
Argument 1: Przecież samochody i tak nie mają zbyt dużego wpływu na klimat
Sektor transportu odpowiada za niemal 30 proc. całkowitej emisji CO2 w Unii Europejskiej, z czego aż 72 proc. pochodzi z transportu drogowego. Na czele "listy winowajców" plasują się samochody osobowe (60,7 proc. emisji), wyprzedzając samochody ciężarowe (26,2 proc.), transport wodny (13,6 proc.), lotnictwo cywilne (13,4 proc.), motocykle (1,2 proc.) oraz kolej (0,5 proc.).Argument 2: Nie ma czegoś takiego, jak pojazd zeroemisyjny, to wciskanie jakichś bajek
Warto zacząć od tego, iż mówimy tutaj o terminie nieco nadużywanym, ponieważ bardziej adekwatnym terminem byłaby tutaj niskoemisyjność.Argument 3: Wyprodukowanie samochodu elektrycznego jest znacznie mniej ekologiczne niż jego odpowiednika z silnikiem spalinowym
Jeżeli odpowiedzieć na to pytanie, ograniczając się wyłącznie do "tak" albo "nie", trzeba udzielić odpowiedzi twierdzącej. Rzeczywiście, produkcja e-auta generuje średnio 1,5 raza więcej CO2, niż jego odpowiednika zasilanego paliwami kopalnymi, tak więc fabrykę opuszcza mając na sumieniu więcej niż poczciwy benzyniak albo ropniak. Główny powód? Tworzenie akumulatorów jest procesem pochłaniającym olbrzymie ilości energii elektrycznej.Argument 4: W Polsce i tak większość energii pochodzi w węgla
Argument 5: Eksploatacja auta elektrycznego jest bardzo uciążliwa. Miasto to jeszcze pół biedy, no ale wybranie się w dłuższą trasę...
Wiecie, że z badań przeprowadzonych przez PSPA wynika, że połowa polskich kierowców nie przejeżdża więcej niż 30 kilometrów na dobę? Natomiast 80 proc. nie przekracza dziennej granicy kilometrów pięćdziesięciu.Artykuł powstał przy współpracy z Grupą Volkswagen.