Mitt Romney podczas kampanii w Arizonie
Mitt Romney podczas kampanii w Arizonie Gage Skidmore / Flickr.com

Po emocjonującym pojedynku Mitt Romney wygrał republikańskie prawybory w Michigan i Arizonie. Gdyby mu się nie udało, jego szanse na prezydencką nominację drastycznie by zmalały. Wyścig do Białego Domu ciągle jednak trwa.

REKLAMA
Potrzebujemy więcej miejsc pracy, mniejszego długu i mniejszej administracji – mówił po zwycięstwie do swoich rozradowanych zwolenników Romney. Tak jak po każdej wygranej do tej pory, skupił się na krytykowaniu prezydenta Obamy. To zresztą główna myśl jego kampanii: Romney obiecuje naprawić to, co obecny prezydent zepsuł.
Jednak droga do tego jest jeszcze daleka. Kilka miesięcy temu były gubernator Massachusetts uchodził za pewniaka do republikańskiej nominacji prezydenckiej. Nie trwało to długo – Romney'owi od początku wyścigu brakowało charyzmy, a do tego popełniał błędy, więc stopniowo tracił swoją mocną pozycję. Korzystali na tym inni. Przed głosowaniem w Michigan on i Santorum dostawali w sondażach równe szanse.
Problemy w domu
Było to o tyle bolesne dla Romneya, że Michigan to stan, w którym się urodził. Co więcej – jego ojciec służył tam przez trzy kadencje jako bardzo popularny gubernator. Wielu komentatorów uważało, że jeśli Romney nie wygra w tym miejscu, to będzie to początkiem jego końca. Dlaczego Republikanie mieliby zaufać komuś, kto nie potrafi zwyciężyć w rodzinnych stronach?
Na szczęście dla niego, Santorum również nie jest bezbłędny. Były senator zdobył wielu zwolenników dzięki swoim konserwatywnym poglądom (zwłaszcza na temat aborcji czy homoseksualizmu), jednak czasami się w nich zapędza i odpycha od siebie bardziej umiarkowanych wyborców. W zeszłym tygodniu wyparował, że „prawie zwymiotował”, gdy przeczytał tekst dawnej przemowy Johna F. Kennedy'ego o konieczności rozdziału kościoła i państwa. Przy innej okazji powiedział, że obecność kobiet-żołnierzy na polu walki mogłaby wyzwalać „inny typ emocji” w ich kolegach.
Romney wiedział, że musi wygrać, więc jego sztab wyborczy wydawał aż 4 mln dolarów na antyreklamy wymierzone w Santoruma. Ostatecznie udało mu się zdobyć 41 proc. głosów – o 3 proc. więcej od rywala. - Nie wygraliśmy wysoko, ale wystarczająco, i tylko to się liczy – komentował z lekkim uśmiechem. Jego zwolennicy mogli odetchnąć z ulgą.

"Nie jestem zaniepokojony losem najbiedniejszych" - wpadka Romney czy łapanie za słówka?


Super Wtorek
Prawybory w Arizonie były znacznie mniej zacięte. Romney od początku do końca był tam faworytem i nie sprawił niespodzianki – zagłosowało na niego 47 proc. wyborców, a na Santoruma 27 proc. Nie bez znaczenia był fakt, że w stanie tym żyje wyjątkowo wielu współwyznawców byłego gubernatora Massachusetts - Mormonów.
Inni kandydaci - Ron Paul i Newt Gingrich - nie prowadzili kampanii w Michigan i Arizonie. Żaden z nich nie otrzymał więc więcej niż kilkanaście procent głosów.

Chce zostać prezydentem, a ukrywa zeznania podatkowe
Aby otrzymać prezydencką nominację, republikański polityk musi pozyskać 1114 delegatów. System wyborczy w Arizonie przyznaje zwycięzcy z tego stanu wszystkich 29. W Michigan, gdzie jest ich 30, kandydaci dzielą się nimi proporcjonalnie do swoich wyników.
Krwawe prawybory republikanów. Kto bliżej starcia z Obamą?

Do tej pory Romney zdobył 152 delegatów – ponad dwa razy więcej niż Santorum. Wszystko może zmienić się jednak w przyszłym tygodniu, w tzw. Super Wtorek, gdy prawybory odbędą się w aż dziesięciu stanach, w tym kilku bardzo konserwatywnych. Stawka, ponad 400 delegatów, jest ogromna. A wyniki – nieprzewidywalne.