
"Wy, tam w Poznaniu, chcecie seksualizować dzieci i wpuszczać organizacje, które je demoralizują. My, jako państwo, mamy konstytucyjny obowiązek chronić dzieci przed demoralizacją. Niech Pan poczyta Konstytucję. W Poznaniu też wam na to nie pozwolimy, bo dzieci w Poznaniu też zasługują na to, żeby je chronić przed waszą demoralizacją".
"Wy, tam w Poznaniu, chcecie seksualizować dzieci" – to było do pana. Jak się pan przed takim zarzutem obroni?
Z seksualizacji?
Minister edukacji zapowiada, że teraz to rodzice będą decydować, jakie organizacje wejdą do szkoły.
Zarzut z seksualizacją to nie wszystko. Drugi, który chyba też był do pana przynajmniej częściowo skierowany, brzmiał tak: "doprowadziliście do tego, że polska młodzież jest kompletnie nieświadoma własnej historii". Jak pan do tego doprowadzał?
To może o inną historię chodzi?
Minister mówił o tym wszystkim z dumą i pewnością siebie...
Właśnie przed chwilą w internecie odpowiadałem na ataki, że kiedy ja byłem szefem komisji edukacji, to wprowadzano sześciolatki do szkół i zamykano tysiące szkół. Tymczasem kiedy kierowałem komisją, ministrem była pani Zalewska i, owszem, zamykano tysiące szkół – to były likwidowane gimnazja.
Jeden z wątków, jaki się przewijał w przemówieniach posłów PiS, było to, że nieprawdą jest, iż kuratorzy będą mogli wyrzucać dyrektorów. To jak to jest?
W swoim wystąpieniu użył Pan takiego określenia, że minister Czarnek nie cofa polskiej szkoły do średniowiecza, lecz do najgorszych etapów czasu kontrreformacji. Skąd akurat to skojarzenie?
W średniowieczu natomiast powstały uniwersytety jako wolne społeczności uczonych. Toczyły się otwarte debaty naukowe, rozdzielano nauki od teologii. Stąd porównanie działań ministra Czarnka do czasów średniowiecza uważam za niezbyt trafne.
Wracając do współczesności: na razie trwają wakacje. Ale czy rodzice i uczniowie, a także nauczyciele mają się czego obawiać, jak szkoła będzie wyglądała od września?