
O sprawie dziennikarzy poinformowała lekarka z warszawskiego szpitala na Solcu. To do niej trafił doradca prezydenta Andrzeja Dudy. Przy czym pani doktor tego na początku nie wiedziała. Starała się o przeniesienie pacjenta z placówki na Solcu do szpitala MSWiA. Okazało się bowiem, że chory ma covid-19 i jego stan szybko się pogarsza. Szpital przy Wołoskiej początkowo ponoć nie miał miejsc. Potem sytuacja diametralnie się zmieniła. Ale po kolei...
Od wielu lat jestem lekarką i przez całe swoje życie nie miałam tylu zgonów na SOR i na oddziale wewnętrznym. Trzy tygodnie temu mieliśmy taki okres, że nie wiedzieliśmy, co robić ze zwłokami w kostnicy.
Wieczorem trafił do sali izolacyjnej, a już rano miałam jego pozytywny wynik na covid. Pogarszała mu się saturacja, więc zadzwoniłam na Wołoską, żeby jak najprędzej przetransportować go tam. Odmówili mi, tłumacząc, że przyjmują tylko pacjentów pod respiratorem. Dziwnym trafem, kiedy mam pacjenta pod respiratorem, to mówią, że przyjmują tylko takich bez respiratora, a kiedy mam pacjenta bez respiratora, to przyjmują pod respiratorem.
(...) po dłuższej rozmowie on znowu odmówił przyjęcia, to powiedziałam: "Dobrze, ja tylko chciałabym zaznaczyć, że pan jest doradcą prezydenta Dudy, więc gdyby były w tej sprawie do państwa jakieś telefony, to proszę powiedzieć, że ja dzwoniłam, ale wy go nie przyjęliście". On wtedy: "To czemu pani wcześniej nie powiedziała?".
