To tekst o Audi, ale zacznę od Toyoty. Bo to właśnie Toyotą Prius jechała grupka chłopaków, którzy zrównali się z nami na drodze szybkiego ruchu. Jeden z nich otworzył tylną szybę, wyjrzał wyszczerzony w uśmiechu od ucha do ucha i zaczął… przesyłać nam buziaczki zachwytu. A to tylko jedna z kilku historii tego typu, którą mieliśmy w ciągu kilku godzin premierowych jazd. Wspominam o tym Priusie, bo oba auta nie mogły stać na dalszych biegunach. Kultowa, nudna, ekonomiczna hybryda i legendarny, rozpalający do czerwoności emocje i portfel benzynowy potwór: Audi RS6.
Historia jest o tyle zabawna, że do tej pory Audi RS6 nie można było kupić w Ameryce Północnej, więc to tam prawdziwy egzotyk. Najnowsza odsłona jest jednocześnie pierwszą, która będzie dostępna oficjalnie w USA. I między innymi dlatego pierwsze przejażdżki zorganizowano właśnie tam. Na rynku, na którym kierowcy nie mają problemu z kupowaniem drogich i mocnych aut.
A tytułowe historie można by mnożyć. Tu ktoś zaczepił na stacji benzynowej lub pod sklepem, tam pokazywał okejki zza szyby, a jeszcze innym razem w milczeniu odprowadzał oddalające się RS6 zachwyconym wzrokiem.
Gdy znajomy dowiedział się, na jaką premierę dostałem zaproszenie, śmiechem-żartem się obraził. To było jedna z tych ofert nie do odrzucenia. Absolutnie premierowe jazdy nowym Audi RS6 w gronie dziennikarzy z całego świata. Z Polski było nas tylko dwóch. Wszyscy zainteresowani motoryzacją samo auto już widzieli (pokazano je oficjalnie w wakacje), ale mało kto miał okazję nim jeździć. Tak właściwie to oficjalnie praktycznie nikt. Do teraz. Żeby było lepiej, mieliśmy okazję robić to w towarzystwie inżynierów i designerów, którzy to auto własnoręcznie tworzyli.
Audi RS6 to legenda na wielu płaszczyznach. To auto pełne sprzeczności, bo z jednej strony dostajemy pełnowymiarowe, bardzo praktyczne i rodzinne kombi, którym podróżuje się bardzo cicho i komfortowo. Z drugiej brutalnego i głośnego bydlaka o osiągach i możliwościach najlepszych aut sportowych. I to wszystko w jednym samochodzie. Jeśli na Wikipedii ktoś tworzyłby hasło o motoryzacyjnej schizofrenii, nie znajdzie lepszego przykładu. Audi RS6 jest jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Jak Bruce Wayne i Batman. Jak… wiecie już o co chodzi.
To jedna z najbardziej wyczekiwanych sportowych premier w ostatnim czasie. Bezpośrednią konkurencję w postaci BMW M5 znamy już od dawna. Porsche Panamera Sport Turismo w przeróżnych wersjach także pojawia się na polskich drogach. Tymczasem Audi długo kazało czekać na swojego sportowego flagowca, którego polscy kierowcy lubią wyjątkowo mocno.
Stawiam tezę, że niezależnie, ile egzemplarzy dostaniemy na nasz rynek, tyle zniknie z niego w ekspresowym tempie. Podczas Audi Night w Warszawie – imprezie z okazji 25-lecia Audi Sport, gdzie byli obecni i dilerzy, i klienci, ci drudzy już wprost gorączkowo pytali, kiedy będą mogli kupić nowe RS6 i RS7 i byli gotowi składać zamówienia już na miejscu.
Jak sama nazwa wskazuje, Audi RS6 to skrajnie sportowa wersja Audi A6 Avant. Tak naprawdę jest jednak tylko w teorii, bo jak mówią inżynierowie, w praktyce oba auta mają wspólne tylko trzy elementy w nadwoziu: przednie drzwi, dach i klapę bagażnika. Cała reszta jest zupełnie inna i stworzona specjalnie na potrzeby RS. I to widać.
Nadwozie poszerzono o ok. 40mm z każdej strony, co widać zwłaszcza przy bardzo szerokich nadkolach, które podkreślają sportowy charakter RS6-tki. Wisienką, a raczej wielką wiśnią, na torcie są aż 22-calowe felgi, które przyciągają wzrok nawet, gdy nie są w ruchu. W standardzie są o „oczko” mniejsze, „jedynie” 21-calowe.
Przed projektantami RS6 stało ogromne wyzwanie i oczekiwania. Jak poprawić coś, co i tak jest bardzo dobre, a jednocześnie stworzyć coś, co będzie wyraźnie inne, nowsze? Główkowali, główkowali, aż w odpowiedzi postanowili pobawić się w genetyków i pomieszać swoje dzieci. W efekcie przód RS6 został zapożyczony z linii modelowej A7. Poza pokrywą silnika podobny zabieg zastosowano w przypadku przednich reflektorów, które są bardziej płaskie i sportowe.
Płasko i szeroko jest także niżej. Mowa o czarnej jak węgiel osłonie chłodnicy Singleframe w kształcie plastra miodu. W nowym RS6 zrezygnowano z obramowania oraz logo quattro na zderzaku. Ten ostatni też został zaprojektowany od nowa, zamontowano w nim dwa wyraziste i duże wloty powietrza inspirowane supersportowym R8. Jeśli taki front auta nie robi na kimś wrażenia, to już nic nie zrobi. Ja kupuję to całkowicie, zwłaszcza że jestem wielkim fanem A7/RS7.
Równie potężny jest tył, od którego aż ciężko oderwać wzrok. A to za sprawą zderzaka z dyfuzorem i masą błyszczących na czarno elementów stylistycznych. Mówiłem już, że jest szeroko? To powtórzę raz jeszcze. Wydech ma chromowane końcówki, ale opcjonalnie można zamówić układ wydechowy RS Sport z czarnymi końcówkami rur, które wyglądają jak bazooki. Nie ma tutaj mowy o żadnych atrapach czy kompromisach, jak np. w S7.
Wnętrze jest większe od poprzednika, ale to milimetrowe i centymetrowe różnice, których raczej nie zauważycie na pierwszy rzut oka. W środku jest tak jak może być wewnątrz A6-tki w kombi, czyli przestronnie, cicho i jakościowo ze sportowymi akcentami. Jak np. nowe manetki do zmiany biegów na kierownicy czy przycisk „RS Mode”, który będąc tuż pod palcem pozwala zmieniać tryby jazdy RS1 i RS2. To konfigurowalne przez klienta tryby jazdy, które są dostępne poza standardowymi (komfort, auto, dynamic, efficiency). Wtedy przy okazji na wirtualnym kokpicie uruchamia się specjalny ekran RS, który pokazuje nieco inne, bardziej istotne dla sportowej jazdy wskaźniki.
Z kolei na dotykowym ekranie możemy odpalić sobie podgląd temperatury każdej istotnej części samochodu, dzięki czemu będziemy wiedzieć, czy są jeszcze za chłodne na dynamiczną jazdę czy może już przegrzane z jej powodu.
Zależnie od trybu, zmieniają się ustawienia silnika i charakterystyka auta np. zmiana biegów, wspomaganie kierownicy, zawieszenie, dynamiczny układ czterech kół skrętnych, mechanizm różnicowy, a nawet na brzmienie silnika i… charakterystykę pracy klimatyzacji.
Co nowe Audi RS6 oferuje na papierze? 4-litrowy silnik benzynowy V8 z systemem mild hybrid (tzw. miękka hybryda) o mocy 600 koni mechanicznych i momencie obrotowym 800 Nm. Do pierwszej setki docieramy po 3,6 sekundy, a prędkość maksymalna to 250 km/h. Ale spokojnie, z opcjonalnym pakietem dynamicznym zwiększamy ją do 280km/h, a z dynamicznym plus do 305 km/h.
Pamiętacie jak mówiłem o dwóch twarzach RS6? Ta pierwsza, łagodniejsza skutkuje między innymi spalaniem na poziomie 11l/100 km. Tyle pokazywał nam komputer pokładowy, gdy jeździliśmy bez napinki po trasie i mieście. Zaskakująco niski wynik, który w parze z jego praktycznością sprawia, że to auto jak najbardziej nadaje się do normalnej, codziennej jazdy.
Ale prawdą jest, że nie tylko po to kupuje się Audi RS6. Bo gdy tata już odwiezie dzieci do szkoły i zrobi zakupy, może chcieć też nieco poszaleć. I tutaj z pomocą usłużnie przychodzi to samo auto.
Nowe Audi RS6 jest samochodem wyraźnie innym od swojego poprzednika. Nie jest już aż tak brutalne, utraciło nieco na swojej narowistości, zarówno jeśli chodzi o brzmienie, jak i samą jazdę. O ile w tym pierwszym przypadku trochę szkoda, to drugi jest zdecydowanym plusem.
Najnowsza odsłona tego „rodzinnego kombi” prowadzi się perfekcyjnie. Mimo sporych gabarytów, w zakrętach w ogóle ich nie czujemy. Nawet inżynier, siedzący obok, zachęcał, by spróbować pozwolić sobie na więcej. W granicach rozsądku (a nawet na granicy) wyprowadzenie tyłu auta z równowagi jest niemal niemożliwe. Elektronika trzyma wszystko w ryzach i czuwa nad kierowcą.
Jeśli jedno z kół wpadnie w poślizg, system z automatu przenosi więcej momentu obrotowego na oś, która jest bezpieczniejsza i ma lepszą przyczepność. Nawet 70 proc. na przednią i do 85 proc. na tylną, standardowo podział ten wygląda 40:60.
Spore poczucie bezpieczeństwa i pewności to zasługa między innymi progresywnego układu kierowniczego i dostępnego opcjonalnie (bardzo polecam) systemu dynamicznego układu czterech kół skrętnych. O co chodzi? Przy niskich prędkościach koła skręcają (max o 5 stopni) w kierunku przeciwnym do przednich, dzięki czemu promień skrętu jest mniejszy aż o metr! Mała rzecz robi wielką różnicę. Zawracanie w mieście czy zakrętach jest dzięki temu zaskakująco sprawne. Natomiast przy wyższych prędkościach tylne koła skręcają już w tym samym kierunku (tu już max o 2 stopnie), przez co jako kierowca czujemy dużo większą stabilność.
Na wrażenia z jazdy wpływ ma także zawieszenie. Tutaj możemy wybierać pomiędzy standardowym adaptacyjnym zawieszeniem pneumatycznym RS a sportowym zawieszeniem RS+. I wbrew pozorom jakoś przyjemniej jeździło się w tym… standardowym.
Nie jest aż tak sztywne, a i tak wyśmienicie redukuje wychylenia na boki i „nurkowanie” pojazdu. Zresztą, wysokość i twardość zawieszenia można regulować. RS6 jest o 2 cm niższe od normalnego A6 Avant. Jadąc powyżej 120 km/h, obniża się automatycznie o kolejny centymetr, natomiast przy niskich prędkościach tzw. tryb „lift” podnosi podwozie o 2 cm.
Ile kosztuje ta przyjemność? Ceny zaczynają się od ok. 595 tys. złotych za wersję podstawową. Pobawiłem się konfiguratorem i seria obowiązkowych wizualnych i technicznych dodatków podbiła cenę do ok. 770 tys. złotych. Jeśli ta perspektywa Was przeraża (a przeraża każdego trzeźwo myślącego człowieka), spójrzcie na to z innej strony: miesięczną ratą, która wynosi już 7700 złotych przy takiej konfiguracji. Brzmi już lepiej, prawda? No i dostajemy „dwa auta”: rodzinne kombi i sportowego potwora. Najnowszą wersją RS6-tki, Audi nie tylko "dowiozło" oczekiwania, ale momentami nawet je "przewiozło" dalej. Cieszmy się takimi autami, bo za jakiś czas mogą zniknąć.