To WASZA wina. Co zrobiliście z Polską i Polakami? [list do polityków]
Michał Mańkowski
14 stycznia 2019, 18:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 stycznia 2019, 18:55
Dla Polaków to, co wydarzyło się na finale WOŚP w Gdańsku, nie jest niestety szokiem ani zaskoczeniem. Tego, że w pewnym momencie wojny polsko-polskiej komuś stanie się krzywda, można było spodziewać się od dawna. Szokiem i zaskoczeniem jest jednak sposób, w jaki doszło do ataku. Bo oto zwizualizowało się to, w co w codziennej jatce politycznej nikt nie chciał wierzyć. Na oczach wszystkich zabito człowieka.
Reklama.
Paweł Adamowicz nie żyje. I żadne wielkie słowa polskich polityków teraz nie pomogą. Słowa solidarności – choć pięknie wyglądają – nic nie dadzą. Przypominają trochę zachowanie rodem ze szkoły, gdy nagle wydarzyła się wpadka i oto wszyscy winni zgrywają niewiniątką, że oto niby nie oni.
Ale my wiemy drodzy politycy. Wiemy, że to Wasza wina. W kilka lat doprowadziliście do polsko-polskiej wojny na niespotykane wręcz rozmiary. Żyjemy w systemie dwupartyjnym: albo my, albo oni. Zawsze są jacyś mityczni "oni". Nie ma odcieni szarości, jest jedynie czarno-biało. Albo jesteś z nami, albo cię nienawidzimy, bo jesteś przeciwko nam. Nie ma nic pomiędzy.
Spirala nienawiści została nakręcona (tak, tak – przez Was) do gigantycznych wręcz rozmiarów. Czego się spodziewaliście, gdy przez lata używaliście mowy nienawiści w takiej skali? Czego się spodziewaliście trzymając na sztandarach osoby pokroju Stefana Niesiołowskiego czy Krystyny Pawłowicz, która niby miała zniknąć z polityki, a w parę minut po informacji o ataku na Pawła Adamowicza dała popis nienawiści, jak za "najlepszych" czasów? Czego się spodziewaliście flirtując z kibolami, narodowcami, przymykając oko na faszystów?
Czego oczekiwaliście po tym, jak w Sejmie, telewizji i internecie obrzucacie siebie i innych wartościującymi wyzwiskami?
Czemu jeden czy drugi morderca/wariat ma zastanawiać się dwa razy, skoro z samej góry dostaje mniej lub bardziej bezpośrednie przyzwolenie na sianie nienawiści? Jeśli nie zdawaliście sobie sprawy, że wasze polityczne gierki mogą do tego doprowadzić, tym bardziej pokazujecie, jak bardzo odlecieliście. Bawiliście się z ogniem, ale ogień buchnął wam (i nam) w twarz.
Od ataku na biuro poselskie PiS w 2010 roku minęło już ponad 8 lat. To wystarczyło, by zapomnieć do czego prowadzi wojna polsko-polska? Jeśli tak, to nie trzeba szukać tak daleko, bo mało kto pamięta, że niecały rok temu od ran nożem zginął 37-letni Paweł. Poszło o zabarykadowane Krakowskie Przedmieście przez miesięcznicę smoleńską.
Mało? No to może historia mężczyzny, który w październiku 2017 roku podpalił się w centrum Warszawy w proteście przeciwko politykom?
Polacy mają dość. Naprawdę. Jesteśmy zmęczeni – niezależnie od tego, po której stronie są nasze sympatie. Jest nam wstyd, bo dziś w rozmowach za granicą musimy tłumaczyć się, co tam wyprawia się u nas w kraju. Teraz będziemy musieli jeszcze bardziej.
A Wy, może zdobędziecie się na chwilę refleksji, bo jestem przekonany, że z tyłu głowy dobrze wiecie, że to mógł być każdy z Was. Też występujcie publicznie, też chodzicie między ludźmi. Po prostu padło na Pawła Adamowicza. Tym (oby pierwszym i ostatnim) razem.
Coś czuję jednak, że czeka nas fala smutku, a potem wszystko wróci do "normy".
Marzy mi się, żeby po tej tragedii Polska nie była już taka sama. Nie była już taka sama w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bo jeśli fakt, że w trakcie finału największej jednodniowej imprezy charytatywnej na świecie na scenę wbiega nożownik i morduje prezydenta miasta nam nie pomoże, to boję się, że już nic nie będzie w stanie.
Ludzie, którzy robią karierę siejąc nienawiść i wzmacniając podziały mają krew na rękach - nie wiedzą, jak ich radykalne opinie rezonują, jaki mają wpływ na ludzi. Nie przyglądają się efektom swoich działań, bo liczy się tylko szybki zysk w następnym sondażu albo w słupkach sprzedaży tygodnika.
I mówię to do obu rozgrzanych od emocji stron tego chorego sporu, który od lat trzyma w kleszczach mój piękny kraj. Kto sieje deszcz, ten zbiera burzę. Zastanówcie się, co robicie, do cholery. Dokąd Wy nas prowadzicie?