– Proszę pani, ludziom tu się pozmieniało. Wszyscy mają ich dość – rzucił góral spod Zakopanego na twierdzenie, że Podhale kojarzy się z elektoratem PiS. – Ludzie nie mogą im darować lockdownu z zeszłego roku. Dziś wszyscy odczuwamy drożyznę – dowodził. Czyżby w bastionach PiS coś drgnęło? – Ludzie przestali się bać narzekać – mówi mieszkanka Podkarpacia. Ale jednocześnie widać, jak porażający jest tu wpływ propagandy TVP.
Byłam zaskoczona, że góral pod popularnym stokiem w Tatrach nagle zrobił się tak wylewny. Zagaiłam tylko o sezon. Jak jest w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy stoki, hotele i inne miejsca noclegowe były zamknięte? W końcu teraz, w okresie świąteczno-noworocznym, całe Zakopane i okolice przeżywało najazd turystów. Wszyscy powinni być zadowoleni.
– A wiadomo, co jeszcze wymyślą? Czy znowu nas nie zamkną? Przecież nie wiadomo, czego się po tym rządzie spodziewać. Wszyscy mają ich dość. Proszę pani, ludziom tu się pozmieniało. Nie mogą im darować lockdownu z zeszłego roku. A dziś wszyscy odczuwamy drożyznę – usłyszałam w odpowiedzi.
"To nasz bilet do życia na poziomie Zachodu"
Jak w bastionach PiS odbierają bałagan związany z Polskim Ładem i szalejące ceny? Czy coś w ludziach pękło i przejrzeli na oczy, kto/co naprawdę jest przyczyną tego, że nauczyciele i inne grupy zawodowe otrzymały po kilkaset złotych niższe pensje? Czy wciąż wierzą w piękne zapowiedzi premiera Morawieckiego, który mamił ich wizją, że "dzięki Polskiemu Ładowi wyrywamy się z marazmu na naszych oczach"?
Albo w zapewnienia Beaty Szydło? – To jest program, który ma dać całej Polsce, każdemu miastu, każdej miejscowości i każdemu obywatelowi szansę na dobre i godne życie. Jest on z jednej strony ogromnym wyzwaniem, a z drugiej strony niepowtarzalną szansą dla Polski. O tym programie pewnie kiedyś będą pisać, że był skokiem cywilizacyjnym – tak w lipcu była premier widziała Polski Ład.
Przypomnijmy, dzięki niemu mieliśmy dogonić w rozwoju bogate kraje europejskie. To miała być nadzieja dla Polski. – To jest nasz bilet do życia na poziomie Zachodu, ale według polskich zasad – przekonywał Morawiecki.
Dziś mamy chaos, inflację i szalejące ceny podstawowych produktów spożywczych.
"Ludzie zaczynają czuć strach"
– Jest drogo, bardzo drogo. Wszyscy mówią, że jest drogo. Narzekanie słychać straszliwe, jest z każdej strony. Koleżanki nauczycielki dostały niższe pensje. Ciocia emerytka mówi, że jak wszystko przeliczyła, to jest w plecy, bo straci możliwość odliczania jakichś ulg. Użyła metafory: Dali mi 5 zł, a zabrali 50 zł. Moja kosmetyczka, jak zobaczyła rachunek za gaz, złapała się za głowę. Mówi, że nie wie, czy będzie ją stać na utrzymanie zakładu, jak za sam gaz będzie miała rachunek 2-3 tys. zł. A gdzie rachunek za prąd, zatrudnione fryzjerki, swój ZUS? Przecież to są straszne pieniądze – mówi naTemat Anna Grad-Mizgała z Przemyśla, działaczka związana z opozycją.
– Jak jestem w sklepie i przy kasie mówię o drożyźnie, to wszyscy kiwają głowami, że jest drogo. Ludzie zaczynają bardzo mocno czuć strach. Co będzie, jak wzrosną rachunki, o ile wszystko będzie droższe – dodaje.
Nasza rozmówczyni twierdzi też, że na Podkarpaciu zauważa pewną zmianę. – Ludzie przestali się bać narzekać. Po prostu mówią otwartym tekstem. Kiedyś tendencja była taka, że każdy rozglądał się na boki, czy ktoś nie słyszy. W tej chwili wszyscy narzekają lub zaraz zaczną, jak dostaną pierwsze rachunki. To bardzo narastało w ciągu ostatniego roku. A ostatnio to apogeum – opowiada.
Zwłaszcza na Podkarpaciu, w małych miejscowościach, niektórzy powstrzymywali się z głośnym wyrażaniem swoich opinii. Na forum ogólnopolskim widać to było nie raz np. podczas różnych protestów.
– W Lesku są osoby, które nie zgadzają się z pewnymi rzeczami, ale myślę, że się boją, bo wszyscy się znamy. Powiedziałabym im, żeby nie bali się wyjść i okazać swoje poglądy. Może pokażą, że Podkarpacie to nie jest całkowity Ciemnogród? Tak jak cała Polska przeważnie nas, niestety, ocenia. Ja się do tego Ciemnogrodu nie przyznaję – mówiła nam w 2019 roku mieszkanka tego miasta, która sama jedna protestowała w obronie sądów.
Dziś, bez względu na to, czy ktoś popiera PiS, czy opozycję, ludzie narzekają na ceny.
– Wysokie rachunki nie mają barwy politycznej. Wszyscy płacimy. Do ludzi dopiero zaczyna docierać, że te wszystkie tarcze antyinflacyjne, obniżki VAT, to tylko na trzy miesiące. A co potem? Wszyscy są już w strachu na to, co potem. Nie mają pojęcia, co będzie – mówi mieszkanka Przemyśla.
Ogromny wpływ TVP
Czy coś w ludziach pękło, jeśli chodzi o ocenę rządzących? – Nie wiem do jakiego stopnia, ale bardzo mocno działa propaganda TVP – odpowiada. Daje przykład mamy koleżanki, która jest zwolenniczką PiS.
– Jak dostała rachunek za gaz, zalała się łzami. Ma niską emeryturę. Moja koleżanka powiedziała jej: "Idź, podziękuj Kaczyńskiemu". A ona mówi: "Ale to przecież nie jest jego wina. To wina Tuska. Unii Europejskiej".
W kilku rozmowach mogłam odczuć to osobiście. Rozmowa po rozmowie, na Podkarpaciu i Podhalu, czyli tam, gdzie PiS ma silne poparcie, część mieszkańców reagowała tak, że bardzo może dawać to do myślenia. Jakby człowiek przeniósł się w zupełnie inny świat, przesiąknięty propagandą TVP.
Właścicielka salonu fryzjerskiego z okolic Stalowej Woli: – U mnie jeszcze jest nastrój świąteczny. Mówi się, że jest Polski Ład, wszyscy na razie obracają go w żart. A co będzie, zobaczymy. Za krótki czas, żeby ocenić. Na razie nic się nie dzieje.
Mieszkanka okolic Nowego Targu: – Wiadomo, że odczuwamy wyższe ceny. Każdy odczuwa. Ale za granicą, na przykład w Danii, ludzie oddają połowę tego, co zarobią. Generalnie kryzys jest na całym świecie. U nas aż tak źle nie jest. Na pewno pandemia osłabia gospodarkę. Z mojej strony jest usprawiedliwienie dla rządu. Mój kuzyn, nauczyciel, dostał wypłatę niższą o 400 zł i był zły. Ale mają zrobić korekty, zobaczymy, jak będzie. Myślę, że nie ma co tak dramatyzować. W moim odczuciu poparcie dla PiS nie zmieniło się.
– Na razie jest wyczekiwanie. W całym kraju ceny poszły w górę, tak samo na Podkarpaciu, jak i w województwie mazowieckim. Odczuwamy wzrost cen, dlatego liczymy na jakąś reakcję ze strony rządu i ogólnie władzy centralnej. Nie słyszę głosów krytycznych, czy głosów oburzenia. Po prostu czekamy na decyzje rządu, które rozwiążą te problemy – mówi naTemat Rafał Papciak, wójt gminy Brzyska na Podkarpaciu.
Czy wzrost cen i zamieszanie z Polskim Ładem może przekładać się na poparcie dla PiS w jego gminie? – Myślę, że gdyby dziś były wybory, na terenie naszej gminy nie byłoby żadnych zmian. Może w granicach błędu statystycznego, ale poza tym chyba nie. Nie wydaje mi się, żeby to wpływało na decyzje wyborców. Ceny rosną, ale nie ma to bezpośredniego przełożenia na to, że to jest wina takiej czy innej osoby – uważa wójt.
A Polski Ład w ogóle? Jak oceniają mieszkańcy? – To zbyt krótki okres na ocenę. Oglądamy telewizję. Każda telewizja ma swój przekaz. Myślę, że każdy sam sobie wyrobi opinię na temat Polskiego Ładu, jeżeli otrzyma pierwsze wynagrodzenie. Wiele osób jeszcze go nie otrzymało. Emerytury są 15. czy 28. dnia miesiąca Jedynie nauczyciele otrzymali wynagrodzenia na początku miesiąca, głosy są pół na pół – mówi wójt.
Podobne głosy słychać w innych miejscach. – Mieszkańcy są zaniepokojeni, jakie będą ceny przede wszystkim prądu i gazu, bo to głównie nas dotyka. Ale na tę chwilę zmian jeszcze nie odczuli. Dopiero jak przyjdą rachunki, zobaczą, jakie będą faktyczne podwyżki i jak fizycznie ich to dotknie. W tej chwili wszyscy czekają, wszystko jest jeszcze w powijakach. Niepokój jednak jest – mówi naTemat Małgorzata Gurgacz, sołtys wsi Jasienica Rosielna na Podkarpaciu.
– Wiadomo, że wzrost cen na podstawowych produktach jest dość duży. Musi trochę czasu upłynąć, żeby ludzie się z tym oswoili. Oczywiście nie są zadowoleni z tego powodu, ale tłumaczą to pandemią, tym, że cały świat to odczuwa. Ceny wzrosły wszędzie, nie tylko w Polsce. Dzieje się to w całej Europie i nie tylko – wskazuje.
Czy słyszy, że z tego powodu mieszkańcy krytykują rząd? – Nie. Raczej szerzej jest to postrzegane. Nie, że to przez rząd PiS, tylko ogólnie – że przyszły takie czasy i są takie problemy – odpowiada sołtys.
Wójt gminy Stubno na Podkarpaciu mówi, że ludzie mają różne odczucia, jeszcze nie do końca orientują się, ile stracili albo zyskali na Polskim Ładzie. – Jeszcze trudno to zmierzyć. Bardzo są zainteresowani dodatkiem osłonowym w ramach rządowej tarczy antyinflacyjnej, który ma wspierać w związku z podwyższonymi cenami energii elektrycznej i gazu. Przychodzą, składają wnioski, w tym temacie jest dość spory ruch – mówi naTemat Ryszard Adamski.
W zwyczajnych, międzysąsiedzkich, rozmowach zastanawiają się, co będzie dalej. – Nie ma jakiegoś ataku, czy gromów rzucanych na rządzących. Przynajmniej nie do wójta. Na razie jest spokój – mówi.
Przypomnijmy, ustawa o dodatku osłonowym weszła w życie 4 stycznia.
Czy coś dotrze do ludzi
– To narzekanie jest już tak bardzo powszechne, że mam nadzieję, iż przebije się to do drugiej strony i ludzie zaczną się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Przynajmniej osoby, które chcą poszukać informacji, wiedzą, że w dużej mierze, to wina rządu. Przez zaniechania, przez to, że zmarnowali pięć lat dobrej koniunktury – mówi Anna Grad-Mizgała.
Uważa, że w świadomości ludzi coś się zapewne zmieni. Ale zwraca uwagę na co innego. – Dla mnie najbardziej bolesną sprawą jest świadomość, że nawet jeśli PiS odejdzie, to nic się nie zmieni na lepsze. Bo to, co zostało zrujnowane, zniszczone, już jest. A długi będą spłacać moje dzieci. Tak jak spłacaliśmy długi Gierka, tak przez dziesiątki lat będziemy spłacać długi PiS-u. Sama zmiana władzy nic nam nie da. To jest najbardziej gorzkie – mówi nasza rozmówczyni.