
"Gdy się przewraca, wstaje. Nie lubi ceregieli. (…) Nie popada w przygnębienie, lubi być tu i teraz" – chociaż te słowa dotyczą konkretnie nauki jazdy na nartach, to zdaje się, że podsumowują całe życie Ewy Dzieduszyckiej. Podróżniczka i miłośniczka gór miała niesłabnący apetyt na więcej. I to w czasach, gdy kawałek odkrytego ciała gorszył, rower był symbolem emancypacji, a powinnością kobiety było rodzenie i wychowywanie dzieci. Z tej perspektywy nazwanie Dzieduszyckiej feministką nie byłoby nadużyciem.
Dzieciństwo piękne, acz surowe
Ewa rodzi się w 1879 roku i nigdy nie poznaje matki. Emilia z Głogowskich zaraz po wydaniu na świat córki, choruje na gruźlicę i wyjeżdża na leczenie do Tyrolu. Cztery lata później umiera. Ojciec dziewczynki, Władysław Koziebrodzki, poseł we Lwowie, członek Rady Państwa w Wiedniu, prezes Towarzystwa Tatrzańskiego, pisze dramaty i chodzi po górach z Sienkiewiczem i Asnykiem. Na córki, Ewę i rok starszą Andzię nie starcza mu czasu. Umiera, gdy starsza dziewczynka ma 14 lat.Nastolatka w podróży
Czas nastoletni spędza jednak bardzo aktywnie. W przeciwieństwie do swoich rówieśniczek nie może narzekać na nudę i monotonię. Babcia nieustannie zabiera ją do innych krajów, "na salony".Chyba największym arcydziełem, które nam było dane widzieć, była przecudowna katedra kolońska, a ażur jej koronkowej architektury aż dech zapierał w piersiach. Można było godzinami wpatrywać się w szczegóły tej misternej, a tak urozmaiconej, koronkowej roboty. Żegnałyśmy się z nią z żalem, bo trzeba było jechać dalej, do celu naszej podróży, do Belgii nad Morzem Północnym.
Strój kąpielowy w owych czasach był naprawdę humorystyczny. Naprzód wdziewało się szerokie szarawary, sięgające prawie do pięty, ozdobione na dole efektowną falbanką. Na to wkładało się kaftanik, długi po kolana, zapięty pod szyję, z długimi rękawami. Gdy się miało dosyć kąpieli, wołało się na dozorczynię, która wciąż ze swoim konikiem kursowała po plaży.
Przybiegała zaraz, otwierała kluczem kabinę, do której się wchodziło, zaprzęgała konia i tryumfalnie odwoziła daną osobę na plażę. Wszystkie te ceregiele, jak kabiny na kółkach, oszalowanie z desek, szczelnie zapinane długie kostiumy, skończyły swój żywot, zdaje się, z nastaniem nowego stulecia. Bywałam bowiem później często nad morzem, znam chyba dziesięć mórz i oceanów, a nigdy już z takim dziwactwem się nie spotkałam.
Za specjalnym pozwoleniem wolno było czytać dzieła Hugo, Eugène Sue, Lamartina i może dziesiątkę innych. Na czarnej liście były dzieła Darwina, wszystkich bez wyjątku filozofów francuskich i niemieckich. Nawet Stary Testament był zabronioną lekturą dla laików, bo mogli go fałszywie komentować.
Przejechała Riwierę od Nicei przez Monte Carlo aż do włoskich kurortów gotowa na dalszą eskapadę. (…) To dystyngowana babka Aniela od dzieciństwa otwiera ją na wielki świat, zaczęło się przypadkiem, gdy starszej pani rozregulowało się serce, a doktor zalecił spędzenie zimy na Riwierze. Zabrała wtedy Ewę i dla towarzystwa jej kuzynkę Lelę. Teraz uznała, że nadszedł czas, by podopieczna ustabilizowała sobie życie, osiadła na jakiejś ziemi.
Lekkie drżenia serca i... rower
Ewa ma 21 lat. Wraz z cioteczną babcią Anielą i przyjaciółką Lelą Rozwadowską przyjeżdża do Lwowa. "W bywaniu na fajfach nie chodzi o ekscesy przy piciu herbaty (…) Liczy się potencjał towarzyski, a zwłaszcza matrymonialny" – pisze Ryciak. Cel jest zatem prosty: znaleźć męża.Może cię zainteresować także: Szaman przepowiedział jej niepodległość Polski. O nieustraszonej podróżniczce Marii Czaplickiej mało kto pamięta
A wszystkie te eksperymenty musiałam trzymać w najgłębszej tajemnicy, aby mnie ktoś ze znajomych, broń Boże, nie zobaczył, bo byłabym już na zawsze w opinii ludzkiej zgubiona. Ponieważ noszono wówczas bardzo długie suknie, w których nie mogłam w żaden sposób wsiąść na rower, musiałam spinać je agrafkami i – o zgrozo! – pokazywać nogi, czego żadna szanująca się kobieta nie robi.
I w ogóle rower to był sport nieprzyzwoity. Konno jechać, i tylko w damskim siodle, to uchodzi, ale na rowerze? Co za skandal!
Machiny piekielne
"Mój biedny rower wzniecał też popłoch na wsi. Wszystkie kury, gęsi, kaczki uciekały, gdacząc, kwacząc, gęgając. Psy wylatywały z chat i łapały mnie za łydki. Konie się płoszyły, stawały dęba, rwały uprzęże i wlatywały wraz z furami do rowu. Nawet ludzie wybiegali z chałup, pędzili w pola, wprost na mnie, krzycząc, że diabeł jedzie. Raz baba z przerażeniem zastąpiła mi drogę, klęknęła na gościńcu i zaczęła się żegnać. Te wszystkie objawy strachu, przerażenia i zgorszenia trwały dopóty, dopóki inni obywatele naszego miasteczka nie sprowadzili sobie rowerów, idąc za moim przykładem" – wspomina.Świat jest wielki, a ja malutka!
Wycieczki rowerowe po okolicy to jednak za mało. Okazją do poszerzenia horyzontu staje się wyjazd z kilkumiesięcznym synkiem do Rabki. Ewa entuzjastycznie reaguje na propozycję wędrówki po Karpatach.Jakby tu się wymknąć z szablonu ziemiańskich matek....
Wyrusza na kurację do kurortu w Marienbadzie, jednak taplanie się w leczniczych mazidłach i powolne leśne spacery, szybko ją nudzą. Jedzie do Pragi. Fascynują ją wielkie miasta. Jej obowiązkiem jest również uczestnictwo w wydarzeniach kulturalno-rozrywkowych. Pokazuje się w najwspanialszych teatrach Europy i na proszonych obiadach. Coś jednak zawsze ciągnie ją w Karpaty. Swoich wypraw nie nazwa "ryzykiem", a "eksperymentem". Lubi nowości. Lubi być tam, gdzie nikogo i niczego nie zna.Często zostawia trójkę własnych dzieci pod opieką niani, a sama, popychana jakimś wewnętrznym przymusem, wyrusza w nieznane odkrywać obce terytoria. Łatwiej jej, wcześnie opuszczonej, opuszczać. Wymykać się z szablonu ziemiańskich matek, które od rana do nocy krążą wokół męża, potomstwa i domowych obowiązków. Docenia rodzinę, dzieci, cieszy się odkrywaniem przed nimi świata, ale i przestrzenią osobności.
(…) Będąc matką, pozostaje niezależna, wolna od pułapek nadopiekuńczości. Daleka od wyrzeczeń czy heroicznych poświęceń na rzecz rodziny, za którymi kryją się czasem kobiety niemające szansy lub odwagi szukać własnych ścieżek.
Indye i Himalaje
Po górskich szaleństwach, Ewa zmienia otoczenie i przenosi się na wyspy Adriatyku. Później odbywa bodaj największą ze swoich wypraw. Jedzie do Indii. Oszałamia ją świat azjatyckich kolorów i zapachów. I jako pierwsza Polka opisuje los tamtejszych kobiet – wspomina o haremach, niewolnictwie i paleniu wdów na stosach.Czas z rodziną
Po powrocie nie może długo usiedzieć w domu. Ledwo rozpakowuje bagaże po azjatyckich wyprawach, a już pakuje się ponownie. Kierunek: Wiedeń i Bukareszt. Później Hagia Sophia, która "odbiera jej mowę". I wyspy Morza Egejskiego. W końcu dociera do Jerozolimy i Betlejem, bo "marzy od dzieciństwa, by zobaczyć scenerię znanych z Biblii opowieści". Z tej wyprawy również napisze książkę – "Z wędrówek po Ziemi Świętej".Jak żyć, gdy wojna wisi w powietrzu?
Podróżniczka próbuje żyć tak, jak lubi: "Kąpie się o poranku w rzece, chodzi na ryby, od czasu do czasu zbiera ślimaki. Robi wycieczki po okolicy, oddycha dawnym powietrzem, pędzi na rowerze. Trzyma formę. Na narty jeździ do Mikuliczyna albo do Worochty. Wędruje regularnie po Karpatach, które coraz gęściej się zaludniają". Lokalny leśniczy zgadza się, by w lesie, nad potokiem wybudowała niewielką chatkę. Kobieta spędza tam całe popołudnia, gdy pogoda na to pozwala, zostaje na noc.Może cię zainteresować także: Dzieliła poduszkę z rysiem, kruk kradł dla niej złoto, a sarny ostrzegały przed drapieżnikiem. Mówili: "czarownica"
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl
