
Reklama.
Po ogłoszeniu śmierci Steve'a Jobsa kurs akcji Apple zaliczył tąpnięcie. Inwestorzy obawiali się, że bez legendarnego przywódcy firma przestanie zachwycać użytkowników. Jednak przez rok, który minął od śmierci Jobsa, wartość Apple wzrosła o 75 procent i firma stała się najbardziej wartościową korporacją na świecie. Wzrosła też wartość marki (aż o 129 procent), która dziś kosztuje 76,5 miliarda dolarów.
Na rynku pojawiły się nowe wersje iPhone'a, iPada oraz MacBooka i systemu iOS. Można się zastanowić, czy gdyby żył Steve Jobs, światło dzienne ujrzałyby niedopracowane mapy. Wpadka zmusiła nowego szefa koncernu do wystosowania przeprosin i zachęcenia klientów do korzystania z produktów Google i Nokii. Choć o nieżyjącym wynalazcy mówiło się "perfekcjonista", także za jego czasów zdarzały się wpadki. Jak choćby ta z gubiącym zasięg iPhonem 4.
Czytaj też: Za 50 lat nikt nie będzie pamiętał o Stevie Jobsie, a Bill Gates będzie miał pomniki na całym świecie?
Fani tęsknią za Jobsem. Pojawiają się nawet doniesienia, że informatyk żyje i mieszka w jednym z chińskich miast. Bo bez wątpienia legendarny szef Apple był osobowością. Cookowi daleko do wizjonera. Jest bardziej skupiony na biznesowej stronie przedsięwzięcia. Apple stracił nieco na przebojowości. Symptomy tego było już widać, gdy Jobs odszedł z firmy na kilka tygodni przed śmiercią.
– Tim Cook zdecydowanie bardziej stoi na ziemi – ocenia Dawid Szypulski, redaktor naczelny MyApple.pl. – Choć zaprezentowane w ostatnim roku produkty zostały stworzone jeszcze przez Jobsa, to jednak brakuje go firmie. Przede wszystkim podczas prezentacji, które zawsze ściągały wzrok na Cupertino i były prawdziwym świętem fanów. Tim Cook nie jest już takim showmanem – dodaje.
Nie ma także tak niekonwencjonalnego podejścia do biznesu. – Nowemu szefowi brakuje tej inwencji i błyskotliwości Jobsa. On potrafił manipulować ludźmi tak, by wykrzesać z nich potencjał – przypomina Szypulski. – Gdyby żył Jobs, Apple raczej nie przepraszałby za problemy z mapami. Proszę sobie przypomnieć problemy z zasięgiem w poprzednich iPhone'ach. Nie było żadnego listu, tylko Apple zbadał sprawę i Jobs zwołał konferencję prasową. Na niej przedstawił wszystko w taki sposób, jakby właściwie nic się nie stało, mówiąc, że przecież konkurencja też tak ma. No i sprawa ucichła – dodaje.
Wyposażony w cały arsenał nowych wersji produktów z nadgryzionym jabłkiem w logotypie Tim Cook nie miał zbyt wielkiego pola do popisu. – Czy Cook podjął jakąś ważną decyzję? – pyta retorycznie naczelny MyApple.pll. – Wydaje mi się, że byłoby samobójstwem, gdyby o czymś zdecydował, a później media pisałyby: "Steve tak by nie zrobił". Ten rok to taki okres przejściowy, gdzie wszyscy oczekiwali, że nie będzie żadnych gwałtownych ruchów – tłumaczy rozmówca naTemat.
Jednak paliwo dla zwiększania zysków kiedyś się skończy i Apple będzie musiało pokazać coś na miarę Jobsa. – Jeszcze Steve zaczął pracę nad "czymś, co zmieni telewizję". Podejrzewam, że zobaczymy to "coś" w 2013 roku – przewiduje Dawid Szypulski. – Poza tym wkrótce Tim Cook zacznie podejmować samodzielne decyzje. Przecież nie chce tylko odcinać kuponów od tego, co dostał po Jobsie – ocenia.