
– Nie ma co się martwić błędami, które zostały popełnione. Trzeba ich nie popełnić za tydzień, dwa czy trzy. Przyjdzie taki niesamowity moment, który będzie wielką szansą na dużą zmianę polityczną, a będzie to tuż po opanowaniu epidemii – mówi w wywiadzie dla naTemat Janusz Palikot.
Przykład Rzeszowa czy Senatu pokazuje najlepiej, że współpraca opozycji przynosi profity, a konflikty przynoszą straty.
Tutaj zabrakło myślenia wspólnym frontem i przyjęcia zasady "tak, ale...", czyli popieramy wniosek przyjęcia Planu Odbudowy, ale wskazujemy na rzeczy do zrobienia. Nie na jakieś trzęsienie ziemi, bo i tak PiS by się nie zgodził. Wystarczyłoby wskazać to, co w odczuciu ludzi byłoby korzystne i byłoby trudniej PiS-owi powiedzieć "nie". To byłoby dużo sprytniejsze zagranie, niż to, co zostało zrobione.
Wiele jest powodów, by ludzie byli niezadowoleni z tego, co PiS robił. Nawet jeśli PiS będzie sobie przypisywał wyjście z pandemii, to doświadczenia ludzi z ostatnich miesięcy są takie, że rząd sobie jednak nie radził. Wszyscy mają w gronie swoich bliskich osoby, które przechorowały koronawirusa lub zmarli.
Moim zdaniem musi to być osoba spoza tych trzech środowisk, czyli nikt z Lewicy, Koalicji Obywatelskiej ani nikt od Szymona Hołowni. Te dwie ostatnie formacje mają podobny poziom poparcia. Gdyby liderem był ktoś z nich, umacniałby swoje środowisko. W przypadku Lewicy to jest jeszcze bardziej nieuzasadnione, bo to partia, która jest jeszcze mniejszym "udziałowcem" w koalicji opozycji. Trzeba znaleźć kogoś trzeciego.
Pytanie jest nie tylko o to, kto jest taką osobą, ale czy taka postać by się zgodziła. Można sobie wyobrażać, że to zarówno Donald Tusk, jak i Aleksander Kwaśniewski, może w sojuszu byłych prezydentów z Bronisławem Komorowskim czy Lechem Wałęsą. Jeżeli to oczywiście byłoby możliwe. Byliby wtedy triumwiratem, który patronuje opozycji. Warto byłoby wciągnąć PSL do tego.
Liderem musi być silna osobowość. To nie może być Jerzy Buzek czy inna osoba, która jest za słaba, by narzucić swój punkt widzenia. Mogłaby to być za to osoba z takim społecznym autorytetem, jak Jerzy Owsiak czy Adam Bodnar. Widzę to jako porozumienie komitetu sterującego, który by działał w bardzo ciekawej formule, reprezentując wszystkie środowiska.
Moim zdaniem nie powstanie tak długo, jak długo nie będzie realnego terminu wyborów. Nasze rozważania są o tyle nic nie warte, że jeśli wybory będą za dwa lata, to inna konfiguracja będzie brana pod uwagę.
Nie przełożyło się to na realne działanie, między innymi dlatego go nie wymieniłem. On być może byłby w stanie się sprawdzić, ale jest jednak ze środowiska Platformy Obywatelskiej bardziej niż z jakiegokolwiek innego. Do tego uwikłany w bieżącą politykę, bo rządzi Warszawą, co jest jedną z pięciu najważniejszych funkcji politycznych w państwie po prezydencie, premierze, marszałku Sejmu i Senatu. Bycie prezydentem Warszawy jest oczywistą kandydaturą na prezydenta Polski. Lech Kaczyński właśnie z tej pozycji zdobył prezydenturę kraju.
Byłem 10 lat w polityce, wyżyłem się. Miałem wiele sukcesów, trochę porażek. Ta wiedza, którą chciałem zdobyć jest ze mną. Pomaga mi prowadzić biznes. Cieszę się, że jest tak jak jest. A innym, którzy dzisiaj startują w polityce, życzę, by mieli taką determinację do tego, by zmieniać Polskę na lepsze, jak ja miałem, kiedy zaczynałem.
W biznesie. Jest to zdecydowanie mniej stresujące zajęcie niż polityka, a i satysfakcja jest bardziej oczywista, wymierna. W polityce nawet jeśli ma się władzę, to to czasami nic nie oznacza. A do tego jest ona tak niepewna, że każdego dnia można ją stracić. Jest to więc życie w ciągłym dyskomforcie.
Kiedy się wygrywa, satysfakcja w polityce bywa większa niż w biznesie. Bo to jednak jest społeczne działanie, a nie tylko osobiste. W polityce jest jednak dużo więcej negatywnego działania, a w biznesie jest przyjemniejsza współpraca.
Gromadzenie wokół siebie ludzi, zarządzanie zespołem, budowanie różnych ścieżek komunikacji czy aktywności, sposób mówienia, umiejętność przyciągania uwagi inwestorów czy konsumentów, marketing społeczny – to są rzeczy, które są przeniesione z polityki. Miałem je w zalążku, ale one rozwinęły się przez moje bycie w polityce.
Chciałem pomóc Markowi, który był w dramatycznej sytuacji. Udało się to zrobić. Szukaliśmy formy pomocy, która da korzyść dla obu stron i wymyśliliśmy to. Nie będzie to ostatnia osoba, z którą będziemy prowadzić działania.
Rozpoczęliśmy procedurę "novel food", czyli legalizacji CBD w piwie i innych alkoholach. To nie jest szybkie działanie, potrwa pewnie dwa-trzy lata. Chyba że w międzyczasie rząd podejmie zmiany ustawy. Wtedy ten czas się skróci. Na ten moment chcemy wyprodukować taki alkohol w Czechach czy Kalifornii i oferować w tamtych krajach swoje produkty. Część Polaków mieszkających przy granicy polsko-czeskiej będzie mogła spróbować takich produktów.
