Leszek Miller był w sobotę, 2 stycznia, gościem programu "Fakty po Faktach" w TVN24. Były premier wytłumaczył, dlaczego przyjął pierwszą dawkę szczepionki przeciw covid-19 poza kolejnością.
Ze swojego szczepienia tłumaczył się Leszek Miller w sobotnim wydaniu "Faktów po Faktach". – Dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia, mam 75 lat, różne schorzenia, najzwyczajniej w świecie boję się tego wirusa. Jestem po prostu pacjentem, nie premierem – mówił w programie były szef polskiego rządu.
Miller podkreślił, że sam nie zgłosił się do szczepienia poza kolejnością. Wyjawił też, że nikt nie namawiał go do wzięcia udziału w żadnej akcji. – Pochodzę z innego świata. Mnie nie namawiano, żebym prowadził akcję promocyjną. Zdecydowało, że jestem wieloletnim pacjentem. Utrzymuję kontakt z WUM od dawna – podkreślił polityk.
Premier powiedział również, że przyjął dawkę szczepienia, która "musiała zostać wykorzystana do końca roku" i dlatego zdecydował się na szczepienie. – To trzeba nagrodzić, uratowali wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu – stwierdził. Dodał również, że "jeśli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień, to było warto".
75-letni polityk powiedział również, jak się czuje trzecią dobę po szczepieniu. – Nie mam żadnych złych odczuć. Troszeczkę na początku bolało mnie miejsce ukłucia. Mierzę sobie temperaturę, patrzę na inne wskaźniki, wszystko jest w najlepszym początku. Nie odczuwam żadnych złych efektów – powiedział i dodał ironicznie, że to zła wiadomość dla wszystkich, którzy krytykowali go za szczepienie poza kolejką.
Afera wokół szczepień poza kolejnością
Zamieszanie ze szczepieniami spoza grupy 0 skomentował w sobotę Mateusz Morawiecki. "Każda dawka szczepionki przekazana z naruszeniem harmonogramu to dawka, której może zabraknąć potrzebującym" – podkreślił premier na Twitterze.
Szef rządu dodał również, że "placówki, które dopuściły tego procederu i osoby, które wykorzystują swoją pozycję do uzyskania szczepionki poza kolejnością, szkodzą Narodowemu Programowi Szczepień".
Do burzy wokół szczepień artystów na WUM odniósł się rektor uczelni, prof. Zbigniew Gaciong. – Warszawski Uniwersytet Medyczny nie prowadzi akcji szczepień, akcję tę prowadzi wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, której WUM jest właścicielem. Zwróciłem się do przewodniczącego radny nadzorczej spółki o podjęcie kroków mających na celu wyjaśnienie tej kwestii – mówił w wygłoszonym w sobotę oświadczeniu.
Z kolei Joachim Brudziński, europoseł PiS, ostro ocenił na Twitterze szczepienia polityków. "Żeby była sprawa jasna, jeżeli ktoś z obozu obecnej władzy w sposób nieetyczny, wykorzystując swoją pozycję czy stanowisko, z naruszeniem procedur i kolejki zaszczepił się przed personelem medycznym czy osobami z grupy szczególnego ryzyka, powinien wylecieć ze stanowiska na zbity pysk" – nie owijał w bawełnę.
Sprawę skomentował minister zdrowia Adam Niedzielski. – Nie akceptujemy postaw, kiedy szczepienie jest wykorzystywane dla osób, które nie są zgodne z kluczem danej grupy szczepień. (...) Poprosiłem prezesa NFZ o przeprowadzenie szczegółowej kontroli, która rozpocznie się 4 stycznia w WUM. Zweryfikujemy, ile osób zostało zaszczepionych i zobaczymy, jak wyglądała struktura tej zaszczepionej grupy – powiedział polityk na specjalnej konferencji prasowej w Nowy Rok.