Mirosław Bem stwierdza, że na banerze promującym lokal znajdowała się wyłącznie nazwa restauracji. – To nie byłoby całej rozprawy. Musiał być jakiś element – zdjęcie, "Magda Gessler poleca", cokolwiek. Co tam takiego było? – dopytuję. Bem uparcie twierdzi, że "tam niczego nie było".
Tymczasem archiwalna fotografia pokazuje, że na lokalu znajdował się baner ze zdjęciem restauratorki, a także napisem: "Gorąco polecam!!! Magda Gessler". Znalazło się ponadto miejsce na umieszczenie nazwy "Kuchenne rewolucje".
Przechodzę do samego programu TVN. – Pana lokal przeszedł "Kuchenne rewolucje", co pokazuje, że nie działo się w nim najlepiej – argumentuję. – Ale jakość była u mnie bardzo dobra – przekonuje Mirosław Bem.
Lecz odcinek z jego udziałem (wciąż dostępny w TVN Player) pokazuje miejsce, które woła o pomstę do nieba. Co prawda Magda Gessler chwali zupy ("bardzo pyszne"), ale zauważa, że w Łebskiej Chacie podaje się przeterminowane mięso, w tym białą kiełbasę.
Restauracja do zamknięcia – To jest przestępstwo. Ja w tej chwili mogę zamknąć panu restaurację – mówiła Magda Gessler. Jakby tego było mało, panujący brud stanowił zagrożenie dla zdrowia pracujących tam kucharek. Jedna z nich przyznała, że właściciel płacił jej... trzy złote za godzinę. Z tego, co zorientowałem się podczas wizyty w restauracji, Mirosław Bem zatrudnia obecnie kobiety ze wschodu.
Paweł Dominiczak – ówczesny menadżer Łebskiej Chaty – powiedział w "Kuchennych rewolucjach", jak do kwestii finansowych podchodzi Mirosław Bem. – Mirek patrzy na wszystko przez pryzmat pieniądza. Przyjeżdża klient, no bo musi przyjechać nad to polskie morze, i trzeba go "ukłuć". "Ukłujemy" klienta i mam w nosie, czy on przyjdzie do mnie jeszcze raz – przekonywał na antenie TVN.
Kiedy Magda Gessler poprosiła, by Mirosław Bem wezwał ekipę sprzątającą, ten tego nie zrobił, zaprzągł zaś do pracy kucharki. Następnie stwierdził, że wynajął ludzi do sprzątania. – Powiedz mi, w co ty grasz ze mną? Ekipy nie było. Powiedziałeś, że była. Po co kłamiesz? W co ty grasz, kolego, ze mną, co? – pytała zdenerwowana Gessler.
– Mirek, czyli właściciel, strasznie "żyłuje", jeśli chodzi o koszty. Dla niego zrobienie czegokolwiek i wydanie pieniędzy na cokolwiek stanowi ogromny problem – oceniał zarządzający restauracją Paweł Dominiczak.
Ostatecznie jednak "Kuchenne rewolucje" się powiodły – i to z imponującym efektem. W restauracji zapanował porządek, zmieniono jej wygląd, a dania były zwykle smaczne. Magda Gessler była mocno zaangażowana w doprowadzenie Łebskiej Chaty do zadowalającego stanu.
Tarcia na linii Gessler-Bem
Walczyła o nią nie tylko podczas "Kuchennych rewolucji", ale i po nich. Bezinteresownie, ponieważ polubiła "tego wariata Mirka". Uwierzyła, że będzie uczciwy wobec klientów. Tak się nie stało.
Po tym, jak Magda Gessler przyznała Łebskiej Chacie "Poziomkę" – wyróżnienie, które twarz TVN wręcza najlepszym restauracjom i hotelom – wszystko szybko się zmieniło. Ponownie powrócił brak smacznego jedzenia czy dobrej obsługi.
– Mój fanpage jest cudownym papierkiem lakmusowym dla wiarygodności restauracji po "Kuchennych rewolucjach". Kiedy dzieje się źle, ludzie wysyłają do mnie komentarze, wiadomości. Niestety dostałam o tym miejscu bardzo niepochlebne recenzje. Informowałam o wszystkim właściciela, ale na marne – przybliża mi sprawę Magda Gessler.
Magda Gessler, zalewana także setkami e-maili o wątpliwej jakości Łebskiej Chaty i po negatywnych opiniach znajomych, wezwała Mirosława Bema do zdjęcia baneru ze swoim wizerunkiem. Gessler opowiada, że Bem nigdy nie miał pisemnej zgody na jego wykorzystanie do promocji. Baner jednak dalej wisiał. Gwiazda wreszcie po paru latach wytoczyła restauratorowi proces.
– Przez 3-4 lata moje prośby odbijały się jak bumerang. Działania mojego adwokata absolutnie nie pomogły. No może teraz pan Mirosław zdjął baner, ale przez bardzo długi czas on wisiał. Inni mieli do mnie pretensje o to, że jestem niewiarygodna, bo promuje miejsce, które oszukuje klientów – tłumaczy Magda Gessler.
Nie skutkują prośby i pisma
Menadżer Magdy Gessler, Jacek Lotycz, twierdzi w rozmowie ze mną, że polubowne załatwienie sprawy z Bemem nie doszło do skutku. – Dzwoniłem do pana Mirosława. Obiecywał mi, że zdejmie baner, ale ostatecznie tego nie zrobił – opowiada Lotycz.
Następnie Mirosław Bem otrzymał pisma od firmy Constantin Entertainment, producenta "Kuchennych rewolucji". – W piśmie z 26 marca 2015 roku pan Mirosław Bem został wezwany do przedstawienia, na jakiej podstawie używa wizerunku pani Magdy Gessler oraz nazwy programu "Kuchenne rewolucje" do celów reklamowych restauracji – relacjonuje mi adwokat Magdy Gessler Tomasz Jędrzejczak.
Mirosław Bem nie odpowiedział jednak na pierwsze pismo. Constantin Entertainment wezwała go więc w kolejnym dokumencie, z 10 lipca 2015 roku, do zaprzestania wykorzystywania znaków "Kuchenne rewolucje" i wizerunku Magdy Gessler. Bem wciąż ignorował sprawę.
Zareagował dopiero na pismo z 22 sierpnia 2017 roku – twierdzi Tomasz Jędrzejczak, a Mirosław Bem to potwierdza. Wówczas mecenas Joanna Jabłczyńska zażądała od Bema zaniechania bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, ale i zapłaty zadośćuczynienia. Bem promował Łebską Chatę, wykorzystując twarz Gessler na banerze, a także ulotkach.
"Używanie mojego nazwiska przez tę restaurację, niezależnie od kontekstu, od marca 2014 roku jest nielegalne. Absolutnie nie podpisuję się pod tym, co tam się dzieje. Jeśli ktoś chce się tam wybrać, to ostrzegam, że robi to na własną odpowiedzialność" – pisała na Facebooku w 2017 roku o Łebskiej Chacie Magda Gessler.
Darmowa (anty)reklama
Podczas naszej rozmowy Mirosław Bem chwali się, że dostał "Poziomkę", sugerując mi, że w związku z tym pozew i zachowanie Magdy Gessler są niezrozumiałe. – Tylko że, jak już pan ją otrzymał, wrócono do starych zwyczajów i poziom spadł – tłumaczę. – Nie, jakość była taka sama – utrzymuje Bem.
Dodaję, że jego lokal w opiniach Google ma ocenę 1,9/5 (w momencie pisania artykułu 2/5) i masę nieprzychylnych komentarzy. Mirosław Bem informuje, że i tak w Łebskiej Chacie jest pełno ludzi. Restaurator przechwala się bardzo dobrymi obrotami, zapominając, jak ważne są inne rzeczy – jakość dań i obsługi. Argumentuje też, że opinie w sieci nie zawsze są wiarygodne.
A czy konflikt między Magdą Gessler a Mirosławem Bemem znajduje się już na finiszu? Wciąż toczy się on w słupskim sądzie.
– Sprawa jest na etapie przeprowadzenia dowodu z przesłuchania stron. Na ostatnim terminie rozprawy został przesłuchany pan Mirosław Bem. Odbyło się to 25 czerwca 2018 roku – przywołuje prawnik Tomasz Jędrzejczak. Jeśli chodzi o przesłuchanie Magdy Gessler, to wciąż nieznany jest termin.
– Ja pani Magdy Gessler nie potrzebowałem – wyjaśnia tymczasem kontrowersyjny przedsiębiorca. Mówi, że "Kuchenne rewolucje" traktował wyłącznie jako darmową reklamę.
Teraz zaś konsekwentnie idzie w stronę antyreklamy.