
– W okresie wakacyjnym pewnie już niewiele da się zrobić. Jednak warto zauważyć, iż to spowolnienie programu szczepień jest poniekąd zjawiskiem naturalnym. Ludzie mają w głowach lato, urlopy i nie myślą o takich sprawach jak szczepienie się. Poczekajmy więc do końca wakacji i zobaczymy, czy wówczas ochota do szczepień jednak trochę nie wzrośnie – mówi #TYLKONATEMAT Andrzej Sośnierz.
Czy można byłoby zrobić więcej? Z realnego punktu widzenia, chyba trudno twierdzić, że władza może zrobić jeszcze więcej, by zachęcić obywateli. Oczywiście pozostaje przymus, ale to wcale nie jest narzędzie tak skuteczne, jak się wielu wydaje...
Poczekajmy więc do końca wakacji i zobaczymy, czy wówczas ochota do szczepień jednak trochę nie wzrośnie. Moim zdaniem, od początku września widoczne będzie pewne odbicie.
Dziś zbyt mocno zrzucamy wszystko na niechęć do szczepień jako takich. Tymczasem wielu ludziom, którzy nie zaszczepiali się wcześniej, teraz po prostu się nie chce. Co nie znaczy, iż nie pójdą na szczepienie po wakacjach...
W przypadku Wielkiej Brytanii mówi się oczywiście, że za mniejsze obciążenie tamtejszego systemu ochrony zdrowia odpowiada bardzo wysoki poziom wyszczepienia społeczeństwa.
Podobnie było jednak w Hiszpanii - po uderzeniu nowej fali mieli tam dziennie po 20-30 tys. nowych zakażeń, ale odsetek zaszczepionych Hiszpanów wcale nie jest fenomenalny. Być może dominujące dziś mutacje okażą się więc bardziej zaraźliwe, ale mniej śmiertelne...
