Wpadka, taka jak artykuł o trotylu na wraku tupolewa, powinna złamać karierę autora. To jednak mało prawdopodobne, bo Polacy i tak nie ufają dziennikarzom. W dodatku nie ufają też mediom w ogóle i instytucjom publicznym, które mogłyby przedstawić fakty popierające lub obalające tezę Cezarego Gmyza. Co gorsza, nikt nie walczy, by kapitał zaufania społecznego wzrósł. I dopóki nie zaczniemy się tego domagać, sytuacja się nie zmieni.
Zaufanie można stracić w kilka chwil. Dokładnie w niecałe 8 godzin, jakie minęły między trafieniem do kiosków wtorkowej "Rzeczpospolitej" z artykułem Cezarego Gmyza o trotylu do konferencji prokuratury wojskowej, która zdementowała rewelacje gazety. Tak głośnej wpadki dziennikarskiej nie było jeszcze w historii mediów III RP – tak zgodnie twierdzą politycy, dziennikarze i czytelnicy. Zarówno artykuł Cezarego Gmyza, jak i późniejsze reakcje "Rzeczpospolitej" (gazeta przyznała się do błędu, później się z tego wycofała), spowodowały, że czytelnikom zapala się czerwona lampka, gdy ktoś powołuje się na to źródło.
"Doczytałem do 'informuje Rzeczpospolita'"
Tak było pod artykułem "Problemy psychiczne i wizyty u kardiologa – oto rzeczywistość 30-letniego leminga", który za "Rzeczpospolitą" informuje o problemach zdrowotnych pokolenia 30-latków. "Doczytałem do 'informuje Rzeczpospolita'" – napisał Jacek. Inni posuwali się dalej: "Bardzo ważne pytanie!! Czy na jakimś 30-latku Rzeczpospolita znalazła ślady trotylu?" – kpił Gaweł. "A to ten POWAŻNY tytuł informuje....Nieźle." – napisał Antek. Z tej małej próbki widać, że problemy z wiarygodnością, z jakim od lat zmaga się szanowany przez lata tytuł, sięgnęły zenitu. Sytuacja pogarszała się już od przejęcia Presspubliki, jednak tak źle jeszcze nie było.
Jak na standardy naszego kraju prasa cieszy się całkiem wysokim poziomem zaufania. Ufa jej 38 procent badanych. Nieco tylko mniej (37 proc.) ufa stacjom radiowym i telewizyjnym. Dziennikarzom wierzy 32 procent respondentów. Znacznie gorzej jest z rządem (17 procent) i urzędnikami (22 proc.). Jest też druga strona medalu. Bo o ile niemal 40-procentowe zaufanie to dobry wynik, gorzej z liczbą nieufnych. W przypadku prasy to aż 59 procent, a radia i telewizji 60 procent. To o wiele mniej niż poziom nieufności do rządu (80 procent) i urzędników (73 procent). Politykom ufa tylko 4 procent przebadanych Polaków. Ma to odzwierciedlenie w rankingu nieufności (93 procent dla polityków i 65 procent dla dziennikarzy).
Paradowska: Zaufanie to bardzo trudno uchwytna kategoria
– Nie wiem, czy to rzeczywiście przełoży się na spadek zaufania dla "Rzeczpospolitej". W grupie ludzi, którzy wierzą w zamach, ono może nawet wzrosnąć – ocenia Janina Paradowska z "Polityki". – Przecież są ludzie, którzy mają zaufanie do Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, a ja nie mam go za grosz. Poza tym zaufanie to bardzo trudno uchwytna kategoria i wydaje mi się, że nie wiemy do końca jak ono przekłada się na przykład na wynik wyborczy – dodaje publicystka. Jak przykład podaje Jacka Kuronia, który choć cieszył się najwyższym zaufaniem społecznym, w wyborach prezydenckich w 1995 roku zdobył zaledwie 9 procent głosów.
Nieco łatwiej jest zauważyć wpływ zaufania w mediach, choć redakcje raczej nie dbają o jego wysoki poziom. – Jest grupa czytelników, którzy są przywiązani do zestawu tradycyjnych wartości i źle znoszą zmiany. Proszę spojrzeć na "Wprost" - ile razy można w krótkim okresie czasu zmieniać linię programową pisma? Nie ma się co dziwić, że czytelnicy odpływają – zauważa Paradowska. Jednak ma co dzień są znacznie bardziej wyrozumiali. – Polskie redakcje praktycznie wcale nie dbają o zaufanie do swoich dziennikarzy. Po prostu nie ma warunków do jego budowania. Ono powstaje nie efektownie, a ciężką, systematyczną pracą, poważnymi analizami. W czasach pogoni za newsem to praktycznie niemożliwe – konstatuje dziennikarka.
U nas poziom zaufania jest tak niski, że nie ma czego odbudowywać
Podobnie sytuację "Rzeczpospolitej" widzi prof. Janusz Czapiński z Katedry Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, autor Diagnozy Społecznej. – Ta publikacja mogła zmniejszyć zaufanie do "Rzepy" wśród tych, którzy tak naprawdę do niej nie zaglądali. Z drugiej strony część czytelników stwierdziła, że redaktor naczelny stał się kozłem ofiarnym – zauważa psycholog społeczny. Ocenia jednak, że nawet taka pomyłka jak publikacja o trotylu nie wpłynie na wizerunek gazety. – W naszym kraju poziom zaufania jest tak niski, że nie ma właściwie czego odbudowywać. Zawsze mamy z tyłu głowy, że ludzie tylko czekają na nasze potknięcie, że chcą nas oszukać, więc uznajemy, że nie warto nikomu ufać – tłumaczy badacz.
– To nie efekt życia w PRL-u, bo brak zaufania bierze się z czasów Sarmacji. Pomimo tego, że w różnych okresach mieliśmy niepodległość, nigdy nie udało się nam stworzyć społeczeństwa. To zawsze był zbiór jednostek. Teraz brak zaufania stoi na przeszkodzie rozwojowi Polski. Przejście od gospodarki surowcowo-montażowej od innowacyjnej wymaga zaufania – ocenia prof. Czapiński. Jego zdaniem, by sytuacja zaczęła się zmieniać, potrzebna jest całkowita reforma systemu edukacji. – Powinniśmy odejść od tego opartego na indywidualizmie nauczania do pracy zespołowej. Obecny system jest patologiczny i z niego wywodzi się niski poziom zaufania w naszym społeczeństwie – diagnozuje psycholog społeczny.
Jeśli chodzi o politykę, ciekawym przypadkiem jest Ruch Palikota. Jej lider ma rosnące problemy z poziomem zaufania. Jeszcze w październiku 2011 roku, kiedy Ruch Palikota zdobywał 41 mandatów, jego liderowi ufało się 36 procent badanych przez CBOS (poziom nieufności był taki sam). We wrześniu 2012 roku proporcje zgoła się odwróciły. Politykowi ufało zaledwie 23 procent badanych, brak lub niski poziom zaufania deklarowało 51 procent respondentów. To wynik wolt lider Ruchu Palikota, który jednego dnia chce, by państwo budowało fabryki, a następnego wzywa do obniżenia podatków i ułatwień dla przedsiębiorców.
Biznes rządzi się innymi prawami
Nieco inaczej jest w biznesie. Według ogólnoeuropejskiego badania European Trusted Brand z 2012 roku marką samochodu, która wygrała ranking w największej liczbie krajów (4 z 15) jest Toyota. Ta sama, która niemal trzy lata temu wzywała na przegląd setki tysięcy samochodów, którym zamontowano wadliwy pedał gazu. Jednak nie zawsze zaufanie przekłada się na finansowy sukces. W tym samym badaniu w aż 14 z 15 krajów wygrywa Nokia, która czasy świetności ma już dawno za sobą i przegrywa z konkurencją zza Oceanu i z Azji.
To pokazuje, że komercyjnym firmom znacznie łatwiej odzyskać zaufanie niż instytucjom publicznym. W końcu te ostatnie nie mają milionów na promocję i reklamy, które zatrą złe wrażenie. Dlatego też swoją wiarygodność muszą budować mozolnie latami. O ile uznają, że jest im w ogóle potrzebna. Od lat nie ufamy sobie nawzajem, a głosujemy na tych, którzy przodują w rankingach nieufności. Podobnie jest z mediami - wolimy te, które działają szybciej, nawet jeśli często notują wpadki i muszą prostować niesprawdzone informacje. Tak długo, jak nie zaczniemy karać za niską wiarygodność, tak długo ci, którzy powinni, nie będą jej budować. I wszyscy na tym stracimy.