Armia rosyjska przejęła kontrolę nad Czarnobylem. Elektrownia została błyskawicznie zaanektowana, pomimo oporu ze strony Ukrainy. Po co Rosji akurat ten teren? W rozmowie z naTemat antyterrorysta Jerzy Dziewulski mówi o prawdopodobnych przyczynach takiej taktyki Putina.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeszcze przed wybuchem inwazji eksperci uspokajali, że atak na infrastrukturę taką jak Czarnobyl jest niemal niemożliwy
Wciąż trudno zrozumieć, dlaczego Władimir Putin mógł zdecydować się na takie posunięcie. W rozmowie z naTemat Jerzy Dziewulski, antyterrorysta i b. doradca Aleksandra Kwaśniewskiego ds. obronności, podał trzy przyczyny
Pierwszą z nich są znajdujące się tam odpady radioaktywne. Drugą, uznanie Czarnobyla za łatwy cel.
Rosjanie weszli do Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej i wyjątkowo szybko przejęli nad nią panowanie. Pomimo prób odbicia terenu z rąk okupanta, Ukraina nie była w stanie odzyskać kontroli nad obiektem.
– Można podejrzewać, że Rosjanie bali się, że jeśli nie będą kontrolować tego terenu, to odpady radioaktywne, które znajdują się na tym terenie, mogą zostać odkryte przez stronę ukraińską – powiedział w rozmowie z naTemat Jerzy Dziewulski.
Atak Rosji na Czarnobyl. "Mogli uznać, że nie będzie w żaden sposób umocniony"
Antyterrorysta podkreślił jednak, że nawet ten scenariusz może budzić podejrzenia. – Odpad radioaktywny oddziaływuje bez względu na obywatelstwo, więc dotyczyłoby to i Ukraińców i Rosjan – przypomniał.
Akcja wojskowa mogła wynikać także z taktycznej oceny sytuacji. – Zakładam, że kierunek natarcia został tak założony, bo Rosjanom mogło się wydawać, że przejście przez Czarnobyl może być łagodniejsze z perspektywy strat – wyjaśnił.
– Mogli uznać, że Czarnobyl nie będzie umocniony w żaden sposób, a Ukraińcy nie będą koncentrować tam swoich środków osobowych i technicznych, ponieważ jest to teren wątpliwy, czyli niebezpieczny – dodał.
Dziewulski zwrócił jednak uwagę, że strona ukraińska rozbudowała wokół elektrowni część obrony. – To może także wskazywać, że dotarli do informacji o kierunku ataku wojsk rosyjskich i podjęli dość skuteczne działania obronne, czym być może zaskoczyli Rosjan. Tego typu wojna charakteryzuje się rozpoznaniem wywiadowczym, w czym niestety Rosjanie mają znaczącą przewagę – ocenił.
Przejęcie Czarnobyla było... przypadkiem? To też jest możliwe
Jest jednak trzeci scenariusz, czyli... przypadek. – Dla mnie sprawa Czarnobyla jest albo przypadkiem, albo taktyką wynikającą z obaw przed odkryciem odpadów radioaktywnych. Nie ma jednak w tej kwestii żadnych dowodów – powiedział były doradca Kwaśniewskiego.
Bez względu na to, czy mamy do czynienia z zaplanowaną operacją, zagrożeniem z powodu odpadów radioaktywnych, czy przypadkiem, Ukrainie trzeba przyznać jedno – zaciekle walczy o utrzymanie swoich terenów, choć Rosja przewyższa ją pod względem liczebności wojska oraz sprzętu.
Ukraina wciąż odpiera ataki Rosji. "Łatwiej się bronić, niż atakować"
– Ukraińcy mają podstawową rzecz – cel, czyli obronę własnego kraju. Nie ma bardziej nadrzędnej wartości. Musimy pamiętać, że Rosjanie wykonują określone zadania bojowe, ale bez specjalnego, osobistego bohaterstwa – skomentował Jerzy Dziewulski.
Jak zaznaczył, ten cel daje Ukrainie strategiczną przewagę nad beznamiętnie działającą armią Putina. Kolejną kwestią jest taktyka walki. – Łatwiej się bronić, niż atakować. Czynniki wynikające z właściwej obrony, przyjętych zasad, znajomości terenu mają wielkie znaczenie. Przez to techniczna i liczebna przewaga Rosjan nad Ukraińcami nie decyduje o szybkości działania – ocenił.
– Poza tym należy zwrócić uwagę na taktykę działań rosyjskiej armii. To nie jest już armia działająca metodą "hura". Przyjęli metodę, którą zastosował sławny niemiecki taktyk generał Moltke, dowodząc, że w takiej wojnie decydują o sukcesie nie związki taktyczne, czy pułki i bataliony, ale wyspecjalizowane małe pododdziały od kompanii w dół – dodał.
– To daje spora przewagę, bowiem ich ruchliwość operacyjna jest bardzo wysoka, a Putinowi zależy na jak najszybszym zakończeniu działań. Taka taktyka zmniejsza liczebność własnych strat osobowych – skomentował.
Dziewulski podkreślił, ze strona rosyjska z pewnością obawia poniesienia wielkich strat w wyniku konfliktu. – Dowództwo zdaje sobie sprawę, że im większe straty, tym większa niechęć Rosjan do tego typu działań – dodał.
W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się głosy o wybuchu konfliktu, który zaangażowałby całą społeczność międzynarodową. Coraz więcej polityków i ekspertów mówi, że "trzeba brać każdy scenariusz pod uwagę".
Polska będzie następna po Ukrainie? "To byłby absolutnie samobójczy ruch"
Ekspert zwrócił jednak uwagę, że Putinowi może nie chodzić o Polskę. – On łypie okiem na Finlandię, Litwę i Estonię. Tamten teren jest także gorący dla jego ewentualnych działań militarnych. Nie mam jednak obaw, że Putin uderzyłby na nasze granice – wskazał.
– Nie uważam, żeby Putin przy szaleńczym, agresywnym działaniu zdecydował się zaatakować Polskę. On zdaje sobie sprawę, że to byłby absolutnie samobójczy ruch. To nie wytrzyma krytyki. Nie ma żadnego uzasadnienia dla takiego ataku – dodał.
Według Dziewulskiego ten scenariusz jest także wykluczony przez wzgląd na agresywną i stanowczą postawę NATO – Militarne zderzenie tych dwóch sił prowadziłoby do wojny światowej, a nie o część Europy. Wywołanie wojny światowej skończyłoby się katastrofą nie tylko dla Europy – skomentował.