Szkoda nerwów na złe filmy – jeśli planujecie nadrobić któreś z zeszłorocznych tytułów i lubicie kino z dreszczykiem, wystrzegajcie się tych z listy poniżej. Oto 7 najgorszych filmów 2021 roku, po których seansie będziecie poszukiwać utraconego czasu.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
7 najgorszych filmów 2022 roku
7. Mortal Kombat (reż. Simon McQuoid, 2021)
Pierwsza adaptacja filmowa kultowej bijatyki "Mortal Kombat" z 1995 roku ma swoich zagorzałych krytyków i oddanych fanów. Bez wątpienia jednak tytuł ten w jakiś sposób wpisał się w historię kinematografii – chociażby za sprawą charakterystycznego motywu muzycznego.
Twórcy rebootu (jak zwykle mają w zwyczaju) zapowiadali, że będzie mocniej, brutalniej i bardziej krwawo. Obietnicę tę spełnili z nawiązką, powtarzając jednak niestety błędy swoich poprzedników.
Fabuła i tym razem jest bowiem całkowicie szczątkowa, a przez to zupełnie nieangażująca. Można by to jednak wybaczyć i uznać, że to typ filmu, w którym najistotniejsze są choreografie walki, ale nawet w tej materii nie ma czym zawiesić oka.
6. Halloween zabija (reż. David Gordon Green, 2021)
Z remakami klasycznych horrorów bywa różnie, jednak zaczynające nową trylogię "Halloween" z 2018 roku zapowiadało, że David Gordon Green wie, jak oddać ducha oryginału, a jednocześnie odświeżyć formułę gatunku.
Dlatego wielkim rozczarowaniem ubiegłego roku było "Halloween zabija", które wyglądało, jakby wyszło spod ręki zupełnie innego reżysera. Idiotyczne zachowania bohaterów, chaotyczne prowadzenie akcji oraz infantylne próby filozofowania niebezpiecznie zbliżyły film (chyba wbrew założeniom twórców) do parodii.
Trudno więc teraz z wyczekiwaniem oczekiwać na ostatnią część trylogii, która zapowiedziana jest na październik tego roku. Jak złe "Halloween Ends" by jednak nie było, honor slasherów w tym roku z pewnością da radę obronić najnowszy "Krzyk".
"Ty jesteś następna" w zamyśle miało nawiązywać do nastoletnich slasherów z lat 90. i włoskich kryminałów giallo. W zamyśle dla fanów gatunków historia opowiadająca o duchu zabijającym uczennice w internacie brzmiała może niezbyt oryginalnie, ale dość klimatycznie.
Twórcom nie zabrakło paru ciekawych pomysłów, jednak całość wyszła dość topornie. Nie wyłapano niektórych fabularnych dziur i nie przyłożono się do dialogów, a grę aktorską raczej należy zaliczyć do tej niższych lotów.
Od reżysera i scenarzysty filmu Simona Barretta lepiej sięgnąć po coś innego – chociażby po jego "Gościa", czyli pełną zwrotów akcji wyjątkowo udaną mieszankę thrillera z kinem akcji w stylu lat 80.
4. Monster Hunter (reż. Paul W.S. Anderson, 2020)
Reżyser cyklu "Resident Evil" powraca z kolejną adaptacją gry ze swoją żoną w roli głównej. Tym razem na warsztat wziął popularną japońską grę RPG "Monster hunter" i cóż – wyszło jak zwykle.
Paul W.S. Anderson przebłysk geniuszu miał jedynie w 1997 roku, gdy nakręcił "Ukryty wymiar", czyli kultowy w pewnych kręgach horror science fiction, jednak większość jego filmografii zapełniają robione taśmowo produkcje bez polotu.
Milla Jovovich jako walcząca z potworami Artemis radzi sobie w roli twardej heroiny równie dobrze, jak w "Resident Evil", jednak nawet ona nie udźwignie leniwego powielania schematów, czerstwego poczucia humoru i pozbawionej celu fabuły.
3. Prime Time (reż. Jakub Piątek, 2021)
"Prime Time" Netflixa był wyczekiwany przez wiele osób ze względu na kolejną po "Bożym Ciele" dużą rolę Bartosza Bieleni. Niestety, film nie zbliżył się nawet poziomem do nominowanego do Oscara dzieła Jana Komasy, a i sam Bielenia był bardziej przekonujący jako samozwańczy ksiądz niż terrorysta.
Największym problemem "Prime time" jest jednak to, że zawieszone pomiędzy dramatem społecznym a thrillerem nie działa dobrze ani jako jedno, ani jako drugie – jako to pierwsze stawia zbyt uproszczone diagnozy, a jako drugie zupełnie nie trzyma w napięciu.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia etyki zawodowej. Film powstał na podstawie prawdziwych wydarzeń, jednak ich główny bohater nie wyraził zgody na wykorzystanie jego historii. Twórcy tę prośbę zignorowali.
Nicolas Cage w ostatnich latach grywał w tytułach odbiegających poziomem od jego wcześniejszych osiągnięć filmowych. Chociaż jego zła passa powoli zaczyna mijać ("Mandy", "Świnia"), "Niewesołe miasteczko" to kolejny klops w jego filmografii.
Sam pomysł polegający na obsadzeniu aktora w roli rozprawiającego się z demonicznymi kukłami z lunaparku milczka-terminatora na papierze brzmi dobrze, jednak jego realizacja niemal uniemożliwia obejrzenie filmu do końca.
Drewniane aktorstwo, powtarzalna akcja, dialogi przepisane z innych filmów oraz poczucie humoru, które mogło bawić jakieś 20 lat temu sprawiają, że tytuł można by bez nadmiernej złośliwości przechrzcić na "Usypiające miasteczko".
1. Kobieta w oknie (reż. Joe Wright, 2021)
Adaptacja światowego bestsellera w reżyserii Joe Wrighta ("Duma i uprzedzenie", "Anna Karenina") z gwiazdorską obsadą – to miał być murowany hit. Niestety, seans "Kobiety w oknie" dla większości widzów okazał się przykrym doznaniem.
Ani Amy Adams, ani Gary Oldman i Julianne Moore nie byli w stanie unieść na swoich barkach ciężaru tego, że film był całkowicie odarty z emocji. Trudno też było stwierdzić, czy twórcy na serio pochylają się nad dramatem dotkniętej agorafobią bohaterki, czy robią pastisz thrillerów psychologicznych w stylu Hitchcocka.
Z dreszczowców 2021 roku lepiej postawić na inne tytuły. Z filmów polecamy nagrodzone Złotą Palmą w Cannes "Titane" oraz "Stillwater" inspirowanego historią Amandy Knox, a z seriali opartego na życiorysie prawdziwego mordercy "Węża" i hitowe "Squid game".