W pierwszej reakcji po ujawnieniu taśm Kaczyńskiego politycy PiS bagatelizowali aferę określając ją mianem laurki albo kapiszona i dowodząc, że ich prezes w negocjacjach z Geraldem Birgfellnerem zaprezentował się jak polityk, który postępuje zgodnie z prawem i na dodatek nie przeklina. Po kilku dniach narracja związana z obroną prezesa PiS zboczyła jednak na niebezpieczne tory. Działacze tej partii tak bardzo chcą pokazać jak skromny jest Kaczyński, że nawiązują do jego wyglądu i stroju.
O to, jaki wizerunek Jarosława Kaczyńskiego utrwali się po aferze taśmowej z jego udziałem toczy się dzisiaj polityczna wojna na narracje.
Polityczne narracje
– Baczni obserwatorzy życia publicznego są już nimi znudzeni, ale te narracje dopiero teraz zaczynają trafiać do wyborców. Podstawą dobrego marketingu politycznego jest bezmyślne, systematyczne i nudne powtarzanie jednego komunikatu, bo tylko to daje gwarancję, że on dotrze do elektoratu – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Marek Migalski, politolog i były europoseł PiS.
Po wybuchu afery taśmowej prezes PiS stał się dla opozycji "deweloperem”, cynicznym "rekinem biznesu", który nie ma wprawdzie konta, ale ma państwowy bank na telefon. Politycy antyPiS przypominają wypowiedź samego Kaczyńskiego, że "do władzy nie idzie się po pieniądze, a kto chce swoją pozycję polityczną spieniężać, ten musi odejść" i słowa byłej premier Beaty Szydło, że "wystarczy nie kraść".
Gdy po pojawieniu się Kaczyńskiego w Sejmie – pierwszy raz od dłuższego czasu – opozycja skandowała "deweloper, deweloper”, PiS nagradzało go gromkimi oklaskami na stojąco. To jak opozycja postrzega dziś prezesa nie zaskakuje. A jak po wybuchu afery prezesa widzi PiS i jak chce żeby widzieli go wyborcy?
– Narracja PiS polega na tym, że po pierwsze na taśmach nic nie ma. Po drugie, że jeśli już tam coś jest to dowodzi tylko tego, że prezes jest dowcipny bo żartuje ze spodni tłumaczki i komentuje "ja cię nie mogę”. Po trzecie, że jest najuczciwszy z uczciwych, bo chce iść do sądu i po czwarte, że wbrew temu co wszyscy myśleli zna się na biznesie – wylicza dr Migalski.
– W kampaniach wyborczych też zawsze mamy kilka nośnych haseł zamiast stu postulatów programowych, których nikt nie zapamięta – dodaje.
Stary garnitur, stare buty
Można jednak odnieść wrażenie, że PiS przegrzewa swoją narrację w obronie wizerunku prezesa. Jak dziś widzą prezesa sami politycy partii rządzącej? – To przenośnia – odpowiedział w TVN24 senator PiS Andrzej Stanisławek indagowany o słowa prezesa z nagrania, gdy lider PiS pyta "ile zarobi na tych dwóch wieżach?".
– Dlaczego on ma zarabiać? To jest skromny człowiek, proszę zobaczyć jak on jest ubrany. Skromnie, w starym garniturze i starych butach – opisywał Stanisławek.
W znajome tony uderzał Tadeusz Cymański, poseł PiS. – Prezes jest amaterialny, ideowy – komentował co można było zrozumieć, że prezesa już nie ma. Podobny lapsus przytrafił się Beacie Mazurek, rzeczniczce PiS i wicemarszałek Sejmu, która w obronie prezesa użyła argumentu iż "Kaczyński od lat walczy z uczciwością w życiu publicznym”.
Politycy i dziennikarze związani z PiS dzielą się w mediach społecznościowych zdjęciami jego odrapanej żoliborskiej willi, co ma stanowić zapewne kontrapunkt dla budowy dwóch wież oraz z urlopu prezesa w Beskidzie Sądeckim, który ma pokazywać jego skromność. Koronnym argumentem za uczciwością jest też przypominana wśród zwolenników PiS pożyczka Kaczyńskiego na leczenie mamy.
Według dr Mirosława Oczkosia, specjalisty od marketingu politycznego "Gazeta Wyborcza” za szybko wyciągnęła zawleczkę odpalając aferę taśmową. – PiS odwołało prawie wszystkie wystąpienia w mediach, co pokazywało jak bardzo się bali. Po publikacji pierwszą, nerwową reakcją był śmiech – przypomina.
– Teraz zdali sobie jednak sprawę z tego, że wyśmianie tematu mogło być dobre, ale na krótką metę i tylko jako reakcja dla tych wyborców, którzy nie są elektoratem PiS. Dlatego trzeba wrócić do poprzedniej narracji adresowanej do jadra wyborców PiS, czyli przekonywać jak bardzo prezes jest skromny, ubogi, że mieszka w rozwalającej się willi na Żoliborzu, że nie myśli o sobie w ogóle – tłumaczy dr Oczkoś.
Srebrny ale skromny
– Chodzi o wizerunek starszego, jowialnego pana kochającego ponad życie Polskę. Skromnego mnicha na pustyni, który żywi się korzonkami – tłumaczy z sarkazmem.
Wiesław Gałązka, specjalista ds. PR z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej ocenia, że prezes zawsze miał wizerunek abnegata. – Media pokazywały go jako niechlujnie ubranego w starych butach z rozwiązanymi sznurówkami. Być może ma taki styl, albo nie przywiązuje po prostu wagi do wyglądu – zastanawia się.
– Natomiast PiS będzie oczywiście bronił wizerunku Kaczyńskiego jako niesłychanie skromnego człowieka, który prawdopodobnie chciał wybudować wieżowce dla bezdomnych – ironizuje w rozmowie z naTemat Gałązka.
Dr Oczkoś przewiduje jednak, że za chwilę usłyszymy pewnie o kolejnej narracji, polegającej na tym, że to zły biznesmen z Austrii chciał zrobić krzywdę Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Ale prezes się nie dał, choć chciano się do niego dobrać przez rodzinę. A przecież nawet we własnej rodzinie może się trafić żmija– opisuje obrazowo.
Zburzony wizerunek
Jaki wizerunek prezesa PiS utrwali się więc po aferze? – Myślę, że te taśmy, które miały być politycznym wstrząsem w politycznej skali Richtera nie wywołają wielu szkód w obozie władzy. Ale wizerunek prezesa bardzo ucierpi – wskazuje Gałązka.
Zdaniem dr Oczkosia, taśmy już zburzyły dotychczasowy wizerunek prezesa "jako polityka innego niż wszyscy". – W PiS podjęli skazaną na niepowodzenie próbę uratowania tego wizerunku. Ale sama afera zostanie przez elektorat tej partii wyparta – ocenia w rozmowie z naTemat dr Oczkoś.