Zgodnie z amerykańską tradycją przegrany w wyborach prezydenckich uznaje swoją porażkę i gratuluje przyszłemu prezydentowi USA. Z tego zwyczaju wyłamał się Donald Trump, który nie może pogodzić się ze zwycięstwem Joe Bidena. Interweniować musiał nawet jego zięć Jared Kushner. Bezskutecznie.
Polityczna tradycja w USA wymaga, że przegrywający kandydat uznaje swoją porażkę i gratuluje zwycięzcy. Jednak Trump wciąż tego nie zrobił. Jak podaje CNN, powołując się na swoje źródła, interweniować postanowił nawet doradca Donalda Trumpa Jared Kushner, prywatnie jego zięć, mąż Ivanki Trump.
Kushner miał zwrócić się do Trumpa, aby publicznie uznał wyniki wyborów, tuż po sobotnim oświadczeniu prezydenta. "Wszyscy wiemy, dlaczego Joe Biden spieszy się z tym, by fałszywie uznać się za zwycięzcę i dlaczego zaprzyjaźnione z nim media tak bardzo mu w tym pomagają: oni nie chcą, by prawda została ujawniona" – napisał w nim Donald Trump, który tego samego dnia ogłosił się na Twitterze... zwycięzcą wyborów.
Wyniki wyborów w USA – Donald Trump ich nie uznaje
Co się stanie, jeśli Trump nie przyjmie do wiadomości decyzji Amerykanów? – Gdyby Donald Trump dłużej niż przez tydzień nie chciał uznać swojej porażki i zwycięstwa Joe Bidena, to prawdopodobnie za tydzień do Białego Domu uda się delegacja amerykańskiego Senatu, która powie: "panie prezydencie, naprawdę to jest moment, żeby pan to zrobił" – powiedział na antenie TVN24 Piotr Kraśko.
Tak stało się już w 1974 roku, kiedy prezydent Richard Nixon podał się do dymisji – jako jedyny przywódca USA w historii. – Przyszło do niego dwóch senatorów i powiedziało: "panie prezydencie, to jest czas, żeby odejść" – mówił Kraśko.
Według "Vanity Fair" Trump – jeszcze przed ogłoszeniem zwycięstwa Bidena – miał wielokrotnie powtarzać swojemu sztabowi, że nie opuści Białego Domu po dobroci. "Trump dał do zrozumienia swoim sztabowcom, że z Białego Domu będą go musieli wyciągnąć agenci Secret Service" – pisał magazyn.
Te doniesienia skomentował rzecznik kampanii Joe Bidena. – Administracja USA doskonale poradziłaby sobie z usunięciem nieuprawnionych osób z Białego Domu – powiedział Andrew Bates.