– Sytuacja w Polsce jest zbyt dramatyczna, żeby opozycja mogła czekać z założonymi rękami! Być może ktoś patrzący z boku sądzi, że wystarczyłoby czekać aż Prawo i Sprawiedliwość wreszcie potknie się o własne nogi, ale to nie jest akceptowalny scenariusz dla Koalicji Obywatelskiej – mówi #TYLKONATEMAT Małgorzata Kidawa-Błońska.
Z wicemarszałkinią Sejmu rozmawiamy o tym, kiedy Polki wreszcie będą mogły czuć się bezpieczne, a radykałowie porzucą próby ograniczania praw kobiet
Małgorzata Kidawa-Błońska zdradza nam, czy kwestie światopoglądowe powodują silne tarcia wewnątrz Koalicji Obywatelskiej i wyjaśnia, dlaczego cała opozycja demokratyczna potrzebuje paktu o nieagresji
W wywiadzie udzielonym naTemat.pl doświadczona parlamentarzystka odpowiada także na pytania o wprowadzenie obostrzeń opartych na certyfikatach covidowych i obowiązkowe szczepienia
Małgorzata Kidawa-Błońska: Przyznam, że zaskoczyłoby mnie inne stanowisko PiS w tej sprawie, ponieważ nawet dla ich elektoratu karanie więzieniem za aborcję i wyższe kary dla dokonujących przerwania ciąży ofiar gwałtu niż dla gwałciciela, to rozwiązanie nie do zaakceptowania. Takiego działania ze strony PiS oczekiwałam, ale zauważmy, że aż 41 posłów ich klubu chciało dalszego procedowania projektu w Sejmie.
Rządzący wreszcie coś zrozumieli i ta sprawa na stałe zamknie temat zaostrzania prawa aborcyjnego?
Uważam, że niestety to niczego na stałe nie zamyka. Po prostu PiS w tej chwili nie chce kolejnych sporów i wielkich protestów. Podejrzewam, że tylko dlatego Jarosław Kaczyński się z tego wycofał. Oni karmią radykałów regularnie, by utrzymać ich poparcie. Dobrze, że skandaliczny projekt dotyczący karania kobiet został dziś odrzucony, ale to nie oznacza, że nigdy nie wróci.
Platforma Obywatelska już na sto procent uzgodniła swoje stanowisko w sprawie aborcji?
Tak, po wyroku pseudo-TK, który pozbawił kobiety bezpieczeństwa, prowadziliśmy prace nad kompleksowym pakietem rozwiązań, w którym znalazło się nasze stanowisko dotyczące aborcji. Dlatego w czwartek nikt z naszego ugrupowania nie miał problemu z podjęciem odpowiedniej decyzji. Uważamy, że nikt nie ma prawa zmuszać kobiet do heroizmu i nikt nie ma prawa podejmować za nie tak trudnych decyzji. Politycy nie mogą być sumieniem innych ludzi.
Chcemy, by aborcji było jak najmniej, ale nie dlatego, że obowiązuje drakońskie prawo, ale dlatego, że kobiety mają zapewnione bezpieczeństwo, dobrą opiekę medyczną, edukację seksualną i równy dostęp do dobrych środków antykoncepcyjnych, a także antykoncepcję awaryjną bez recepty. Musi być też dostępne i refundowane in vitro. W Polsce potrzebne są rozwiązania, które sprawią, że kobiety nie będą bały się zajść w ciążę. Jesteśmy zdeterminowani i zrobimy wszystko, aby Polki wreszcie czuły się bezpieczne.
Czy kwestie światopoglądowe powodują silne tarcia w Koalicji Obywatelskiej? Wasi partnerzy są przecież znacznie bardziej liberalni.
Wszyscy nasi partnerzy z Koalicji Obywatelskiej zaakceptowali stanowisko przedstawione przez PO kilka miesięcy temu. Choć w pewnych kwestiach się różnimy, wciąż zdecydowanie więcej nas łączy i współpraca układa się bardzo dobrze. Dobra koalicja to taka, w której idzie się na ustępstwa i potrafi walczyć o wspólne cele.
A jak jest z podejściem do kryzysu migracyjnego? Od konserwatystów z Platformy słyszymy głównie hasła o obronie granic i wsparciu dla służb, tymczasem wielu posłów KO osobiście angażuje się w walkę o zapewnienie pomocy migrantom.
Bezpieczeństwo granic i humanitaryzm nie wykluczają się. To dwa ważne aspekty tego kryzysu, które trzeba potraktować łącznie. Granice naszego kraju muszą być dobrze chronione i szczelne – to nie tylko polska racja stanu, ale i kwestia bezpieczeństwa całej Unii Europejskiej. Jednocześnie żadna osoba, która znajdzie się na granicy zewnętrznej UE i potrzebuje pomocy, nie może zostać jej pozbawiona.
Niedopuszczalna jest sytuacja, w której ustawą nakazuje się porzucać migrantów na zimnie, w lesie, a organizacjom humanitarnym zabrania się dostępu do strefy i udzielenia podstawowej pomocy. O tym mówi przecież nawet Kościół! Także prawo międzynarodowe wymaga od nas, aby migrantom udzielić pomocy humanitarnej, w żaden sposób nie wykluczając przy tym ochrony granic.
Z nową ustawą jest znacznie więcej problemów. Po pierwsze prawnicy mówią, że przepisy w niej zawarte są niekonstytucyjne. W dodatku nie tylko nie dopuszcza udzielania pomocy przez organizacje pozarządowe, ale w dalszym ciągu ogranicza dostęp mediów do relacjonowania wydarzeń na pograniczu polsko-białoruskim. A to także niezwykle ważne, żeby polscy dziennikarze mogli wykonywać tam swoją pracę i dostarczali nam rzetelne informacje.
Granice naprawdę bezpieczne są bowiem wtedy, gdy odpowiednie służby zapewniają ich ochronę, a obywatele mają wiedzę na temat zaistniałej sytuacji. Nic tak dobrze nie wspiera tego typu działań, jak kontrola społeczna. To buduje zaufanie do działań wojska i funkcjonariuszy.
Opozycja cieszy się z negatywnego trendu sondażowego dla PiS, ale wasze notowania też nie wyglądają dobrze i niewiele zostało z "efektu Tuska". Przez pryzmat czasu czuje się pani rozczarowana jego powrotem?
Polityka to jest działanie długofalowe… Powrót Donalda Tuska to była bardzo dobra decyzja, ustabilizowały się nasze wyniki sondażowe. A przecież mówimy dopiero o absolutnym początku, przed nami miesiące ciężkiej pracy.
W tych o ostatnich sondażach jedna rzecz mnie niepokoi, ale też jedna cieszy. Powiewem optymizmu jest fakt, że w każdym kolejnym badaniu opozycja demokratyczna ma łącznie znacznie wyższe poparcie niż Zjednoczona Prawica. Martwi mnie natomiast naprawdę duży odsetek obywateli, którzy jeszcze nie wiedzą, na kogo zagłosują, a nawet rozważają absencję.
Grono niezdecydowanych rzeczywiście jest bardzo duże, a KO chyba ciężko będzie czerpać z tego rezerwuaru elektoratu. Przecież to w większości ludzie, którzy jeszcze niedawno głosowali na PiS, a was nienawidzą…
Nie wszystko opiera się na takich emocjach. Polacy chcą przede wszystkim tego, żeby z nimi uczciwie rozmawiać. Mają dość kłamstw ze strony rządzących. Szczególnie po tych ostatnich latach są naprawdę mocno wyczuleni na nieprawdę i chcą nazywania rzeczy po imieniu.
Właśnie to mamy zamiar robić przez te najbliższe dwa lata, które zostały do wyborów parlamentarnych. Będziemy wychodzić do ludzi, rozmawiać i przekonywać ich do naszej oferty. Musimy mieć z Polakami jak najlepszy kontakt.
Pandemia dość brutalnie zweryfikowała nasze plany, jednak nawet w tych krótkich okresach, gdy praca w terenie była możliwa, spotkań z Polkami i Polakami było naprawdę dużo. A teraz potrzeba ich jeszcze więcej, bo wciąż wiele osób informacje o otaczającej nasz „rzeczywistości” czerpie wyłącznie z tzw. mediów publicznych.
Rozmawiając z politykami PO mam często wrażenie, że chcecie po prostu czekać, aż aktualna władza wywróci się na skandalach, skutkach pandemii czy drożyźnie.
Sytuacja w Polsce jest zbyt dramatyczna, żeby opozycja mogła czekać z założonymi rękami! Być może ktoś patrzący z boku sądzi, że wystarczyłoby czekać, aż PiS wreszcie potknie się o własne nogi, ale to nie jest akceptowalny scenariusz dla KO.
Potrzebna jest nieustanna praca, która polega na poszukiwaniu rozwiązań wszystkich tych problemów, którym nie jest w stanie sprostać rząd PiS – od kryzysu migracyjnego, przez walkę z pandemią, aż po szalejącą inflację – oraz przedstawianiu lepszej oferty programowej.
Bezczynne czekanie nie ma też sensu z tego względu, że następcy PiS będą musieli na wielu płaszczyznach odbudować nasze państwo. O tym, jaka będzie Polska po PiS trzeba myśleć zatem już dzisiaj, a nie dopiero po przejęciu władzy. Kto stoi w miejscu, ten zawsze przegrywa…
A czy w miejscu stanęły te ponadpartyjne negocjacje w sprawie walki z pandemią, które inicjowała marszałek Witek?
Na to wygląda. Ani ze strony rządu, ani z klubu PiS nie padły żadne propozycje. Nie pojawił się żaden dokument, nad którym moglibyśmy pracować. Opozycja jest gotowa do poparcia wszelkich dobrych rozwiązań w sprawie walki z pandemią. Ale ich nie ma. Rząd abdykował w tej sprawie.
Szefostwo KO niedawno rozmawiało z członkami rządowej Rady Medycznej, których jedną z najważniejszych rekomendacji jest wprowadzenie obostrzeń opartych na certyfikatach covidowych. Macie odwagę jednoznacznie poprzeć takie rozwiązanie?
Certyfikaty covidowe zostały wprowadzone na poziomie całej Unii Europejskiej, aby zapewnić nam wszystkim większe bezpieczeństwo i pozwolić na w miarę normalne funkcjonowanie. Skoro cała Europa skutecznie z nich korzysta, skoro Polacy bez problemu posługują się tymi certyfikatami za granicą, to chyba jasnym jest, że także w kraju powinniśmy mieć taką możliwość.
Dlatego liczę, że rząd wreszcie zabierze się do pracy, wysunie odpowiednie propozycję i zacznie w końcu walczyć z szalejącą pandemią.
Jestem pewien, że nasi czytelnicy liczą na bardziej konkretną odpowiedź…
Rząd bierze dziś odpowiedzialność za walkę z pandemią. Niczego konkretnego do tej pory nie zaproponowali. Nie ma ani ze strony rządu, ani posłów klubu PiS żadnej inicjatywy ustawodawczej w tym kierunku.
Słyszymy wciąż z ich strony: "chcemy", "planujemy" czy "powoli myślimy". Wprowadzają nowe rozporządzenie w sprawie obostrzeń, ale rozwiązania są pozorne. Przerzucono odpowiedzialność na przedsiębiorców, którym nakazano liczyć zaszczepionych, ale nie poszły za tym żadne przepisy, które by ich do tego uprawniały.
A przecież rządzący mogliby liczyć na porozumienie ponad podziałami, gdyby tylko chcieli wprowadzić odpowiednią podstawę prawną do weryfikacji certyfikatów covidowych.
A jak brzmiałaby odpowiedź KO, gdyby rząd poprosił o pomoc w przegłosowaniu przepisów o obowiązkowych szczepieniach?
To myślenie abstrakcyjne, bo PiS boi się środowisk antyszczepionkowych. W rządzie nie ma nawet opracowanej strategii walki z pandemią. Możemy więc teoretycznie tylko założyć, że jeśli taki projekt by się pojawił, to ocenilibyśmy jego założenia i podjęli decyzję.
Ze strony opozycji od początku była i jest przecież wola współpracy w odpowiedniej, rozsądnej walce z pandemią. Czekamy wciąż na konkrety ze strony rządzących.
Wielu wyborców opozycji liczy na nowe sojusze po waszej stronie politycznej barykady, ale czy to realne?
Przez te dwa lata, które zostały do wyborów, na naszej scenie politycznej na pewno wiele się wydarzy. Mam jednak nadzieję, że opozycja demokratyczna – mając świadomość, iż to od niej zależą losy naszego kraju – będzie potrafiła ze sobą skutecznie współpracować.
A już na pewno nie powinniśmy przeciwko sobie występować. Wszyscy wiemy, że prawdziwy przeciwnik jest gdzie indziej.
Czyli wystarczy opozycyjny pakt o nieagresji?
Po naszej stronie jest ogromny potencjał do wspólnego działania. Agresja między demokratyczną opozycją w Polsce nigdy nie powinna mieć miejsca.
Można wierzyć, że z takiego paktu nikt się nie wyłamie?
Sam pan wie, że w polityce dwa lata to bardzo długo, a przed wyborami wszystko może się jeszcze wydarzyć…
Jest pani pewna, że o kolejnych wyborach mówimy w perspektywie dwóch lat?
Im dłużej patrzę na to, co dzieje się na scenie politycznej, tym bardziej jestem przekonana, że wybory parlamentarne jednak odbędą się w terminie. I mam tylko nadzieję, że będą to demokratyczne wybory.