Wszystkie ręce na pokład. Tak można określić działanie polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie ustają w staraniach o dobre imię marszałek Sejmu. Na każdym kroku podkreślają, że Elżbieta Witek podczas głosowania nad kandydaturami do KRS zachowała się właściwie. Teraz do tego chóru przyłącza się premier Mateusz Morawiecki.
– Ja nie miałem kłopotów, ale widziałem, że kłopoty mieli posłowie opozycji, jak i z naszej partii. Jest rzeczą naturalną, że w takiej sytuacji można powtórzyć głosowanie po to, żeby nikt nie miał tych kłopotów i tak się stało. Pani marszałek postąpiła w najbardziej właściwy sposób – mówił.
Wskazał m.in na Iwonę Sledzińską-Katarasińską z Platformy Obywatelskiej, która podchodziła do marszałek i "sugerowała kłopoty". – Widziałem wymachujących kartami posłów opozycji, którzy mówili, że są kłopoty z głosowaniem. Doszukiwanie się tutaj czegokolwiek niewłaściwego jest jak najbardziej nie na miejscu – dodał.
– Marszałek Sejmu nie widzi wyników głosowania dopóki, nie pojawią się na tablicy. Sugerowanie, że były niekorzystne i dlatego zarządzono kolejne głosowanie... Nie było czegoś takiego – podkreślał w rozmowie Matusz Morawiecki.
Przypomnijmy, że po nocnym głosowaniu nad kandydaturami do KRS wciąż nie milkną komentarze, a cała sprawa nazywana jest skandalem. Jedną z bulwersujących sytuacji, która wzbudziła spore wątpliwości, są słowa posłanki PiS Joanny Borowiak: "Trzeba anulować, bo my przegramy". To m.in. po tej wypowiedzi marszałek Witek zdecydowała o anulowaniu głosowania.
W konsekwencji Lewica założyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, a KO chce odwołania Witek z funkcji marszałka Sejmu.