Rosjanie, mimo brutalnych zatrzymań, wciąż protestują.Nie zgadzają się oni z brutalną polityką Władimira Putina.Według doniesień zatrzymano już ponad 1,5 tys. osób.Jak już pisaliśmy dziś w naTemat, nie wszyscy Rosjanie są entuzjastycznie nastawieni do polityki Władimira Putina. W Moskwie i Sankt Petersburgu miały miejsce protesty mieszkańców, którzy mówią wyraźne "nie" agresji swojego kraju na Ukrainę.
O protestach przeciw inwazji na Ukrainę informował wcześniej Kevin Rothrock, wydawca niezależnego rosyjskiego portalu śledczego meduza.io. Wówczas grupa manifestantów zebrała się przed ukraińską ambasadą w Moskwie. Jednak szybko zostali aresztowani przez rosyjskie służby.
Jak się okazuje zatrzymań było więcej. Wcześniej informowano o 852 protestujących, których zostało zatrzymanych w 44 rosyjskich miastach. Później pojawiły się informacje o ponad 1,5 tys. zatrzymanych.
Mimo to Rosjanie nie boją się i – mimo brutalnych zatrzymań – protestują dalej.
Władza ostrzega przed aresztem i karami za protestowanie. Putin jednak nie zdaje się jakkolwiek przejmować protestami - nie liczy się bowiem z opinią publiczną.
Nad ranem polskiego czasu 24 lutego, Władimir Putin wydał rozkaz przeprowadzenia - jak to określił - specjalnej operacji wojskowej w Donbasie. Jego działania to de facto wypowiedzenie wojny Ukrainie i atak na szeroką skalę. Z tego powodu wielu mieszkańców Kijowa zdecydowało się opuścić ukraińską stolicę.
W stolicy Ukrainy co chwilę da się usłyszeć syreny alarmowe. Wcześniej reporter BBC z Kijowa relacjonował, że na ulicach jest jeszcze cicho i spokojnie. Sytuacja zmieniła się, kiedy pojawiły się kolejne doniesienia o rosyjskich atakach.
Czytaj także: