Nie mogę wystawić mu jakiejkolwiek pozytywnej oceny. I bardzo mi z tego powodu przykro – mówi #TYLKONATEMAT Jakub Stefaniak, podsumowując rocznicę powołania Mateusza Morawieckiego na premiera. W rozmowie z naTemat.pl polityk PSL wyjaśnia też, dlaczego jego formacja nie dołączy do Koalicji Obywatelskiej i nie wyklucza nowego sojuszu ulokowanego gdzieś między PiS a PO.
Najlepszym podsumowaniem jest chyba fakt, iż nie ma jakiegoś spektakularnego świętowania tej rocznicy. W PiS nie kwapią się, by szumnie fetować tę okazję... Może dlatego, że ten rok Morawieckiego był przełomowy, gdyż okazało się, że PiS już nie jest z teflonu.
Przełomem były też wybory samorządowe, w których Polacy pierwszy raz od dłuższego czasu poczuli nadzieję, że można wygrać z tzw. dobrą zmianą.
Przecież w ciągu tego roku musiało stać się coś dobrego. Naprawdę nie przychodzi panu nic takiego do głowy?
Absolutnie nic, mówię to zupełnie poważnie. Wie pan, PSL głosowało kiedyś za 500+, bo uważaliśmy, że to projekt dla Polaków dobry. Jednak w minionym roku nawet ten sztandarowy projekt PiS był sukcesywnie "korygowany" na niekorzyść obywateli. To się stało właśnie za rządów pana Morawieckiego. Nie mogę więc wystawić mu jakiejkolwiek pozytywnej oceny. I bardzo mi z tego powodu przykro.
Zapewne ten wniosek przepadnie, bo PiS ma większość, ale przynajmniej będzie okazja do głośnej debaty na temat tego rządu. Przypomnę, że Morawiecki nie chciał odpowiadać na pytania dotyczące afery KNF, które do niego wystosowaliśmy.
Jednak europejskie badania wskazują, że Polacy należą do najbardziej zadowolonych z życia narodów. Może wy po prostu nie dostrzegacie na opozycji prawdziwego życia?
Faktu, iż Polacy są zadowoleni z życia, niekoniecznie wiązałbym z działalnością premiera Morawieckiego. Taka tendencja w nastrojach społecznych jest stała od 2011 roku. Czyli od drugiej kadencji rządu PO-PSL, gdy zaczął się wzrost gospodarczy w Polsce. Rząd PiS jest w zasadzie beneficjentem tamtych działań.
A jeśli patrzymy na najnowsze dane statystyczne, to warto wspomnieć także o tych, które wskazują, iż Polacy silnie opowiadają się za Unią Europejską. Tymczasem rząd Mateusza Morawieckiego robi wiele, by nas w europejskiej wspólnocie ustawić na marginesie. Konsekwencje tego dla Polski mogą być tragiczne.
Dużo się ostatnio dzieje – nowe projekty, nowe sojusze i głośne transfery... A PSL zdaje się temu przyglądać z popcornem w dłoni.
Z popcornem to ja oglądałem ostatnie przemówienie prezesa Kaczyńskiego w Jachrance, bo spodziewałem się, że będzie z tego jakiś breaking news. Niestety, był tylko stary, dobry Kaczyński... Ten sam, który w kampanii przed wyborami samorządowymi ustami swojej rzeczniczki mówił, że trzeba wyeliminować PSL z życia publicznego.
My się jednak nie daliśmy wyeliminować i dzisiaj też nie jest tak, że tyko przyglądamy się sprawom stojąc z boku. Zdobyliśmy trzeci wynik w Polsce w wyborach samorządowych. Aktywnie staramy się stawić opór tym, którzy niszczą Polskę.
Przecież dzięki tym dwóm milionom głosów oddanych w ostatnich wyborach na PSL udało się zatrzymać PiS przed przejęciem większej liczby województw. A mam wrażenie, że nie wszystko jest jeszcze ostatecznie przesądzone i PiS w niektórych "swoich" województwach władzę może stracić.
Osobiście czuję też sporą satysfakcję z tego, iż to nie PSL okazało się po wyborach tą "partią zdrajców", a ludzie ze środowiska politycznego, które tak chętnie Ludowców o skłonności do zdrady posądzało. Tymczasem nasz przewodniczący Władysław Kosiniak-Kamysz postawił sprawę jasno: nas nie interesują apanaże, tylko dobro Polski i budowa siły naszej formacji.
Istnieją warunki, na których PSL byłoby jednak skłonne dołączyć do Koalicji Obywatelskiej?
Już powiedzieliśmy, że formuła Koalicji Obywatelskiej PSL nie interesuje. W ostatni weekend odbyła się rada naczelna PSL, która upoważniła zarząd, by rozpocząć przygotowania do wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Będziemy teraz działać dwutorowo. Po pierwsze przygotowujemy własne listy wyborcze. Jesteśmy formacją, która jest w stanie je zbudować bez większego trudu. Jednocześnie zarząd został upoważniony do rozmów z potencjalnymi partnerami w celu zbudowania szerszego bloku. Dopuszczamy taką możliwość, ale tylko na zasadach partnerskich.
Czyli nie ma stanowczego ludowego sprzeciwu dla tzw. "Bloku Europa"?
To jest początek drogi. Dyskusje o tym, jak PSL powinien stanąć do wyborów, będą trwały przez najbliższe tygodnie. Jedno jest pewne, jeśli mamy zbudować jakąś koalicję, to szyld PSL musi się znaleźć w jej nazwie.
Rzeczywiście można powiedzieć, że wybory parlamentarne w 2015 roku Zjednoczonej Prawicy wygrał Andrzej Duda i właśnie Victor d'Hondt. Ten pierwszy zapewnił PiS, Solidarnej Polsce i partii Jarosława Gowina pozytywne noszenie po wcześniejszych wyborach prezydenckich, a temu drugiemu obóz "dobrej zmiany" zawdzięcza premię za zjednoczenie w postaci samodzielnej większości w Sejmie.
To jest pewien problem, ale nie można stawiać tej wyborczej arytmetyki powyżej wartości. Żeby tworzyć silną koalicję, przede wszystkim muszą być wartości łączące jej członków. Jeśli w szeregach opozycji pojawi się takie porozumienie, to bardzo dobrze.
Nie będzie jednak prawdziwej koalicji, jeśli wszyscy nie zgodzimy się na stworzenie kanonu spraw, do którego po partnersku będziemy mogli wpisać swoje postulaty. Tylko takie podejście pozwoli zapewnić Polaków, że koalicja nie jest tylko wydmuszką na potrzeby wyborów, ale staje do nich z konkretnymi celami do zrealizowania.
W aktualnej atmosferze na opozycji szansa na tę szeroką koalicję jest jeszcze realna?
Wielki blok opozycji byłby czymś nowym w polskiej polityce i być może rzeczywiście przyniosłoby to pozytywny skutek. Proszę jednak pamiętać, że wyborcy nie tworzą czarno-białego obrazu. Wielu Polaków szuka trzeciej drogi, pomiędzy PiS a PO. Być może właśnie zbudowanie tego trzeciego bloku będzie więc optymalnym rozwiązaniem.
Wszystkie opcja są jeszcze możliwe. Z naszej strony pewne jest na razie jedno: PSL będzie zdolne do samodzielnego przygotowania list wyborczych i przeprowadzenia kampanii. Jesteśmy w komfortowej sytuacji. Możemy wejść w skład większego bloku, ale nie musimy tego robić. Jeśli się więc na koalicję zdecydujemy, to tylko wówczas, gdy będziemy pewni, że nasi partnerzy podzielają te same wartości.