
Zaczęło się od partyjnej konwencji PiS w Łodzi, na której zaprezentowano wyborczy program partii. 232 strony chwalenia się sukcesami ostatnich czterech lat, nazywania czas rządów poprzedników "późnym postkomunizmem" oraz plany na przyszłość.
Dyplom uczelni wątpliwości budzić nie będzie. Ale jeśli jakiś malarz nie ma za sobą ASP? Muzyk ma miliony wydanych płyt, ale gra ze słuchu, a nie z nut? Albo pisarz – Andrzej Stasiuk nie ma studiów, ba, nawet matury. Ale dziesiątki książek mówią same za siebie. Chyba. Więc jak to będzie?
Twórca Big Cyca przypomniał, jak to było przed rokiem 89., kiedy to władza decydowała, kto zasługuje na miano artysty. Specjalna Komisja Weryfikacyjna Ministerstwa Kultury i Sztuki przesłuchiwała muzyków – sprawdzała znajomość nut, zadawała pytania z historii muzyki i na tej podstawie przyznawała artyście kategorię estradową, gastronomiczną (granie do kotleta) lub żadnej.
Czy rząd PiS planuje to samo? Absolutnie – ani z programu partii, ani z dostępnego w sieci projektu Ustawy o statusie artysty nic takiego nie wynika. Nie mówiąc już o żadnych pozwoleniach na bycie artystą. Tu chodzi wyłącznie o kwestie związane z ubezpieczeniem emerytalnym.
Artyści, wbrew powszechnej opinii, należą do jednej z najgorzej wynagradzanych grup. Owszem, najpopularniejsi przedstawiciele popkultury nie mają problemów ze związaniem końca z końcem. Ale znaczna część artystów, choćby muzycy klasyczni, zwyczajnie klepie biedę.
(...) środowisko twórców liczy ok. 65 tys. osób, wśród których mamy do czynienia z wręcz dramatycznym zróżnicowaniem przychodów: bardzo wysokie zarobki jednostek i mizeria ogółu. Niemal 30 proc. artystów egzystuje poniżej granicy ubóstwa, osiąga bowiem przychody niższe niż płaca minimalna, 60 proc. zarabia poniżej średniej krajowej, a jedynie niecałe 10 proc. ma stałą i dochodową pracę. Z tego wynika, że duża część tej grupy nie jest w ogóle ubezpieczona, bowiem nie stać jej na ogół na samodzielne opłacanie składek ZUS.
Na tym nie koniec – ci, którzy uczestniczyli w obradach Ogólnopolskiej Konferencji Kultury pozytywnie wypowiadają się o samym projekcie i o udziale przedstawicieli ministerstwa. Jednym z uczestników był pisarz Zygmunt Miłoszewski.
Podobne dementi wydał pisarz Jacek Dehnel, któremu z obecną władzą z pewnością ideologicznie nie jest po drodze. Ale pisze jak jest. Że szykowany projekt Ustawy o statusie zawodowym artysty nie jest niczym groźnym. "Wręcz przeciwnie, jest jednym z niewielu udanych pomysłów tego rządu i bodaj jedyną rzeczą, za którą mogę pochwalić ministra Glińskiego" – tłumaczy Dehnel.
Wyjaśnienia Dehnela to trzy punkty, w których - jako uczestnik zapewnia Ogólnopolskiej Konferencji Kultury - zapewnia, że absolutnie w pomyśle PiS nie chodzi o to, by państwo decydowało, komu przyznać prawo do tworzenia sztuki. Chodzi o dopłaty od 20 do 80 proc. składki ZUS. Pada też zapewnienie, że pieniędzy na ten cel nikt nikomu zabierać nie będzie – środki znajdą się z opłaty reprograficznej, która tak czy inaczej istnieć musi.
Więc o co ta burza? Po co histeria? Ktoś nie doczytał, ktoś podał dalej, ktoś coś dopowiedział i poszło. Mało kto zajrzał do całego projektu, by zbadać, o co chodzi naprawdę.