Faktycznych  wyników wyborów samorządowych nie przewidziały nawet badania exit poll
Faktycznych wyników wyborów samorządowych nie przewidziały nawet badania exit poll Fot: youtube

Gdy poszczególne ugrupowania prześcigają się w ogłaszaniu swoich mniejszych bądź większych sukcesów i prężą muskuły po wyborach samorządowych warto pochylić się nad największym przegranym tych wyborów. A są nim instytuty badawcze. Okazuje się, że z oficjalnymi wynikami wyborów rozminęły się znacząco nie tylko badania przeprowadzone przed wyborami, ale z wynikami przestrzeliły także pracownie, które w dniu głosowania przeprowadzały tzw. exit poll.

REKLAMA
W ciągu kilku dni, jak w filmach Hitchcocka zmieniały się nastroje powyborcze w sztabach poszczególnych ugrupowań. Okazało się, że wskazywani w sondażach wygrani jednak wcale nie są aż tacy wygrani, a przegrani nie do końca przegrali. Niektórzy - jak się okazało - wygrali głównie wieczory wyborcze.
Czy na pewno wszyscy wygrali?
Można oczywiście zaklinać rzeczywistość, ale wynik PiS w sejmikach robi wrażenie. Tak jak robi wrażenie dobry wynik Koalicji Obywatelskiej w dużych miastach z Warszawą na czele. Tylko, co jest ważniejszym probierzem przed wyborami parlamentarnymi?
Ośrodki badające preferencje wyborcze należą do największych kreatorów polskiej polityki. Do tej pory krytykowane były za stosowanie różnych metodologii badawczych, nieraz zbyt komercyjne podejście do badań albo podejrzewane o skrywane sympatie polityczne. O tym jak interpretować sondaże pisaliśmy m.in. tutaj.
Zapytaliśmy ekspertów, jak ocenić pracę instytutów badawczych w ostatnich wyborach i co zrobić by przywrócić do nich zaufanie?
Jak na giełdzie
Prof. Radosław Markowski, politolog:
– Metafora rynku w kontekście wyborów jest nieprawdziwa. Właściwą jest metafora giełdy; idąc głosować inwestujemy swój czas, energię, a najważniejsze to co zrobimy nie przekłada się na wynik bezpośrednio, tylko – tak jak na giełdzie – zależy od tego, co zrobią inni. Dlatego w demokracjach obywatele mają prawo wiedzieć co inni obywatele zamierzają zrobić, by sensownie "zainwestować” i to powinny nam zapewniać ośrodki badania opinii, a nie robią tego należycie. Obecnie ośrodki mają założoną próbę losową, ale faktycznie docierają tylko do 35 proc. tej grupy, a do 65 proc. - nie. Od wielu lat tłumaczę, że te dwie grupy się różnią i coś z tym faktem trzeba robić. Co więcej, owa realizacja wynosi tylko 35 proc. ale jest na dodatek nierównomiernie rozłożona w kraju.
Realizacja jest wyższa w rejonach wiejskich i małomiasteczkowych, kosztem metropolii. Kolejna kwestia, to zdominowanie polskich ośrodków badawczych przez socjologów, kosztem politologów, czy psychologów. Dominuje socjologiczna obsesja, że badać należy społeczeństwo. Otóż przy predykcji wyborów nie bada się społeczeństwa, tylko tę połowę – wspólnotę polityczną – która do nich chodzi. I na tej połowie należy badać preferencje wyborców. Wiele ośrodków, choć w różnym stopniu, ale zwłaszcza te które 2-3 krotnie zaniżyły wynik PSL lub przez lata pokazywały poparcie dla PiS na poziomie około 45 proc. powinny się z tego wytłumaczyć. Natomiast błędy w exit poll mogą wynikać ze specyfiki tych wyborów, ich skomplikowania oraz tego, że ludzie nie zawsze przyznają się do swoich decyzji, w sytuacji rozsiewania politycznego strachu przez rządzących. Bardziej strachliwi mogą ukrywać np. że głosowali na opozycję.
Potrzebny okrągły stół
Prof. Lena Kolarska-Bobińska, eurodeputowana PO, była szefowa CBOS:
– Wyniki wyborów samorządowych są szczególnie trudne do badania i przewidywania. Na te wybory składają się cztery różne głosowania o różnych logikach. Są polityczne, ale też lokalne. Wiele osób ma trudności z dokonaniem wyboru, bo nie zna kandydatów, a nawet często okręgów z jakich startują. Korzystają z podpowiedzi znajomych, którzy rzucają im tylko nazwiska. Poza tym, coraz trudniej jest robić badania sondażowe, zwłaszcza takie, które robi CBOS, czyli w domach i to raz w miesiącu w stałych dniach. Ankieterzy nie są nieraz nawet na klatkę wpuszczani. Wyborcy coraz bardziej odgradzają się od "obcych”. Kiedyś było 85 proc. realizacji próby, teraz jest o połowę mniej. Instytuty powinny dokonywać różnych operacji statystycznych. Powinny próbować odcedzić te osoby, które nie pójdą głosować, a deklarują, że pójdą od reszty respondentów.
To, że pomyliły się badania exit poll może mieć związek z atmosferą społeczną. Moim zdaniem nabrzmiały konflikt między PiS i Koalicją Obywatelska spowodował, że ludzie często wychodząc z lokali woleli się przyznawać do mniej kontrowersyjnego PSL, które zostało przeszacowane. Mogło być też tak, że wiele osób chciało zagłosować niepartyjnie, ale ostatecznie decydowało się oddać głos na kandydatów partyjnych. W exit poll mówili raczej o swoich chęciach niż o faktycznie dokonanym wyborcze. Moim zdaniem przedstawiciele instytutów powinni się zebrać i przeprowadzić analizę błędów. Tak zrobiono w Wielkiej Brytanii gdy ośrodki sondażowe bardzo się pomyliły w prognozowaniu wyników wyborów. Szybko zmienia się sytuacja społeczna i polityczna i instytuty powinny robiąc badania nadążać za tym i to uwzględniać.
To są fachowcy
Prof. Henryk Domański, socjolog:
– Nie mam większych zarzutów i zastrzeżeń do funkcjonowania głównych ośrodków badania opinii publicznej. One sprawdziły się przy okazji poprzednich wyborów. To są ludzie fachowi, doświadczeni i robią te badania zgodnie ze standardami przyjętymi także w innych krajach. Robią to najlepiej jak można. Społeczeństwo nie jest mimo wszystko przywykłe do badań sondażowych. Poza tym nie da się wszystkiego przewidzieć. Jak są wyraźne rozbieżności, to biorą się one prawdopodobnie stąd, że ludzie w ciągu ostatnich dni przed wyborami mogli zmienić decyzję na kogo zagłosują. Takie jest moje wyjaśnienie. Jest różnica między tym, co się mówi do ankietera, a samą decyzją wyborczą.
Poza tym wybory samorządowe to są trudne wybory, trudniejsze niż do parlamentu. Różnice w sondażach i oficjalnych wynikach między Trzaskowskim i Jakim wytłumaczyłbym błędami kandydata PiS i sztabu PiS. Jeżeli chodzi o badania exit poll, to one różnią się od normalnych badań sondażowych przeprowadzanych np. w domach. Ryzyko popełnienia błędu w przypadku exit poll jest większe. Ale to nie jest wina ośrodków badawczych tylko exit poll. Jeżeli chodzi o badania internetowe, to one są obarczone o wiele większym błędem niż te telefoniczne. Nie można na ich podstawie wnioskować. Problem jest też z nowymi firmami badawczymi, które pojawiają się na rynku. One rzeczywiście podchodzą zbyt komercyjnie do realizowanych badań. Szczególnie gdy robią je na czyjeś zlecenie.