Jarosław Kaczyński znowu stracił nerwy w Sejmie. Prezes PiS i od niedawna wicepremier uniósł się po wystąpieniu posłanki KO Moniki Wielichowskiej, która pokazała legitymację poselską połamaną przez policję podczas środowego Strajku Kobiet. – Dopuściliście się zbrodni – powiedział szef partii rządzącej w kierunku opozycji.
Posłanka Monika Wielichowska z Koalicji Obywatelskiej to jedna z parlamentarzystek, która regularnie wspiera swoją obecnością (i immunitetem) protesty kobiet. W środę wieczorem uczestniczyła w Strajku Kobiet, który w założeniu miał być blokadą Sejmu, ale w obliczu zablokowania Wiejskiej przez władzę, stał się przemarszem. Przypomnijmy: protesty są związane z forsowanym przez Jarosława Kaczyńskiego zakazem aborcji embriopatologicznej.
Jej klubowa koleżanka, Barbara Nowacka, napisała na Twitterze, że legitymacja poselska posłanki została złamana przez policjanta, gdy Wielichowska "próbowała pomóc zatrzymanemu młodemu chłopakowi". Do wpisu posłanka Nowacka dołączyła zdjęcie Wielichowskiej ze zniszczonym dokumentem.
Sama Wielichowska nie zostawiła sprawy. Po powrocie do Sejmu wyszła na mównicę i pokazała Jarosławowi Kaczyńskiemu przedartą legitymację. – Policjant naruszył moją nietykalność cielesną! Wiedział, że jestem posłem. Wiedział, że interweniuję, bo zatrzymujecie na ulicy młodych ludzi! – powiedziała posłanka zwracając się do prezesa PiS. Równolegle inny punkt obrad próbowała zacząć marszałek Elżbieta Witek.
– Podpalił pan emocje w środku pandemii! Co pan dzisiaj zrobił z Warszawą?! – kontynuowała Wielichowska, nawiązując do ściągnięcia do stolicy tysięcy funkcjonariuszy z całego kraju na Strajk Kobiet. Następnie domagała się, by Jarosław Kaczyński zabrał głos.
Wtedy marszałek ogłosiła przerwę, ale na mównicę bez żadnego trybu wszedł prezes PiS. Elżbieta Witek, która już wstała do wyjścia, zatrzymała się w miejscu. – Najpierw to łaskawie zdejmijcie te błyskawice esesmańskie – powiedział Kaczyński nawiązując do symbolu protestujących przeciwko niemu kobiet.
Z jednej strony sali Kaczyńskiemu odpowiedziały oklaski i śmiech, z innej wzburzone okrzyki. – To po pierwsze, a po drugie wszystkie te demonstracje które żeście popierali, i w których w dalszym ciągu... my nie jesteśmy po imieniu – zwrócił się do ław opozycji szef PiS.
– Proszę panią, otóż jest tak, że wszystkie te demonstracje kosztowały życie już wielu osób, macie krew na rękach, łamiecie artykuł 165 – powiedział Kaczyński uderzając ręką o pulpit.
Wtedy stracił nerwy. – Powtarzam: nie powinno być was w tej izbie! Dopuściliście się zbrodni! – krzyknął machając ręką w stronę opozycji. Odpowiedziały mu okrzyki "Będziesz siedział!". – Jeżeli w Polsce będzie praworządność, to wielu z was będzie siedziało! – odciął się Kaczyński.