Reklama.
"Szanowni Państwo, Przyjaciele, ogromnie dziękuję za tysiące e-maili, sms i innych form wsparcia i życzeń. To bardzo miłe. Kilka dni i wracam" – napisał na Twitterze przyszły minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Czytaj także: Politycy nie muszą się martwić o testy po wybuchy ogniska w Senacie. Zrobią je za darmo
Znany z dość kontrowersyjnych wypowiedzi polityk PiS wyjaśnił też w komentarzu pod swoim postem, że zostało mu jeszcze dziewięć dni kwarantanny. Zapewne po tym czasie spodziewać się możemy zaprzysiężenia nowego ministra edukacji narodowej oraz nauki i szkolnictwa wyższego.
Przypomnijmy, że Czarnek nie jest jedynym politykiem, który został zakażony SARS-CoV-2. We wrześniu o swoim zakażeniu mówił poseł PiS Robert Telus. Wcześniej o chorobie informowali Dariusz Klimczak z PSL, Andrzej Grzyb z Koalicji Polskiej-PSL, senator Jan Filip Libicki, senator Ryszard Bober z Koalicji Polskiej-PSL oraz senator Artur Dunin z KO. Z kolei na początku pandemii, jeszcze w marcu, zakaził się poseł Edward Siarka z PiS.
Wpis Czarnka na temat zakażenia koronawirusem wywołał jednak spore oburzenie. Przyszły minister wyjawił bowiem, że politycy są testowani na obecność koronawirusa, nawet gdy tylko boli ich głowa. Polakom nie podoba się taki poziom uprzywilejowania posłów.
Wytykają fakt, że Czarnek miał tylko jeden symptom koronawirusa, a "zwyczajni" obywatele muszą u lekarza zgłosić trzy lub cztery, żeby wysłano ich na test. A często nawet to nie wystarcza.