Myślę, że nie ja jedna czekałam na "Układankę" ze względu na Toni Collette – aktorkę, która od paru ostatnich lat zachwyca swoimi kolejnymi wcieleniami. I chociaż Australijka starała się, jak mogła, nie uratowała kolejnego kiepsko wyreżyserowanego i napisanego serialu Netflixa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Układanka" to serial kryminalny Netflixa na podstawie powieści o tym samym tytule amerykańskiej pisarki Karin Slaughter.
W rolach głównych wystąpiły w nim: Toni Collette ("Zaułek koszmarów"), Jessica Barden ("The End of the F***ing World") oraz Bella Heathcote ("Ciemniejsza strona Greya").
"Układanka" jest aktualnie numerem dwa na liście Top 10 Netflixa, choć niekoniecznie zasługuje na tak wysoką pozycję.
Adaptacje kryminałów Netflixa
Z serialami oryginalnymi Netflixa bywa różnie, ale te oparte na literaturze z reguły radzą sobie całkiem dobrze. Weźmy adaptacje powieści Harlana Cobena, jednego z najpopularniejszych pisarzy thrillerów i kryminałów.
W ostatnim latach na podstawie jego książek powstały takie produkcje serwisu, jak polskie "W głębi lasu" (2020), brytyjskie "Zostań przy mnie" (2021) czy hiszpański "Niewinny" (2021), które na popularnym zagranicznym agregatorze ocen i opinii Rotten Tomatoes otrzymały kolejno 100%, 92% i 100% pozytywnych recenzji od krytyków.
W stosunku do "Układanki", będącej adaptacją powieści o tym samym tytule bestsellerowej autorki Karin Slaughter, można więc było mieć pewne oczekiwania, tym bardziej, że jedną z głównych ról powierzono Toni Collette, której nazwisko od czasu głośnego "Dziedzictwa. Hereditary" Ariego Astera jest synonimem świetnych aktorskich kreacji.
Serial zaczyna się w momencie, kiedy Laura (Collette) podczas strzelaniny w restauracji w brawurowy sposób ratuje życie swojej córki Andy (Bella Heathcote). Przez wystawienie na medialny świecznik kobietom zaczyna grozić niebezpieczeństwo, którego źródłem jest tajemnicza przeszłość Laury. Uciekająca samotnie przed prześladowcami Andy z czasem zaczyna odkrywać, kim tak naprawdę jest jej matka.
"Układanka" zamiast zaskakiwać nuży
Wyjściowy pomysł na fabułę zaczerpnięty z powieści Slaughter to materiał z naprawdę sporym potencjałem na stworzenie prostego, ale przykuwającego do ekranu kolejnymi zwrotami akcji serialu. Można też docenić fakt, że produkcja nie obraża co rusz inteligencji widza, a przedstawiane wydarzenia wydają się (z małymi wyjątkami) całkiem wiarygodne.
Niestety dynamika "Układanki" cały czas gubiona jest przez retrospekcje (głównie są to migawki z życia postaci Collette), które do samej historii coś wnoszą, ale praktycznie nigdy nie podtrzymują wynikającego z bieżącej akcji napięcia ani specjalnie nie zagęszczają intrygi.
Nie zawsze jednak powrót do przeszłości Laury (czy czasami Andy) zdaje się mieć sens. Część scen wygląda na zwyczajne zapychacze, które być może twórcy zmuszeni byli dograć, by wypełnić czymś niemal 8-godzinny serial.
Pomimo tego, że w każdym odcinku dowiadujemy się czegoś nowego o tajemniczej bohaterce granej przez Collette, nie jest to historia, która w jakimkolwiek momencie opuściłaby naszą szczękę na dół.
Wiele elementów "Układanki" szybko można dopasować na swoje miejsce, a te nieco bardziej zaskakujące są już tak zużytymi przez podobne produkcje tropami, że trudno na nie zareagować inaczej niż wzruszeniem ramion.
Przewidywalne zagadki kryminalne ciągną w dół produkcję, która sprawniej radzi sobie jako thriller, jednak parę trzymających w napięciu scen nie robi z niej pełnokrwistego dreszczowca.
W serialu najlepiej wypadają przewijające się nieustannie w tle dwa dramaty. Pierwszy z nich dotyka samej Laury, która przez większość swojego dorosłego życia musiała grać role w nieswoim przedstawieniu, a drugi jej relacji z córką, poważnie nadwątlonej przez lata piętrzących się sekretów i kłamstw.
Odpowiednią dramaturgię udaje się utrzymać właściwie dzięki Toni Collette. Australijska aktorka nie schodzi poniżej pewnego poziomu i potrafi się wysilić nawet dla tak miernej produkcji jak "Układanka", jednak repertuar min towarzyszącej jej Belli Heathcote ("Mroczne cienie", "Ciemniejsza strona Greya") ogranicza się do dwóch grymasów, więc w zestawieniu z kreacją charyzmatycznej Australijki grana przez Heathcote Andy wypada naprawdę blado.
Lepsza w swoim fachu jest wcielająca się w młodą Laurę Jessica Barden ("The End of the F***ing World"), jednak chyba trudno byłoby o bardziej chybiony casting pod względem wyglądu. Barden to aktorka nie tylko obdarzona zupełnie innym typem urody niż Collette, ale też niższa od niej o ponad 15 centymetrów...
Nowa kryminalna produkcja giganta streamingu to kolejny średniak w jego ofercie, na który w obliczu dużo ciekawszych serialowych czy filmowych nowości dostarczanych czy to przez platformy VOD, czy kina, szkoda tracić czasu.
Na Netflixie już jest dobry serial z Toni Collette, ale nie jest to "Układanka". Zamiast zgrzytać przy niej zębami włączcie lepiej nominowane do Złotych Globów i oparte na faktach "Niewiarygodne", w którychaustralijska aktorka wraz z Merritt Wever ("Godless") wcielają się w policjantki na tropie seryjnego gwałciciela.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.