SUV-y trzech rozmiarów ma Volkswagen, ma Skoda, i ma wreszcie Seat – trzeba z marek "dla ludu" niemieckiego producenta. Seat Tarraco to więc nic innego niż po prostu Skoda Kodiaq czy Volkswagen Tiguan Allspace. Co nie stanowi oczywiście wady, ale… po prostu już gdzieś to widzieliście.
Tarraco jest w gamie hiszpańskiej marki największym SUV-em, dostępnym nawet z siedmiomiejscowym układem wnętrza. W praktyce (w pewnym sensie) w gamie hiszpańskiej marki zastępuje Alhambrę. Zastępuje w tym sensie, że Alhambra jest produkowana od 2010 roku i o następcy nie słychać.
Oczywiście żaden SUV nie zastąpi prawdziwego vana, jakim jest Alhambra. No ale taka moda.
Z profilu nawet można się pomylić
Zacznijmy od wyglądu. Tarraco jest autem po prostu ładnym, ale nie może być inaczej, bo i ładne są Kodiaq czy Tiguan Allspace. Prawdę mówiąc zwłaszcza z profilu Tarraco bardzo przypomina Kodiaqa. Niektóre linie poprowadzone wzdłuż auta są naprawdę bliźniaczo podobne.
Zupełnie inaczej jest z przodu – Tarraco otrzymał bowiem oczywiście światła i zderzak zgodne z linią hiszpańskiej marki. Front jest dość zadziorny, zdecydowanie bardziej agresywny niż w przypadku braci z rodziny. Ale tak zapewne miało być. Z kolei z tyłu pojawił się modny pas świateł przez cały zderzak, który zresztą optycznie poszerza auto.
W środku tradycyjnie odnajdzie się szybko każdy, kto jechał jakimkolwiek autem z Wolfsburga w ciągu ostatniej dekady. Jest jednak kilka zaskoczeń. Choćby wirtualny kokpit w tym modelu to standard, co w takim Kodiaqu oczywistością nie jest. Plus da Seata.
Tarraco ma też (czy też raczej ogółem Seat jako marka) swój własny design cyfrowych zegarów – a raczej jedną z opcji jego ustawień. Wygląda nowocześnie, inaczej niż u koncernowej konkurencji, ale jest trochę przekombinowane. Najlepiej po prostu wybrać jedno z bardziej tradycyjnych zestawień. O takie np.:
Przy tej okazji warto też podkreślić, że Tarraco to ogólnie bardzo multimedialne auto. Poza wirtualnym kokpitem mamy jeszcze duży ekran na środku deski rozdzielczej, a samo auto współpracuje nie tylko z Apple Carplay i Android Auto, ale i Amazon Alexa. Tego konkurencja nie umie.
Samo wnętrze jest wygodne. Z przodu jest tyle miejsca co choćby w Kodiaqu, kanapa tradycyjnie jest przesuwana, ponadto jest dużo miejsca na głowę. Zawód to trzeci rząd. Jest tam odczuwalnie mniej miejsca niż u czeskiego rywala, więc to tylko miejsce dla dzieci. Ale nie ma mocowań na foteliki, więc to muszą być dzieci wyrośnięte.
Jazda (raczej) bez hiszpańskich emocji
Testowany egzemplarz jest napędzany silnikiem 2.0 EcoTSI, który naturalnie współpracuje z przekładnią DSG oraz napędem 4x4, który tutaj nazywa się 4Drive.
Jak taki zestaw sprawdza się na drodze? Po prostu dobrze. Silnik ma 190 koni mechanicznych i 320 niutonometrów. W zupełności wystarcza do spokojnego połykania kilometrów (i do przyspieszenia do 100 km/h w osiem sekund), ale przy ostrzejszej jeździe zaczyna się dławić.
A to dość istotne, ponieważ Tarraco na tle konkurencji – a zwłaszcza mięciutkiego jak futro malutkiego kotka Kodiaqa – jest dość sztywny. Nie tak sztywny, jakby mógł być, bo to w końcu SUV, ale jednak.
Właściwości jezdne są tutaj na dość wysokim poziomie jak na te klasę. Tarraco nie boi się zakrętów pomimo "typowego volkswagenowskiego" układu kierowniczego. Czyli kierownica przekazuje tu nasze ruchy na koła "tylko" dobrze. Mimo to już jazda w tych wirażach jak na masę i rozmiary auta zaskakuje. Tym bardziej szkoda, że brakuje mocy.
Tarraco wykazuje też dość duży apetyt na paliwo z tym silnikiem. W mieście trzeba się liczyć z 13 litrami bezołowiowej na 100 km. Na autostradzie wypije 9 litrów. Swoją drogą na autostradzie w środku jest też dość głośno – ale to przypadłość wielu aut z segmentu. Są duże i niespecjalnie wyciszone.
Ponadto na pokładzie jest – jak to w grupie VW – cały szereg asystentów i systemów bezpieczeństwa i są one w standardzie. W tym moje ulubione Front Assist oraz system monitorowania martwego pola.
Trzeba też podkreślić, że dwulitrowe jednostki TSI oraz TDI to największe silniki, jakie tutaj są dostępne. Mają po 190 koni mechanicznych. Skoda ma jednak Kodiaqa w odmianie RS, który może pochwalić się mocą 240 koni mechanicznych (choć też z dwóch litrów),=.
Tanio nie jest
Największy SUV Seata w porównaniu z Kodiaqiem na razie jest dość niewidoczny na ulicach. Ale przypadku w tym nie ma, ponieważ próg wejścia jest tu dość wysoki. Tarraco w wersji style otwiera swój konfigurator od 123,5 tys. zł. Dla porównania Kodiaq "rusza" od 108 tysięcy. Bogatsza wersja Xcellence – jak w teście – to już 141,8 tys. zł.
Silnik taki jak w teście podbija cenę o kolejne 25 tys., a to przecież nie koniec. Z dodatkami można się tu zadziwiająco szybko zbliżyć do kwoty 200 tys. Zwłaszcza że jest z czego wybierać. Adaptacyjne zawieszenie, system nagłośnienia BeatsAudio (bardzo dobry) czy system kamer 360 to tylko niewielka część opcji.
I chociaż przy porównywalnym wyposażeniu Tarraco już droższy nie jest, to klienci szukający po prostu dużego, niedrogiego auta raczej ruszą do konkurencji.
Co nie zmienia faktu, że Tarraco jest dobrym autem. Oczywiście, że jest, a nawet wyróżnia go prowadzenie. Hiszpańskiego temperamentu tu jednak znacznie mniej niż niemieckiej solidności.
Seat Tarraco EcoTSI 2.0 190 KM 4Drive 7DSG na plus i minus:
+ Wygodny, pojemny z przodu i na kanapie + Prowadzenie wyróżnia go w klasie + Dużo dobrych rozwiązań multimedialnych - Spalanie - Cena - Trzeci rząd siedzeń