Grożąca nam radioaktywna chmura z Czarnobyla to fejk news
Grożąca nam radioaktywna chmura z Czarnobyla to fejk news Kadr z serialu "Czarnobyl"

Pandemia koronawirusa to nie jedyna rzecz, która zaprząta głowy Polakom. Przed weekendem w wiadomościach, smsach i komentarzach w serwisach społecznościowych pojawiały się nieoficjalne informacje o skażeniu radioaktywnym - z Czarnobyla i reaktora MARIA w podwarszawskim Świerku. Obie okazały się nieprawdziwe.

REKLAMA
Pożary lasów Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej faktycznie mają miejsce. Akcja ich gaszenia trwa już od kilku tygodni. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że ludzie zaczęli się obawiać, że radioaktywny pył dotrze do Polski. Państwowa Służba Ratunkowa Ukrainy poinformowała jednak, że sytuacja jest pod kontrolą.
Nie przeszkodziło to jednak twórcom fake newsów, które zaczęły być modyfikowane na przeróżne sposby. Ostrzegano przed konsekwencjami wychodzenia z domu, ale też o tym, że miała miejsce awaria reaktora w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Powstała też "mutacja" obu fejków - o tym, że pracownik NCBJ ostrzega przed radioaktywną chmurą.
logo
Screen z Facebooka
Komunikaty w tej sprawie wydała Państwowa Agencja Atomistyki i Narodowe Centrum Badań Jądrowych, ale i tak nie wszyscy w to wierzyli.
O fake newsach i rzekomej radioaktywnej chmurze z Czarnobyla rozmawiam z doktorem Markiem Pawłowskim, rzecznikiem NCBJ.
Czy zgłaszali się do państwa ludzie zaniepokojeni pogłoskami o radioaktywnej chmurze lub awarii reaktora w Świerku? Pomimo tego, że fake newsy były szybko dementowane.
Pisali, dzwonili i zadawali pytania dotyczących tych informacji. Kiedy dostawali odpowiedź, przyjmowali ją ze zrozumieniem. Wydaje mi się, że Polacy racjonalnie podeszli do tych fake newsów. Wiedzą, że nieprawdziwe informacje na różne tematy krążą teraz w internecie i jest to niestety element naszej codzienności. Akceptują to, że mogą zostać wprowadzeni w błąd, ale kiedy wiarygodne źródła prostują plotki, to przyjmują to do wiadomości.
Skąd się wzięły plotki o rzekomej awarii?
Nie mamy w instytucie narzędzi do takiej analizy. Fake news dotyczący naszego centrum był "uzasadniany" przez rzekomą informację od któregoś z pracowników. Moim prywatnym zdaniem, najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, że ktoś w pewnym momencie coś źle zrozumiał, przekazał dalej, ta osoba dodała swój kawałek – jak w głuchym telefonie. Na pewnym etapie, by jeszcze bardziej uwiarygodnić przekaz, dodawano informację w stylu "moja ciotka pracuje w tym instytucie i to potwierdza".
Nasi pracownicy są odpowiedzialni i nie rozpowszechnialiby informacji, wiedząc, że nie było w tym ziarna prawdy. Niestety plotki rodzą się w sposób niekontrolowany i nie da się przewidzieć, w którą stronę wyobraźnia zbiorowa może powędrować.
Drugi fejk dotyczył Czarnobyla. W Strefie Zamkniętej są pożary, więc obawy dotyczące radioaktywnej chmury mogły być jakoś uzasadnione.
Same pożary nie rodzą aż tak poważnych konsekwencji - Państwowa Agencja Atomistyki uspokajała w oficjalnych komunikatach, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Dobrym źródłem do samodzielnego sprawdzenia, jest aktualizowana co kilka godzin, interaktywna mapa pokazująca sytuację radiacyjną na stronie PAA.
logo
Sytuacja radiacyjna z poniedziałkowego poranka - 20 kwietnia. Widzimy brak zagrożeń Screen z www.paa.gov.pl
Nasza aparatura, która na bieżąco śledzi lokalny poziom promieniowania tła również nie odnotowała żadnych anomalii. Mamy bardzo dużo urządzeń kontrolujących poziom promieniowania – monitorujemy je na nasze potrzeby. W końcu stale do nas przyjeżdżają i wyjeżdżają materiały radioaktywne – zajmujemy się m.in. produkcją radioizotopów i radiofarmaceutyków. Musimy mieć pewność, że materiały, którymi się posługujemy, są całkowicie bezpieczne. Po raz kolejny podkreślę: nic się złego nie dzieje.
Czy w ogóle jest taka możliwość, by ewentualny pożar czarnobylskiej elektrowni i jej okolic mógłby wywołać radioaktywną chmurę, która dotarłaby do nas i nam szkodziła? Tak hipotetycznie…
Dam panu dwie odpowiedzi. Jako rzecznik NCBJ powiem, że nie badaliśmy takiego scenariusza, gdyż nie tym się zajmujemy. Jako fizyk, który prześledził różne źródła uważam takie przypuszczenie za zupełnie nieracjonalne. Widziałem francuskie symulacje pokazujące, co może się zdarzyć przy wiatrach wiejących znad Czarnobyla w różnych kierunkach. Najważniejsze w nich są jednak liczby. Te mówiły o mikro bekerelach (Bq), czyli jednej milionowej rozpadu radioaktywnego na sekundę na metr sześcienny powietrza.
Jeśli mielibyśmy to porównać z chmurą, która w 1986 roku dotarła do Polski i Europy, to obecne symulacje pokazuję aktywność radioaktywną miliony razy mniejszą. Naprawdę nie mamy o czym mówić.