
Prawo i Sprawiedliwość poszło na całego. Początkowo zakwestionowało wyniki wyborów do Senatu w dwóch okręgach: koszalińskim (nr 100) i katowickim (nr 75, obejmującym Tychy, Mysłowice i powiat bieruńsko-lędziński).
– Przyznaję, że jesteśmy zaskoczeni porażką pana senatora Czesława Ryszki. A skoro są wątpliwości i padło wiele głosów nieważnych, to warto to sprawdzić i stąd ten protest – mówi mi jedna z działaczek PiS w okręgu nr 75. Czesław Ryszka to wieloletni senator PiS, przy Wiejskiej zasiada (z przerwami) od 1997 r. Jest doskonale znany z Radia Maryja. Z kandydatką Lewicy Gabrielą Morawską-Stanecką przegrał różnicą 2349 głosów.
– Od osób, które były w komisjach wyborczych, nie miałem sygnałów, aby cokolwiek było nie tak – przyznaje w rozmowie z naTemat tyski przewodniczący PiS.
Wprawdzie w naszym okręgu padło dość dużo głosów nieważnych (3749 – przyp. red.), jednak nie otrzymałem żadnego sygnału, aby wiązało się to z nieprawidłowościami. Gdybym otrzymał taki sygnał, natychmiast bym go przekazał dalej. W komisjach byli też nasi mężowie zaufania i nikt mi nie zgłaszał jakichś nieprawidłowości.
Danuta Opalińska była przewodniczącą jednej z Obwodowych Komisji Wyborczych w Mysłowicach (to także okręg nr 75, tak jak Tychy). W jej komisji padło 19 nieważnych głosów. Ani jeden w wyborach do Sejmu – wszystkie na kartach wyborczych do Senatu. W rozmowie z naTemat Danuta Opalińska bardzo prosto wyjaśnia, skąd wzięły się te głosy, które komisja musiała uznać za nieważne.
Karty do głosowania w wyborach do Senatu przeliczyliśmy w pierwszej kolejności, ponieważ było to łatwiejsze do liczenia. Głosów nieważnych było 19 i one dzieliły się mniej więcej po równo na karty, które zostały wrzucone do urny czyste, bez żadnych skreśleń, i na takie, na których skreślonych zostało dwoje kandydatów. Jedna lub dwie karty były takie, że krzyżyk został postawiony poza obrębem kratki i dwie karty były całkowicie zabazgrane.
Jak mówi Danuta Opalińska, podczas liczenia głosów wszystkie długopisy leżały z dala, wynik notowany był dopiero później i do tego kilkakrotnie weryfikowany. – Nikt niczego na żadnej karcie nie dopisał, wszystko było zorganizowane tak, że nie dało się nic pokombinować – zaręcza przewodnicząca mysłowickiej komisji.
W komisji było 9 osób – ze wszystkich możliwych horyzontów politycznych. W ogóle się nie znamy osobiście, poznaliśmy się dopiero w okolicznościach wspólnej pracy w komisji. Liczyliśmy głosy sumiennie, uczciwie i rzetelnie. Wszyscy przy jednym stole, patrząc sobie nawzajem na ręce. Każdy stos kart był liczony kilkakrotnie przez różne osoby.
W każdym z tych okręgów problem jest inny. W pierwszym chodzi o błąd na karcie do głosowania – nazwisko kandydata KW Polska Lewica opatrzono logo Lewicy, a to dwa różne komitety.