Björk, Hillary Clinton, Bader Ruth Ginsburg, Lana del Rey – co je łączy? Wszystkie są wiedźmami. Nie, nie latają na miotłach i nie jedzą zupy z dzieci, przewidywanie przyszłości i rzucanie zaklęć też niekoniecznie. To dlaczego wiedźmy? To proste. Bo robią swoje, wyznaczają nowe ścieżki dla kobiet i nie dają – cytując "Opowieść podręcznej" – "gnojkom pociągnąć się w dół".
Czarownica. Co najczęściej widzimy, gdy słyszymy to słowo? Spiczasty kapelusz, zakrzywiony nos z brodawką, skrzekliwy głos, miotła. Baba Jaga, Jaś i Małgosia, domek z piernika.
Jednym słowem: brzydko i okrutnie. Trzeba być grzecznym, bo – jak mówiły nam nasze babcie czy mamy – inaczej przyjdzie Baba Jaga i nas zje. Ale czarownice wcale nie są okrutne. Czarownicą może być każda z nas. Nawet jeśli nie umiemy czarować. Bo współczesne wiedźmy to po prostu kobiety, które biorą sprawy w swoje ręce i nie chcą już być uciszane. Chociaż wciąż grozi im za to stos.
Sabaty, stosy, porywanie dzieci
"Jesteśmy wnuczkami wiedźm, których nie zdołaliście spalić" – głosił jeden z plakatów na Marszu Kobiet w Waszyngtonie w 2017 roku.
A tych wiedźm zostało spalonych sporo (w tych również mężczyzn). Praktycznie całe średniowiecze było jednym wielkim polowaniem na czarownice, chociaż najwięcej procesów o czary miało miejsce między 1570 a 1630 rokiem. Na podejrzane kobiety polowano, potem torturowano (często wrzucano je do wody, aby zobaczyć, czy wypłyną) i stawiano przed sądem, a następnie palono.
O co oskarżono czarownice? O pakty z diabłem, latanie na miotle, jedzenie dzieci, sprowadzanie chorób, śmierci czy niepłodności, niszczenie plonów, a także wytaczanie krwi potrzebnej do magicznych rytuałów czy herezję. Jeśli na wsi umierały dzieci, czy zdychały cielaki to nie było wątpliwości, że stała za tym wiedźma.
Bano się też sabatów, czyli zlotów czarownic, podczas której gotowano w kotłach ludzkie mięso i rzucano klątwy. A jednym z popularnych miejsc takich zlotów było Salem w USA. To tam w 1692 roku oskarżono o czary ponad 80 osób, z czego stracono 13 kobiet i 7 mężczyzn. Powód? Mieli zsyłać na ludzi ataki padaczki. Kiedy oskarżeni zeznawały, chore dziewczęta tarzały się po podłodze w strasznych konwulsjach.
Łącznie w całej Europie (również w Polsce) spalono przez lata 60 tysięcy osób. Z czarownicami dano sobie spokój dopiero w XVIII wieku, a baśnie i legendy zasiedliły Baby Jagi.
Polowania na czarownice? Wymysł patriarchatu
Jedną z pierwszych osób, które spojrzała na wiedźmy przychylnym okiem była Matilda Joslyn Gage, amerykańska feministka i abolicjonistka. W swojej książce "Woman, Church and State" stwierdziła, że polowania na czarownice były niczym innym, jak mizoginistyczną próbą Kościoła i państwa, aby kontrolować kobietę: jej ciało, seksualność i funkcje rozrodcze.
Bang! Słowa zapomnianej już dziś Gage mogły uchodzić za herezję same w sobie. Myślicielce wtórował jednak jej zięć Lyman Frank Baum, który w swojej książce "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" nie stworzył tylko zielonej Złej Czarownicy z Zachodu, ale również eteryczną i śliczną Dobrą Czarownicę z Północy.
Czarownice powoli zaczynały być odczarowywane (sic!). Po latach pokazywania ich jako straszące dzieci brzydule ("Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków"), coś w popkulturze zaczęło się zmieniać.
Pojawiły się na przykład jasnowłose czarownice, jak Veronica Lake w filmie "Ożeniłem się z czarownicą" z 1942 roku, którego bohaterka – spalona na stosie wiedźma – wraca po setkach lat, by zemścić się na potomku sędziego, który wydał na nią wyrok. Jennifer chce, by Wallace się w niej zakochał, jednak niechcący sama wypija magiczny napój.
A Tilda Swinton w "Opowieściach z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa"? Biała Czarownica w jej wykonaniu była z jednej strony dystyngowana i fascynująca, z drugiej zimna i przerażająca.
Po drodze pojawiło się jeszcze kilka fajnych wiedźm, jak siostry w serialu "Czarodziejki", Sandra Bullock i Nicole Kidman w "Totalnej magii" czy "Sabrina, nastoletnia czarownica" (ta komediowa z kotem kukiełką). Bohaterki wróżyły, rozmawiały z demonami, zakochiwały się w śmiertelnikach (ewentualnie aniołach), wpadały przez magię w tarapaty lub ratowały świat.
Wiedźmy lubią seks
Aż przyszedł czas na teraźniejszość i czarownice nowej generacji.
W "Czarownicy miłości" z 2016 roku czarownica Elaine z San Francisco, piękna i seksowna młoda kobieta, za pomocą czarów rozkochuje w sobie mężczyzn. Na skutek halucynogennych naparów jej ofiary zakochują się w niejna zabój i stają się niepewni siebie i płaczliwi. Słowem, przestają być "prawdziwymi mężczyznami", a takich Elaine pożąda.
Z kolei w "Suspirii" Luki Guadagnino, remake'u horroru z 1977 r., kobiety z tanecznego zespołu okazują się być członkiniami sekretnego i okrutnego sabatu. Wszystko to skąpane w krwi, erotyzmie i zmysłowości. Widzowi jest niekomfortowo, a aktorki "perfidnie" się nim bawią.
Last, but not least: "Chilling Adventures of Sabrina". Serial Netflixa, w którym nie ma już komicznego kota i śmiesznych żarcików. Jest mrocznie, a kobiety czarownice używają swoich czarów, aby walczyć z patriarchatem. Jak nastoletnia Sabrina, która sprzymierza się z trzema siostrami, by dać nauczkę chłopaków z drużyny futbolowej za znęcanie się nad jej przyjaciółką. – Uwielbiam torturować chłopców śmiertelników – mówi jedna z czarownic.
Największa obawa Sabriny? Stracić wolność i niezależność, żyć według przepisu kogoś innego. Stąd wielki dylemat tej córki śmiertelniczki i czarnoksiężnika – wpisać się do Księgi Bestii i oddać się Szatanowi, a tym samem wyrzec się własnej woli czy samej decydować o swoim losie, lecz zrezygnować ze swojej magicznej siły? – Sama myśl, że możemy mieć i siłę, i niezależność go przeraża. Dlaczego? Bo to mężczyzna, prawda? – mówi jedna z trzech sióstr o Szatanie.
Wniosek? Współczesne popkulturalne wiedźmy są niezależne i silne, same piszą swoją historię. Zakochują się, w kim chcą, robią ze swoim ciałem, co chcą, używają swojego głosu, kiedy chcą. Stają w obronie innych kobiet, troszczą się o siebie, a magii używają w obronie wolności swojej i innych. Nie są już bierne, są aktywne i to na sto procent.
Wiedźmy są wszędzie
Brzmi znajomo? Tak, bo wcale nie trzeba rzucać zaklęć, żeby być wiedźmą. Dziś czarownica jest jednym z najsilniejszych symbolów feminizmu. Z marginesu historii weszła do samego jej centrum.
Co widzimy zresztą dookoła nas. Ruth Bader Ginsburg, sędzina Sądu Najwyższego w USA od 1993 r., ikona feminizmu i bohaterka Amerykanek, na początku filmu dokumentalnego o siebie zostaje nazwana wiedźmą. Wiedźmą, jak i "paskudną kobietą" była wielokrotnie nazywana przez republikańską stronę Hillary Clinton, kandydatka na prezydent Stanów Zjednoczonych w 2016 roku. "Bern the Witch!" (Spalić wiedźmę!) – krzyczeli zwolennicy Berniego (stąd zamiast "burn" – "bern") Sandersa, kiedy walczył on z Clinton o nominację demokratów.
Wiedźmami nazywają się piosenkarki Lady Gaga, Lana del Rey czy Björk, uczestnicy marszów o prawa kobiet, polityczki czy aktorki. Nie zapominajmy też o Hermionie Granger! Czarownicy, której bronią jest wiedza. I chociaż Hermiona jest fikcyjna, to już jej odtwórczyni w filmowej serii o Harrym Potterze, Emma Watson, już jest jak najbardziej prawdziwa. I też jest wiedźmą, która walczy o prawa kobiet.
Słowem, wiedźmy to wszystkie kobiety, które idą własną drogą, osiągają sukcesy, przebijają szklany sufit, są świadome własnej seksualności i nie boją się być sobą, mimo że ich wersja siebie nie wszystkim musi się podobać. One to mają gdzieś.
Zresztą trick jest taki, że patriarchalna kultura nazywa wszystkie kobiety, które zagrażają jej strukturom wiedźmami (lub dziwkami czy feministkami, jak napisała w swojej książce "Witches, Sluts, Feminists: Conjuring the Sex Positive" Kristen J. Sollee). Niebezpieczne są wszystkie te kobiety, które nie chcą się podporządkować czy to patriarchalnemu establishmentowi w polityce czy społecznym konwenansom. Wtedy taka wiedźma jest palona na stosie – w mediach, w internecie, z sejmowych trybun.
Tylko że, kiedy określenie "wiedźma" ma te kobiety obrażać, one je zawłaszczają i mówią wprost: "Tak, jestem wiedźmą. Uważaj, bo mogę rzucić na ciebie zaklęcie".