Złote dziecko Platformy Obywatelskiej – mówili o nim z przekąsem przeciwnicy. Inni podziwiali go za błyskotliwą karierę. Wydawało się, że szczęście sprzyja Sławomirowi Nowakowi, któremu 10 lat temu wróżono nawet objęcie funkcji premiera. Jednak po paśmie sukcesów przyszła seria porażek. A zaczęło się od szwajcarskiego zegarka marki Ulysse Nardin.
Posłem został dzięki wyjątkowemu zbiegowi okoliczności. W 2001 roku bez powodzenia kandydował do Sejmu z rodzinnego okręgu gdańskiego, ale trzy lata później los się do niego uśmiechnął.
Z mandatu poselskiego zrezygnował Janusz Lewandowski, który z listy PO wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego. Jego miejsce w Sejmie zostało więc zaoferowane kolejnej osobie na liście wyborczej. I następnej. I jeszcze jednej. Każdy z trzech kandydatów odmawiał, aż mandat trafił do Sławomira Nowaka.
Ten go przyjął, choć do końca kadencji zostały miesiące. Nowak nie zmarnował tego czasu. W 2005 roku dostał się do Sejmu już bez udziału przypadku pomnażając liczbę głosów ponad czterokrotnie.
Zawsze z Tuskiem
Uśmiechu losu, który pozwolił 30–letniemu wówczas politykowi zasiąść w ławach poselskich, nie można jednak nazwać ślepym trafem. Urodzony w 1974 roku Sławomir Nowak już w pierwszej połowie lat 90–tych zaczął pracować na polityczny sukces.
Od początku robił to u boku Donalda Tuska. Przez pewien czas był asystentem starszego o 17 lat mentora. Od Kongresu Liberalno–Demokratycznego, przez Unię Wolności, po Platformę Obywatelską, Nowak trzymał się w orbicie przyszłego premiera z Gdańska.
Gdy przyspieszone wybory w 2007 roku wygrała Platforma Obywatelska, Nowak został sekretarzem stanu i szefem gabinetu Donalda Tuska. Był ceniony za pracowitość i medialne obycie. Ale nie tylko.
Internautki i internauci głosujący w plebiscycie Wirtualnej Polski w 2008 roku okrzyknęli go najprzystojniejszym posłem. Prasa kolorowa, zwłaszcza na Pomorzu, lubiła pisać o jego rudowłosej żonie, Monice. Tabloidy nazywały ich piękną parą.
Kariera złamana zegarkiem
Równolegle Nowak piął się w strukturach partii. W 2010 roku został szefem sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, a gdy ten został prezydentem, we wrześniu Nowak został ministrem w jego kancelarii. Po nieco ponad roku wrócił jednak do Sejmu zdobywając ponad 65,5 tys. głosów.
W drugim rządzie Donalda Tuska Nowak został ministrem transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Tę funkcję pełnił jednak tylko dwa lata. Dobra passa skończyła się jesienią 2013 roku wraz ze sprawą luksusowego zegarka. Nowak nie wpisał go do oświadczenia majątkowego, choć posłowie mają obowiązek wykazywać przedmioty o wartości przekraczającej 10 tys. zł.
Gdyby sprawa wyszła na jaw teraz i dotyczyła posła PiS, wywołałaby co najwyżej wzruszenie ramionami. Przy zatajonej ekskluzywnej stodole nieżyjącego już ministra Jana Szyszki, przemilczanych udziałach ministra Michała Dworczyka czy zaniżonych kwotach w oświadczeniach majątkowych Daniela Obajtka, drogi czasomierz byłby drobnostką.
Wtedy jednak wybuchła afera. Za sprawę wziął się wówczas niezależny od rządu prokurator generalny. Cenny gadżet polityka był w mediach tematem numer jeden, a odium spadło na cały gabinet Tuska. Minister Nowak zrobił coś, co w obecnych realiach jest nie do pomyślenia: podał się do dymisji i na własną prośbę został zawieszony w prawach członka partii.
Nowak i afera podsłuchowa
Przez kilka miesięcy jego zwolennicy liczyli na to, że gdy sprawa przycichnie, kariera Nowaka wróci na dawne tory. Żona Monika stała za nim murem, partyjni koledzy z czasem Szybko jednak okazało się, że nie ma powrotu.
Gdy w 2014 wybuchła afera taśmowa, na jaw wyszło m.in. nagranie z udziałem Sławomira Nowaka. W rozmowie z wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem wyjawił swoje obawy związane z kontrolą skarbową w firmie żony. Monika Nowak jest stomatolożką, która prowadzi własny gabinet w Gdańsku.
"Mam nadzieję, że to [kontrola – red.] dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli crossować tego z moim rachunkiem. [...] Bo ona jedzie od paru lat na stracie, potężnej" – mówił Sławomir Nowak. Parafianowicz zadeklarował pomoc. Gdy podsłuchy zostały ujawnione, Nowak wystąpił z Platformy.
Równolegle finału doczekała się afera zegarkowa. Sąd uznał Nowaka za winnego, ale na rok warunkowo umorzył postępowanie karne. Niewykazanie zegarka w oświadczeniach majątkowych zakwalifikował jako "przypadek mniejszej wagi". Nowak zachował status osoby niekaranej, zrzekł się jednak mandatu poselskiego.
Złote dziecko Platformy odeszło z polityki. Przynajmniej oficjalnie.
Kierunek: Ukraina
Swoje ambicje Nowak zaczął realizować u naszej wschodniej sąsiadki. Jesienią 2016 Ukraina zaoferowała mu funkcję szefa państwowej agencji Ukrawtodor, odpowiedniczki Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad. Stanowisko wydawało się idealnie skrojone pod byłego ministra transportu. W swoją nową pracę Sławomir Nowak zaangażował się do tego stopnia, że przyjął ukraińskie obywatelstwo.
Gdy były minister nadzorował budowę dróg za granicą, Monika Nowak została z ich dwojgiem dzieci w Gdańsku. Podobną decyzję podjęła w przeszłości, gdy mąż przeprowadził się do Warszawy. Mimo dzielącej ich odległości Sławomir i Monika Nowakowie prezentowali się jako zżyte i zgodne małżeństwo.
Mimo, że Nowaka nie było w kraju, nie zapomniała o nim przejęta przez PiS telewizja publiczna. TVP strategicznie odgrzewała podsłuchane rozmowy poprzednich polskich władz, w tym taśmę Nowaka. Jedną z okazji była wizyta Tuska w Krakowie.
Po trzech latach na Ukrainie zaczęły się kłopoty. Jesienią 2019 roku Nowak znalazł się na celowniku Narodowego Biuro Antykorupcyjnego Ukrainy. Powód? Nieprawdziwe oświadczenie majątkowe, zaniżanie wartości i zatajanie części dobytku. Sprawa trafiła do sądu. Nowak wkrótce odszedł Ukrawtodoru motywując to innymi planami zawodowymi.
Te był jednak dopiero początek. Polska i ukraińska prokuratura w toku prowadzonego wspólnie śledztwa wykryły korupcję, kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i pranie brudnych pieniędzy. Organy ścigania podejrzewają, że Nowak ustawiał przetargi na ukraińskie drogi i przyjmował łapówki od "zwycięzców". 20 lipca 2020 roku został z tego powodu zatrzymany w Polsce przez CBA.
Permanentny areszt tymczasowy
Kilka dni później "Rzeczpospolita" ujawniła, że śledczy zainfekowali smartfona Nowaka szpiegowskim oprogramowaniem Pegasus. To za jego pomocą mieli zbierać przeciwko niemu dowody. Pegasus w sposób niewidoczny dla właściciela przejmuje kontrolę nad urządzeniem rejestrując wszelką aktywność.
Wcześniej Nowak zaangażował się w prace sztabu wyborczego Małgorzaty Kidawy–Błońskiej, a potem Rafała Trzaskowskiego. Czy to znaczy – na wpół pytali, na wpół sugerowali politycy Koalicji Obywatelskiej – że PiS szpiegował rywala Andrzeja Dudy w zaciętej walce o prezydenturę?
Publicznie odpowiedział minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński.
"Kontroli operacyjnej nie stosowano po zakończeniu sprawowania przez Sławomira N. funkcji Szefa ukraińskiej Państwowej Służby Dróg Samochodowych – Ukrawtodor, tj. po 1 października 2019 roku". Oskarżanie CBA o wykorzystanie śledztwa ws. zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Sławomira N. do inwigilowania sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego należy oceniać jako zupełnie bezpodstawne" – napisał polityk PiS w swoim oświadczeniu.
Sławomir Nowak siedział już wtedy w areszcie tymczasowym. Najpierw miał tam spędzić trzy miesiące. Następnie sąd na wniosek prokuratury przedłużył areszt o kolejne trzy miesiące. A potem znowu. Łącznie były minister przesiedział areszcie tymczasowym niemal 9 miesięcy.
Wściekłość Ziobry
Przez ten czas prokuratura nie skierowała wobec niemu aktu oskarżenia. Zdążyła jednak postawić zarzut jego żonie – "Gazeta Polska" napisała, że podejrzewa ją o poświadczenie nieprawdy w dokumencie, by ukryć majątek.
Sąd uznał, że Sławomir Nowak może czekać na akt oskarżenia na wolności – ale za kaucją w kwocie 1 mln zł, z dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju.
Minister – prokurator generalny Zbigniew Ziobro nie krył wściekłości z powodu decyzji sądu. Zdaniem nadzorowanej przez niego prokuratury istnieje ryzyko matactwa i ucieczki podejrzanego z kraju, bo grozi mu 15 lat więzienia. W związku z niekorzystnym dla władzy wyrokiem poddał w wątpliwość bezstronność sędzi, która nie przedłużyła po raz trzeci aresztu tymczasowego dla Nowaka. Jego zdaniem mogła ulec... opinii Donalda Tuska. Ziobro zapowiedział w związku z tym, że ujawni materiał dowodowy bezpośrednio opinii publicznej.
Dziennikarz "Polityki" Grzegorz Rzeczkowski, który opisywał wykorzystanie Pegasusa do inwigilacji Nowaka, jest zdania, że minister – prokurator generalny Zbigniew Ziobro, chce tym ruchem zrobić sąd ludowy nad Nowakiem.
Nie ma przy tym pewności czy Ziobro nie będzie próbował manipulować opinią publiczną ujawniając tylko wybrane materiały, które przedstawiałyby podejrzanego w złym świetle.
– Ziobrze chodzi o to, by Nowak został uznany winnym przez społeczeństwo jeszcze przed procesem, bez możliwości obrony. To też próba nacisku na sąd odwoławczy, który znajdzie się pod ogromną presją, by uchylić decyzję o nieprzedłużeniu aresztu tymczasowego – mówi Rzeczkowski.
Ocenia, że wielokrotne przedłużanie aresztu tymczasowego bez aktu oskarżenia po pierwsze stawia pod znakiem zapytania siłę dowodów prokuratury, a po drugie jest sposobem na wymuszenie na Nowaku takich zeznań, które obciążą poprzednią władzę.
– Słyszymy teraz, że przez 7 miesięcy Nowak był odcięty od kontaktu z rodziną. Przecież to forma tortury. Działania Ziobry ocierają się o polityczne i prawne gangsterstwo – przekonuje dziennikarz.
Rzeczkowski podkreśla, że niezależnie od tego, czy Nowak okaże się winny czy niewinny zarzucanych mu czynów, ma status osoby niewinnej póki nie zapadnie prawomocny wyrok.
– Władza chce za wszelką cenę dopaść Nowaka. Ziobro zapowiada, że ujawni materiał dowodowy. Co dalej? Powrót do batożenia na rynku? A może do wzorców rosyjskich i białoruskich, gdzie o wyrokach decyduje władza i podległe jej służby, a nie niezawisły sąd? – pyta retorycznie Rzeczkowski.