Jak kończy się władza PiS i mariaż tronu z ołtarzem
Jacek Liberski
14 maja 2019, 13:07·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 14 maja 2019, 13:07
Gdyby Jezus dzisiaj ponownie się fizycznie objawił, a stałoby się to w Polsce, i zaczął bajać tu te swoje komunały, które są podstawą chrześcijaństwa, wierni Polacy nie tylko by go ukrzyżowali, ale jeszcze spalili na stosie za głoszenie herezji. Tak wygląda dziś polski katolicyzm.
Reklama.
Płytki i powierzchowny polski katolicyzm
W Polsce żyje ponad 30 mln obywateli ochrzczonych w katolickiej wierze, co jest sztandarowym argumentem Kościoła i obozu władzy we wszystkich dywagacjach dotyczących religii, ale polska wiara jest płytka i powierzchowna, wyznawana raczej dla "świętego spokoju". Dobitnie widać to choćby podczas rodzinnych spotkań „u cioci na imieninach”.
W prześmiewczym serialu „Ranczo” jest taka scena, w której nowoprzybyły na plebanię wikary postanawia przepytać wiernych z katolickiej wiedzy, zadając pytanie zasadnicze: jakiej narodowości była Maryja. W odpowiedzi słyszy: no jak to jakiej, toż to nasza Matka Częstochowska, więc musiała być Polką! A jej syn – toż też wiadomo, musiał być nasz, polski, narodowy! Niewiele zmienia tu to, że ów serial jest komedią. Dla Polaka - katolika, fakt, że Chrystus był Żydem, do tego o śniadej karnacji skóry, jest trudny do przyjęcia. Jak to, ciapaty Jezus? Nie biały jak papier? To się w głowie nie mieści.
Starcie dwóch wizji Polski
Dziś w Polsce ścierają się dwie postawy – reformatorska, którą reprezentuje szeroko rozumiany obóz opozycji i antyreformatorska, walcząca o zachowanie status quo, reprezentowana przez obóz władzy, żywotnie zainteresowany w owym ścisłym mariażu tronu i ołtarza. Ta oś podziału będzie główną (i jedyną de facto) osią sporu w nadchodzących trzech elekcjach.
Prawdą jest to, że Kościół katolicki kompletnie nie radzi sobie w demokracji, czego dowodem jest jego pozycja w demokratycznych państwach świata, także jego słabnąca pozycja w społeczeństwie polskim. Instytucjonalny Kościół katolicki jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo wysoką cenę zapłaci wkrótce za podążanie stęchłym szlakiem kulturowej wsteczności. Widzi to Franciszek, ale jeden papież to za mało. Kościół zmienić mogą tylko wierni. I to oddolnie.
I to się zaczyna w Polsce dziać. Ostatnie badania zdają się to właśnie sygnalizować. 83 proc. badanych deklarujących się jako wyborcy opozycji, uważa, że katolickie msze nie powinny być częścią uroczystości państwowych. 80 proc. twierdzi, że kobiety powinny mieć prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia. 74 proc. uważa, że religia powinna być nauczana w parafii, nie w szkole, a 62 proc. ankietowanych wyborców obozu demokratycznego jest za przyznaniem parom homoseksualnym prawa do zawierania małżeństw. To zapowiedź obyczajowej i światopoglądowej rewolucji, której ani Kościół, ani Kaczyński nie zauważa.
Pytanie, czy widzi to opozycja? Zwłaszcza Koalicja Europejska lub Obywatelska (jak pewnie nazywać się będzie po eurowyborach). Ostatnie wystąpienia Grzegorza Schetyny dają ku temu nadzieję. Tylko wybitnie uparty obserwator polskiej sceny politycznej nie zauważa, że nie ma już powrotu do Platformy sprzed 2015 roku, a jej szef będzie musiał zrobić to, czego chce i oczekuje od niego wyborca, niezależnie od tego, czy Schetyna jest konserwatywną kotwicą mniejszą lub większą. Zamknięcie oczu i zakrycie uszu na te oczekiwania oznaczać będzie całkowitą, polityczną śmierć Platformy. Nie ma więc innej drogi.
Parę dni temu napisałem na Twitterze: „Przed nami kilka ważnych dat: 11.05 godz. 14:30 na YouTube, 26.05 cały dzień, tydzień zaraz po 26.05, 4.06 cały dzień, 1.09 cały dzień, tydzień, dwa, trzy zaraz po 1.09, któryś dzień na jesieni, gdy pojawi się TA taśma video, jakiś dzień w październiku lub listopadzie i dni potem”. Pisałem go po 3 maja, więc siłą rzeczy nie mogłem się w nim odnieść do przełomowego, moim zdaniem, wykładu Donalda Tuska i ważnego, bez wątpienia, wystąpienia Leszka Jażdżewskiego.
Czym będzie tak naprawdę dokument Sekielskich?
Pisałem o tych ważnych datach nie bez powodu. Niektóre z nich będą wręcz przełomowe, jak ta 11 maja. Tego dnia bracia Sekielscy pokazali dokument „Tylko nie mów nikomu”, który na tę chwilę ma już blisko 10 mln odsłon! A założyć można śmiało, że często jedna odsłona oznacza kilka osób, bo film ten ogląda się nie tylko w pojedynkę. Nawet jeśli na razie oglądany jest on tylko po jednej stronie rzeki, to wkrótce dotrze też i na drugi brzeg, co będzie miało niebagatelny skutek.
Film jest druzgocący dla Kościoła nie tylko ze względu na tematykę poruszaną już wiele razy przez różnych dziennikarzy. Jednak ten film ma coś, czego nie miały poprzednie – przyznanie się do czynów pedofilskich przez sprawców. To już nie są „bajania ludzi, którzy chcą zniszczyć kościół”, to są niezbite dowody na przestępstwo. Film ten pokazuje też co najmniej kilku hierarchów kościelnych, którzy kryli i nadal kryją księży pedofilów.
Pokrywa się to z listą arcybiskupów i biskupów odpowiedzialnych za to przestępstwo (ukrywanie sprawców) z listą przygotowaną przez Fundację Nie Lękajcie Się. Na niej są: Nycz, Jeż, Głódź, Gocłowski, Gołębiewski, Tyrawa, Gulbinowicz, Górzyński, Ziemba, Piszcz, Hoser, Jędraszewski, Paetz, Michalik, Dziuba, Orszulik, Jezierski, Wątroba, Kamiński, Stefanek, Przykucki, Wielgus, Suski i Czaja. Nazwiska podane jak na tacy.
Należy zapytać wprost nie tylko pana ministra Ziobro, ale także cały rząd i cały obóz władzy, co z tym zrobią, skoro pan prezes w niedzielę na sztandary wyciągnął bezwzględną walkę z pedofilią? Nie ma żadnej pewności, czy chodziło mu także o pedofilów w koloratkach i chroniących ich kościelnych decydentów.
Czas przeprosin ze strony niektórych hierarchów kościelnych minął. Czas milczenia także. Zacofany Kościół Rydzyka i Głodzia odchodzi. To już przestaje działać. Żadne sztuczki słowne Kaczyńskiego, bajania o rejestrze pedofilów i wyższych karach oraz kłamstwa, że PO była przeciwna temu rejestrowi, nie zmienią faktu, że setki księży pedofilów żyją sobie na wolności od lat, spędzając niekiedy miło emeryturę w domach dla księży.
Nie da się też zakłamać prawdy, że pełna i nieskrępowana władza PiS trwa w Polsce od blisko 4 lat. W tym miejscu bezwzględnie wyjaśnić trzeba, że sprzeciwy opozycji związane z rejestrem pedofilów dotyczyły ochrony danych ofiar, a nie sprawców! Co zresztą po kilkunastu miesiącach działania tego zbioru się potwierdza. Ofiary cierpią przez ten rejestr, a jego wprowadzenie było typowym dla obozu władzy wylaniem dziecka z kąpielą. Nawet jeśli uznamy, że rejestr ten w pewnym stopniu spełnia swoją rolę, to cierpienia ofiar są nikczemną za to zapłatą.
Kościół czy państwo?
Po latach ukrywania tych zbrodni wiadomo już, że Kościół sam się z tego grzechu nie oczyści, to zrobić może tylko państwo. Państwo silne sojuszem wszystkich opozycyjnych partii i stronnictw. W tym kontekście taktyka wyborcza Wiosny, polegająca na atakach skierowanych w Platformę, jest niedorzeczna i może stanowić jakieś drugie dno. Choć wydaje mi się to tylko zwykłą wyborczą taktyką, dodam – nieudolną.
To, co scala elektorat PiS, to właściwie tylko dwie kwestie: mityczna „Wielka Polska” oraz gigantyczny, a zarazem niespotykanie kosztowny program 500+. Hasłem mobilizującym jest Międzymorze. To koncepcja z lat 20-tych XX wieku forsowana przez obóz piłsudczykowski, której celem było skonsolidowanie państw Europy Środkowej przeciwko Niemcom i Rosji.
Po doświadczeniach II Wojny Światowej, późniejszym podziale Europy na obóz demokratyczny i komunistyczny oraz wobec wyzwań współczesnego świata, czyli rosnącej dominacji Chin oraz pomysłach prezydenta Trumpa, taka koncepcja jest nie tylko kompletną fantasmagorią, ale wręcz szkodliwą dla Polski grą przeciwko zjednoczeniu Europy, jedynym możliwym działaniu, wychodzącym naprzeciw wyzwaniom współczesnego świata.
Z kolei najnowsze badania GUS nad programem 500+ wykazują, że zmniejszenie ubóstwa rodzin z dziećmi następuje w znacznie mniejszej skali niż zakładano. Zaledwie 37 proc. pieniędzy wydawanych w ramach tego programu trafia do rodzin ubogich, a tylko ok. 12 proc. środków wystarczyłoby na zniwelowanie skrajnego ubóstwa wśród dzieci. Do tego program ten nie ma żadnego związku ze zwiększeniem dzietności w Polsce.
Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że 63 proc. rodzin z dziećmi to rodziny, które z biedą nie mają nic wspólnego, a otrzymują kosztowne dla polskiej gospodarki wsparcie. A dodać należy, że po jego rozszerzeniu średni koszt na jednego mieszkańca wyniesie ok. 2500 złotych rocznie. Niebagatelną kwestią jest też to, że dotychczasowy jego koszt przekracza już 70 mld złotych, i że jest to koszt tak wysoki, iż nie starcza już środków na inne, ważne programy, choćby naprawę służby zdrowia. Nie ma programu bardziej dzielącego społeczeństwo, jak ten w wydaniu PiS.
Wszystko to, plus wypowiedzi niektórych hierarchów kościelnych, jak choćby arcybiskupa Głodzia („Nie oglądam byle czego”), to gwóźdź do politycznej trumny obozu Zjednoczonej Prawicy oraz kompletnie zagubionego Kościoła. Polska musi się odbudować i zmodernizować. Nie zrobi tego na pewno ta władza. Zrobią to miliony trzeźwo myślących Polaków i żadne, w panice robione działania ministra Ziobro i Episkopatu tuż po emisji filmu niczego już nie zmienią.