– Warszawski Uniwersytet Medyczny nie prowadzi akcji szczepień, akcję tę prowadzi wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, której WUM jest właścicielem. Zwróciłem się do przewodniczącego radny nadzorczej spółki o podjęcie kroków mających na celu wyjaśnienie tej kwestii – mówił w wygłoszonym w sobotę oświadczeniu prof. Zbigniew Gaciong, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Rektor przyznał także, że nie wiedział o szczepieniach, a w odpowiedzi na pojawiające się w tej sprawie informacje, po konferencji Ministra Zdrowia i Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, powołał wewnętrzną komisję, która ma wyjaśnić tę kwestię. Prof. Zbigniew Gaciong nie chciał jednak komentować i oceniać szczepień znanych osób.
– Szanowni państwo trudno mi odpowiedzieć na te pytania, gdyż uniwersytet nie uczestniczy w szczepieniu. My jedynie, i była to moja inicjatywa, zaoferowaliśmy miejsce, gdzie można sprawnie wyszczepić bardzo dużą liczbę osób. Spółka ma bardzo dużo doświadczenie w prowadzeniu masowych akcji szczepień – podkreślał rektor.
Prof. Gaciong dodał także, że trzeba pamiętać, że była to sytuacja wyjątkowo, ponieważ chodzi o dodatkową pulę dawek. – Większość osób zaszczepionych to są medycy – zaznaczał. Dodał jednak, że on nadzoruje akcję szczepień, aby przebiegała sprawnie, ale doboru osób, które mają być zaszczepione dokonuje, wspomniana wcześniej spółka.
– W piśmie, które wyszło z NFZ-u, z którym ja się zapoznałem, jest stwierdzenie o elastycznym podejściu do szczepień tak, żeby nie zmarnowała się żadna dawka szczepionki. (...) Nikt z medyków nie został odesłany z odmową zaszczepienia – mówił rektor WUM. Dodał też, że to, że taka sytuacja miała miejsce, nie jest powodem do zadowolenia.
Przypomnijmy, że w połowie tygodnia w sieci zaczęły pojawiać się informacje dotyczące szczepienia poza kolejnością znanych osób.
Ta wiadomość wywołała poruszenie i zbulwersowała wiele osób. Bowiem jako pierwsi zaszczepieni mieli być pracownicy ochrony zdrowia. Oczekiwano ujawnienia nazwisk "postaci kultury i sztuki". Do tego, że są w tej grupie, przyznali się Krystyna Janda i Leszek Miller.
W sobotę 2 stycznia dziennikarz Mateusz Maranowski ustalił kolejnych zaszczepionych. Okazało się, że są to: Krzysztof Materna, Wiktor Zborowski, Andrzej Seweryn i Maria Seweryn. Maria Seweryn i Wiktor Zborowski w rozmowie z Polsat News wyjaśnili, jak doszło do tej sytuacji.
– Miała być potrzebna i mądra akcja, a wyszło koszmarnie. (...) Ja nie czułem, że się gdzieś wpycham czy sobie coś załatwiam. (...) WUM wystosował takie zaproszenie do teatru do Kryśki Jandy i teatr to koordynował – podkreślił Zborowski.
– Tak, zaszczepiłam się. Nie sądziłam, że będzie afera z tego powodu, a teraz żałuję. (...) Ponieważ mój ojciec porusza się o kulach, pojechałam z nim na szczepienie. Nie było nikogo poza nami, pani doktor mnie zaprosiła i powiedziała, że 'skoro już pani jest, niech pani wejdzie, jest otwarta dawka. Ja z tego skorzystałam. Nie miałam poczucia, że to nieetyczne, ponieważ zrozumiałam to tak, że dawka się zmarnuje. Jadąc tam, nie myślałam, że mi się to przytrafi – przyznała Seweryn.