Według informacji "Rzeczpospolitej" kancelaria odebrała list Falenty do prezydenta jako kolejny wniosek o jego ułaskawienie. A zdaniem biznesmena była to jedynie prywatna korespondencja. "Machina proceduralna" już ruszyła.
Jak podaje dziennik, Kancelaria Prezydenta popełniła błąd i zakwalifikowała prywatną wiadomość Marka Falenty jako trzeci już wniosek o ułaskawienie. "Ruszyła machina proceduralna" – czytamy w gazecie.
Rzekomy wniosek został skierowany już do prokuratora generalnego, zaś później ma trafić do warszawskiego sądu, który był odpowiedzialny za skazanie mężczyzny.
Marek Falenta zapewnia, że list nie był wnioskiem. W prywatnej korespondencji do prezydenta biznesmen napisał m.in. o 13 osobach z PiS, które miały zajmować się podsłuchem i do niego zachęcać. Kluczową rolę miał odgrywać w tej kwestii były skarbnik partii rządzącej Stanisław Kostrzewski i jego znajomy adwokat, którego działania były ponoć akceptowane przez samego prezesa Kaczyńskiego.
Falenta zagroził, że jeżeli nie zostanie ułaskawiony, to opublikuje "kolejną kopię wszystkich nagrań", w tym m.in. premiera Morawieckiego z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że w następstwie Falenta zostanie najprawdopodobniej przesłuchany w śledztwie ws. małej afery taśmowej, którym zajmuje się Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga. Na mężczyźnie ciąży osiem zarzutów, z czego dwa dotyczą zlecenia nagrywania.
Biznesmen został skazany w styczniu na 2,5 roku więzienia, jednak uciekł przed odsiadką do Hiszpanii. Wystawiono za nim nawet list gończy. Uwikłanego w aferę podsłuchową mężczyznę udało się złapać w kwietniu.