Z czymś takim nie mieliśmy jeszcze do czynienia – ostatnie w tej kadencji posiedzenie Sejmu zostało przerwane, a kontynuacja ma nastąpić dopiero po wyborach 13 października. Politycy PiS tłumaczyli, że to ze względu na kampanię, ale mało kto w to uwierzył. Bartosz Arłukowicz w programie "Kawa na ławę" w TVN24 wyjaśnił, jaki może być faktyczny cel PiS-u.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska apelowała, by nie doszukiwać się w tym "niczego nadzwyczajnego". Jednak nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie o to, kto w ogóle podpisał się pod wnioskiem o przerwanie ostatniego w tej kadencji posiedzenia Sejmu i jego kontynuację dopiero po wyborach.
"Rzeczpospolita" pisała, że powodem tak nietypowej decyzji była kwestia raportu komisji śledczej ds. Amber Gold. Dokument okazał się politycznym fiaskiem i wbrew szumnym zapowiedziom nie pogrąża Donalda Tuska. Nie było więc sensu tuż przed wyborami ujawniać tego raportu.
PiS zostawia furtkę
Były minister zdrowia w rządzie PO-PSL Bartosz Arłukowicz ma jednak inną koncepcję. Jego zdaniem chodzi o "polityczny handel".
– Panowie i panie z PiS-u postanowili zostawić sobie otwartą furtkę, żeby natychmiast po wyborach wprowadzić zwyczajny handel polityczny. Żeby część posłów, która na przykład nie dostanie się do nowego Sejmu, zaadoptować do swojego środowiska politycznego, a tych którzy zostaną (w Sejmie – przyp. red.), żeby przesunąć ich w stronę PiS-u i zdobyć większość. Dla mnie to jest oczywiste – ocenił Arłukowicz.
Uczestniczący w rozmowie szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk zapewniał o czystości intencji obozu rządzącego. – Gdyby Prawo i Sprawiedliwość miało rzeczywiście jakieś nieczyste intencje, to nie robilibyśmy jakiegoś zamieszania i nie ogłaszalibyśmy zmiany teraz, tylko byśmy spokojnie zwołali posiedzenie Sejmu po wyborach – przekonywał. Posiedzenie Sejmu ma być kontynuowane niemal od razu po wybraniu nowego parlamentu – 15 i 16 października, gdy wynik głosowania powinien być już znany.
Wygrana bez większości
Większość sondaży daje Prawu i Sprawiedliwości zwycięstwo. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Z sierpniowego badania dla OKO.press wynikało, że PiS - mimo wygranej - może utracić większość w Sejmie.
Co w takiej sytuacji może się zdarzyć? Wątpliwe, aby partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła szukać koalicjanta. Dobiegająca końca kadencja pokazała, że PiS ma umiejętność "wyciągania" posłów z innych klubów - tak było choćby z Adamem Andruszkiewiczem czy Andżeliką Możdżanowską, którzy opuścili swoje kluby i przystąpili do PiS, otrzymując stanowiska w rządzie.